Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Prezydent i prezes- propozycja kompromisu

Sytuacja jest taka, że mamy konflikt, który może z hukiem wysadzić w powietrze obecny porządek polityczny. Prezydent został potraktowany przez własną partię niespecjalnie i postawił opór, który musiał był do furii doprowadzić prezesa. Fakt, że orędzia prezydenta i premier puszczone zostały w tym samym czasie każe przypuszczać, że jest niewesoło, a skalę niewesołości dobrze obrazuje najeżenie tego drugiego orędzia niedwuznacznymi przytykami.

Najwygodniej uprawiać ogólniki, problem w tym, że na końcu i tak wszystko rozejdzie się o szczegóły. Spróbujmy więc w te szczegóły.

Sprawa wygląda tak, że na trzy ustawy, podpisana została jedna. Ale druga z nich (o KRS) nie została podpisana dlatego, że PIS chciał Andrzeja Dudę wystrychnąć na – nomen omen – dudka, umieszczając jego poprawkę o większości 3/5 w ustawie o SN, co sprawiało, że gdyby prezydent zawetował SN, a podpisał ustawę o KRS, PIS mógłby, na mocy przepisów w tej ustawie zawartych, powołać KRS zwykłą większością, czego prezydent nie chciał – i koło się zamknęło.

Oznacza to, że nie ma żadnych przeszkód, żeby prezydent podpisał ustawę o KRS proponowaną przez PIS, w której normalnie, bez żadnych wygibasów, napisze się o większości 3/5. Jeśli taka ustawa przejdzie przez parlament na przykład w przyszłym tygodniu, będziemy mieć już dwie ustawy podpisane z trzech, bo prezydent nie będzie miał żadnych merytorycznych argumentów, żeby taką ustawę zawetować.

Ustawa o KRS nie jest problemem, problemem jest ustawa o SN. Tam jest tak, że reformatorzy przywołują art. 180 ust. 5 konstytucji, gdzie wyraźnie napisane jest, że można sędziów przenosić w stan spoczynku jak się zmienia ustrój sądu. Z drugiej jednak strony pojawiają się argumenty o tym, że konstytucję trzeba czytać całościowo. Nie lubię tych argumentów, bo w ten sposób uzasadnić można, że niezgodna z konstytucją jest lustracja albo że – jak to zrobił prof. Rzepliński – TK nie obowiązuje nic poza urojonym przez prezesa trybem „orzekania tylko na podstawie konstytucji’. Jednak te argument są i z tego „całościowego” czytania konstytucji ma wynikać, że nie wolno wszystkich sędziów przenosić w stan spoczynku.

Jest to spór nierozstrzygalny, bo dotyczy interpretacji, nie faktów. Zgodzić się jednak możemy co do tego, że wyrzucenie za jednym zamachem całego SN jest jazdą po bandzie o najwyższym stopniu brawury (nawiasem mówiąc, moim zdaniem to radykalizm tego właśnie rozwiązania wielu ludzi autentycznie przestraszył). Prezes by tak chciał, prezydent tak chciał nie będzie. Z drugiej strony zgodzić się możemy, że bez zmian personalnych w SN nie zmieni się nic. Trzeba się więc spotkać w pół drogi.

Nie jest istotne, czy ostateczny projekt zaproponuje sejm, czy prezydent, istotne jest, żeby prezydent z prezesem sprawę uzgodnili i porozumieli się co do akceptowalnego rozwiązania. Moim zdaniem mogłoby to wyglądać tak, że: 1) zmniejszamy liczbę sędziów SN, w związku z czym część z dotychczasowych sędziów przejdzie w stan spoczynku 2) całkiem nowych sędziów SN, zatwierdzonych przez KRS (wybraną przez 3/5 sejmu) powołuje prezydent do Izby Dyscyplinarnej. Można to zrobić dosyć prostą, lubianą w ministerstwie sprawiedliwości metodą przepisów przejściowych, gdzie wstawi się coś w stylu: „do zasiadania w pierwszym składzie Izbie Dyscyplinarnej upoważnieni są sędziowie wybrani na podstawie niniejszej ustawy”… itd.

Powołanie nowych sędziów SN do nowej izby (dyscyplinarnej) jest całkowicie uzasadnione nie tylko na gruncie prawa i konstytucji, ale także na gruncie zdrowego rozsądku (te grunty nie zawsze się pokrywają). Znika argument, że władza chce rozpędzić cały SN (wielu z dotychczasowych sędziów zostaje), jednocześnie do najważniejszej (z punktu widzenia zmiany systemowej) izby wprowadzani są sędziowie spoza dotychczasowych układów. W dodatku środowiskowe zblatowanie rozbijane jest przez częściową wymianę prezesów sądów powszechnych (co niedługo będzie możliwe, ustawa o sądach zaraz wejdzie w życie), sprawy są losowane (uderzenie w „spółdzielnie”). Ten pakiet definitywnie spełnia wymagania definicji „dobrej zmiany”.

Warunek jest tylko taki, że Jarosław Kaczyński musi odpuścić opcję „maksimum”. Jeśli tego nie zrobi, jeśli będzie dociskał prezydenta kolejnymi projektami ustawy o SN, zakładającymi wyrzucenie wszystkich sędziów, prezydent nie będzie mógł ich podpisywać, co zaogni konflikt, doprowadzi do trwałych podziałów i prawdopodobnie utoruje drogę do władzy jakimś nowym kompradorom, których polsko-zagraniczne ekipy macherów od astroturfingów właśnie w tej chwili nam wymyślają.

Data:
Kategoria: Polska

Tomek Laskus

Tomek Laskus - https://www.mpolska24.pl/blog/tomek-laskus

Student UW
Twitter: https://twitter.com/tomeklaskus
Facebook: https://www.facebook.com/t.laskus

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.