Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Trzeba było się ubezpieczyć...

Te słowa, które zawarłam w tytule, zawsze będą się kojarzyć z premierem Cimoszewiczem i powodzią tysiąclecia w 1997 roku. I choćby nie wiem ile razy sam Cimoszewicz i ludzie wówczas obecni w jego otoczeniu tłumaczyli, że była to medialna manipulacja, że premier w rzeczywistości owszem, to powiedział, ale jednocześnie dodał, iż rząd zrobi wszystko, by pomóc ludziom dotkniętym tą tragedią – to zawsze słowa owe będą przywoływane jako przykład arogancji rządzących, braku empatii i urzędniczej buty. Tym bardziej, że szef rządu dopiero po dwóch tygodniach przeprosił za te słowa, mocno przekonywany przez otoczenie, które zdawało sobie sprawę z tego, jak niefortunne stwierdzenie premiera i cała medialna nagonka na rząd może wpłynąć na wynik wyborów, które miały się odbyć za niespełna 3 miesiące.

Trzeba było się ubezpieczyć...
Premier Włodzimierz Cimoszewicz, Aleksandra Jakubowska
źródło: Archiwum prywatne

Nic zatem dziwnego, że w obliczu kataklizmu, jaki dotknął północne regiony kraju czyni się porównania do tragedii sprzed dwudziestu lat i przywołuje ową wypowiedź Cimoszewicza w ciągu innych, kompromitujących poprzednie władze, które również dość, powiedziałabym łagodnie, niefrasobliwie odnosiły się do ludzkiego nieszczęścia. Poczynając od słów Tuska w 2010 roku w zalanych Kobiernicach na Śląsku, w odpowiedzi do skarżących się na opieszałość  władz samorządowych mieszkańców -  „Ja wam wójta nie wybierałem” a kończąc na filozoficznych rozważaniach ówczesnego kandydata na prezydenta Polski, marszałka Sejmu, Bronisława Komorowskiego, w Bogatyni, również owego roku: "Woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, a potem spływa do głównej rzeki i do Bałtyku. A w Kaniowie pod Bielsko-Białą przekonywał, że mieszkańcy na pewno są już do niej przyzwyczajeni "w zeszłym roku powódź, w tym roku powódź, więc pewnie ludzie są już oswojeni i obyci z żywiołem".

Przywoływanie owych słów i zachowań ma osłabić ataki opozycji i przychylnych jej mediów, których zdaniem to właśnie za rządów PiS-u okazało się, że państwo jest „teoretyczne” i nie potrafi sprawnie i szybko działać w obliczu takich klęsk żywiołowych.

Kilka razy mówiłam i pisałam o tym, iż taktyka jak ze starego dowcipu „a u was Murzynów biją”, czyli przywoływanie przykładów świadczących o tym, że poprzednie władze robiły to samo, albo i jeszcze gorzej, prowadzi donikąd, bo ludzie głosujący w 2015 roku na partie rządzącą chcieli, żeby właśnie było inaczej.

Łatwo jest z pozycji gabinetów w Sejmie i siedzibach partii oraz dziennikarskich biurek w Warszawie ferować wyroki, formułować oceny i kreować rzeczywistość, która często nie ma nic wspólnego z tym, co naprawdę dzieje się na dotkniętych tą przerażającą klęską terenach.

Jestem w podobnej sytuacji, bo nie ma mnie tam, gdzie trzeba spieszyć z pomocą, ale pozwolę sobie na kilka uwag związanych z tymi wydarzeniami.

Po pierwsze – lans na tragedii. Taki zarzut pada, kiedy przedstawiciele władzy pojawiają się na terenach dotkniętych kataklizmem. Przedtem – był zarzut, że ich tam szybko nie było. Z doświadczeń sprzed dwudziestu lat wiem, że ludzie potrzebują obecności tych, którzy w ich mniemaniu mogą najwięcej pomóc. Przyjazd premiera, ministra, posłów na miejsce nie jest żadnym lansem – jest ich obowiązkiem, daje ludziom pewność, że ich nieszczęścia i problemy są przez władzę dostrzegane, a składane wtedy deklaracje niosą nadzieję na poprawę losu.

Po drugie – zarzut, że ludzie przez trzy dni pozostawieni zostali sami sobie, że nie przyjechało wojsko, że pomoc nadeszła zbyt późno. Jeśli tak było – to trzeba dokładnie przeanalizować, dlaczego tak się stało, co zawiodło, jakie struktury są niewydolne i jacy urzędnicy zlekceważyli i zapowiedzi, i to, co potem się stało.

Pamiętajmy o tym, że przedstawicielem rządu w terenie jest wojewoda, że powinny działać wojewódzkie, ale też samorządowe sztaby kryzysowe, a szybka mobilizacja ludzi odpowiedzialnych za taką sytuacje jest największą szansą na minimalizowanie strat.

Jeśli prawdą jest to, co donoszą media o postawie wojewody pomorskiego – że piątkowy wniosek z Rytla o pomoc wojska przesłał do MON w poniedziałek, bo uznał że „do zamiatania liści nie będziemy wzywać wojska” to…pismo ministra Blaszczaka o jego  odwołanie powinno już leżeć na biurku premier Szydło.

 Opozycja i media jej sprzyjające walą w rząd jak w bęben i trzeba przyznać, że nic się po tych dwudziestu latach nie zmieniło – tak samo wdeptywano w ziemię rząd Cimoszewicza, wykorzystując tragedie ludzi do bezpardonowej i brutalnej walki politycznej.

Przede wszystkim ludzie dotknięci tą tragedią mają prawo, moim zdaniem, do oceny, jak się zachowało ich państwo i ludzie, na których głosowali – czy to spośród rządzących, czy z opozycji. „Stopnie z zachowania” swoim samorządowcom wystawią najszybciej, bo wybory już w przyszłym roku. Czy przetrwają do wyborów parlamentarnych dobre i złe emocje i czy one naprawdę zaważą na ich wyniku? To zależy od tego, jak naprawdę państwo w owe sierpniowe dni się zachowało…

Jedyny wniosek, jaki z perspektywy Warszawy można sformułować, to taki, że ma miejsce ewidentny brak umiejętności sprawujących władzę  tzw.zarzadzania kryzysami i całkowita medialna bezradność.

A w 1997 roku Sojusz Lewicy Demokratycznej, w trzy miesiące po powodzi tysiąclecia dostał w wyborach do Sejmu 736 tys. głosów więcej niż w 1994, a w zalanym opolskim o 5,54% więcej, utrzymując liczbę posiadanych wcześniej mandatów. Wybory przegrał tylko dlatego, że większość opozycyjnych ugrupowań prawicowych zdołała powołać wspólny komitet wyborczy - AWS, a koalicjant Sojuszu, PSL, osiągnął bardzo zły wynik, schodząc ze 132 mandatów w 1993 do zaledwie 27 cztery lata później.

To tak gwoli przypomnienia faktów, nie zawsze wygodnych dla współczesnych opowiadaczy naszych dziejów.

Komentarze 3 skomentuj »

I po co komu liberalna polityka, z politykami którzy nic nie robią? //irony mode off :>

Nie chcę zgadywać co sobie Pani myśli patrząc tym wzrokiem bazyliszka na niego :D

hihihi! trochę o naszych relacjach w "Lwicy na brzegu rzeki". Pozdrawiam :)

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.