Poniższego wywiadu udzieliłem w styczniu tego roku, ale teraz, w miesiącach letnich, nabiera on nowego wymiaru. Polskie owoce, warzywa i inne produkty spożywcze częściej smakujemy bowiem latem...
1.Polska jest jednym z największych producentów i eksporterów spożywczych w UE. Jak w Pana ocenie polskie produkty przebijają się na europejskim rynku, np. w Brukseli?
Przede wszystkim zerwijmy z mitem, że duże i nowoczesne państwa nie zajmują się promocją swojej żywności czy nie budują na tym swojej marki. Nawet czołowe państwa Unii Europejskiej, bogatsze przecież od nas, jak Francja, Włochy czy Hiszpania bardzo mocno pracowały przez dekady nad wyrobieniem sobie marki krajów znakomitej żywności i świetnych alkoholi. To nie jest tak, że największe państwa UE promując swój wizerunek, skupiają się wyłącznie na osiągnięciach z zakresu IT czy wysoko kwalifikowanego sprzętu. W Europie Zachodniej nie jest żadnym „obciachem”, aby promować się przez żywność i zachwalać własne produkcje z branży rolno-spożywczej. Polska może być w tym zakresie potęgą, tyle że na razie widzimy rozziew między świetną jakością polskich towarów, a ich znajomością na rynku zachodnim. Ciekawe, że eksport Polski w zakresie produktów rolno-spożywczych wyraźnie rośnie w stosunku do tych krajów, które są zamieszkiwane przez bardzo duże skupiska Polaków – emigrantów. Polskie produkty, świetnej jakości kupują nie tylko nasi rodacy, ale również miejscowi, ulegając swoistej „modzie” na Polskę. Zatem nasi krajanie są swoistymi „trendsetterami”. W Brukseli, w gmachu Parlamentu Europejskiego są nawet „polskie dni” w restauracji obsługującej posłów, dyplomatów i pracowników administracji. Jednak na pewno polskie produkty, poza wódką i kiełbasą, powinny być szerzej znane.
2.Na jakie bariery natrafiają polskie produkty na zagranicznych rynkach?
Jakość jest świetna – problemem jest brak wiedzy o tym, że żywność z Polski jest takiej właśnie jakości. To kwestia większej i mądrzejszej promocji. To kwestia cierpliwości podczas zdobywania rynków zbytu. Choć z drugiej strony warto podkreślić, że rynek na produkty z branży rolno-spożywczej jest w Unii dość nasycony i warto szukać pól ekspansji także poza nim. Natomiast na pewno trzeba walczyć o poszerzenie naszego eksportu w obszarze starej Unii czyli krajów tzw. „Piętnastki”. Potrzeba też energicznych działań ze strony naszej administracji państwowej, bo – jak się wydaje – częstsze kontrole sanitarno-epidemiologiczne w państwach UE wobec polskiej żywności nie są przecież efektem pogorszenia jej jakości, tylko lobbingu producentów żywności w krajach naszego eksportu.
3.Czy i jak rząd powinien promować markę POLSKA oraz wspierać polskich przedsiębiorców w poszukiwaniu rynków zbytu?
Tak, powinien. W gruncie rzeczy to pytanie retoryczne, bo w interesie państwa polskiego jest zwiększanie polskiego eksportu w tej branży (nie tylko tej), co przekłada się na większe podatki do budżetu oraz większą ilość miejsc pracy dla naszych obywateli. Jak? Na pewno formy tej promocji muszą być uzgadniane z branżą, która najlepiej wie jakie są jej mocne strony i gdzie taki „PR” ze strony polskich władz byłby efektywny.
4. Jaką widzi Pan przyszłość dla sektora spożywczego w tej perspektywie budżetowej UE?
Trwa w Unii Europejskiej nienagłaśniana, mało spektakularna, ale podskórna walka o: po pierwsze ograniczenie środków na CAP (Common Agricutlural Policy) oraz po drugie, równolegle, zmianę struktury priorytetów i wydatków w ramach CAP. Kraje ze stosunkowo małym rolnictwem i małym udziałem przemysłu rolno-spożywczego w PKB forsują zwiększenie unijnych środków na inne cele, choćby na „rozwój, badania naukowe i nowoczesne technologie”, co jest sprytnym pomysłem na zapewnienie sobie „ulicy dwukierunkowej”: bogate kraje UE wpłacają wysoką składkę członkowską i chcą jak najwięcej z niej odzyskać – a akurat Wspólna Polityka Rolna do tego nie posłuży (poza Francją), a „badania naukowe” jak najbardziej.
Zadaniem rządu jest stworzenie lobby państw – dużych producentów rolno-spożywczych, którego zadaniem byłoby uniemożliwienie sytuacji, w której reforma budżetu UE, o której się mówi, spowodowałaby wylanie żywnościowego „dziecka z kąpielą”.
*Polandfruits.pl (styczeń 2017)