Nie da się ukryć, dzisiejsze czasy, pełne są dumnej ignorancji. Ludzie modelowani przez słowa, obrazy i emocje, nie posiadając realnej wiedzy przyjmują to, co im wdrukowały media. Przy czym nie ma większego znaczenia, jakie media i co zaszczepiły swym odbiorcom. Dzisiaj politolodzy potrafią łatwo opowiadać farmazony przeczące podstawom swej nauki, taki znak czasów…
Nie kto inny, jak politologiczne środowiska akademickie zdiagnozowały zanik pojęć prawicy i lewicy, chętnie podchwycony przez media i polityków. Lecz czy realna jest domniemana postpolityczność i brak możliwych osi typologicznych ruchów politycznych, czy raczej to forma wygodnej ucieczki w jakąś relatywistyczną postnaukowość?
Jeszcze nie tak dawno za jedynie-słuszny uchodził diagram Dawida Nolana, który już fundamentalnie naruszał, to co przez dziesiątki lat było dosyć oczywiste, nawet dla człowieka niewykształconego, niestety pojawiły się kolejne wielo-osiowe pomysły, jeszcze silniej zaburzające postrzeganie rzeczy oczywistych.
Rozumiem, bogactwo ludzkiej pomysłowości. Tworzy ona kolejne byty polityczne, budujące swe nowe pomysły na politykę, sprowadzające się najczęściej do piętrowych synkretyzmów dogmatycznych o stale gasnącej spójności. Czy da się spośród tego gęstego barszczu wyłowić formę esencji, która będzie probierzem danej ideolo, jakiej podporządkowała się partia, tak, aby dało się jednak ocenić?
Pojęcia lewica i prawica wyodrębniły się w okresie rewolucji francuskiej, lewica uosabiała ruchy żądające zmian polityczno-ustrojowych, społecznych i gospodarczych, prawica ugrupowania zachowawcze, pierwotnie w Zgromadzeniu Narodowym przedstawicieli duchowieństwa, szlachty i arystokracji, zasiadała opozycyjnie względem lewicy po prawej stronie Sali, zgadzając się na postęp z pewną dozą wstrzemięźliwości, bez burzenia struktur społecznych. Dla prawicy najistotniejsze były: zachowawczość w sprawach społeczno-gospodarczych i politycznych, szacunek dla tradycji i istniejącej hierarchii. Warto dodać, że do prawicy zaliczano, monarchistów, zwykłych konserwatystów, ale i reakcjonistów, chcących przywrócenia „tego co już było”…
Rozgraniczenie terminologiczne między progresistami i konserwatystami upowszechniło się w okresie wojny domowej w Hiszpanii, gdzie lewicę utożsamiali rewolucjoniści marksistowscy, a prawice, ci, którzy sprzeciwiali się opresji wysłanników Moskwy.
Przez dziesiątki lat, lewicowość utożsamiano z mniej lub bardziej rewolucyjnym podejściem do społeczeństwa, czyli na przykład likwidacją kapitalizmu, a obrońców kapitalizmu i dotychczasowego społeczeństwa nazywano prawicą. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w XIX wieku, liberałowie (również ci, którzy byli propagatorami kapitalizmu, łącznie utożsamiani byli z lewicą)
Przenosząc się w czasy dzisiejsze rozróżnienie na lewicowość i prawicowość, objawia się w kilku warstwach.
Pierwszą jest system aksjonormatywny, który można sprowadzić, do zespołu norm rządzących danym społeczeństwem, powodujących świadomość tego, jakie działania lub zaniechania są w większości społeczeństwa pożądane, a jakie piętnowane. Wynika on z norm i wskazuje jak ludzie powinni się zachowywać. Jest jednym z nośników kultury danej społeczności, wskazując jakie cele są właściwe i jak do nich dążyć. Nieodmiennie wiążą się z nim imperatywy kulturowe, zakazy, przyzwolenia i nakazy. Sankcja społeczna złamania systemu, wskazuje, co jest uznawane za dobro lub zło i jakie pewne wartości idealne. Jasnym i oczywistym przykładem elementu takiego systemu jest na przykład szacunek dla matki. Nie ma przepisów prawa nakazujących takie zachowanie, natomiast społeczeństwo uważa za niewłaściwy brak szacunku dla swej matki. Żaden członek naszego społeczeństwa nie zastanawia się nad tym, czy matka wymaga szacunku, występuje tutaj automatyzm, nabyliśmy naturalną świadomość tegoż podczas procesu socjalizacji.
Tym czego najsilniej obawia się szeroko rozumiana prawica, to stan anomii, czyli chaosu, gdy system normatywny traci koherencję i ludzie gubią poczucie tego co jest dobre bądź złe (moim zdaniem prawica lęka się nadmiernie). Doskonałym przypadkiem gdy dochodzi do zaburzenia tego co jest dobre i złe, jest znany każdemu przypadek Pawki Morozowa. Norma prawna nakazywała donoszenie na każdego, kto w jakikolwiek sposób kwestionował nowe sowieckie państwo, natomiast w społeczeństwie powszechnie uznawano za naganne szkodzenie rodzinie. Pojawiła się tutaj antynomia normatywna, w której nastąpił konflikt między przepisami regulującymi życie społeczeństwa, a moralnością. Władza pracując nad społeczeństwem, próbując osiągnąć jego przemianę, powodowała dysonanse kulturowe. Tego również obawia się prawica, jako narzędzie destrukcji społeczej.
System aksjonormatywny bazuje na 3 podstawach: obyczajach, moralności i religii, przy czym ważne zastrzeżenie, każda z podstaw wynika z innej. Różne „odcienie” prawicy, ustawiają prymat, religijny czy moralnościowy w tej triadzie. Wielu zalicza do wspomnianej jeszcze triady prawo, przy czym występuje tutaj kolejny problem, określenia jakie to prawo i czy zawsze ma to miejsce, o ile w przypadku prawa naturalnego, problemy definicyjne są mniejsze, to w przypadku zespołu przepisów tworzących prawo, zwłaszcza w naszych czasach (tysięcy przepisów nienormatywnych, o charakterze instrukcyjnym, bądź technicznym).
Podsumowując na bazie aksjologii, możemy dosyć łatwo dostrzec, z czym chce walczyć lewica i jakich może używać środków, podobnie prawica. W zakresie kwestii światopoglądowych normy moralne, zgodne z systemami religijnymi panującymi w danej społeczności, są naturalnym wrogiem lewicy, ta może atakować wyekstrahowane normy, lub same instytucje religijne, jako nośniki norm moralnych. Prawica znowu będzie bronić samych norm, czy instytucji religijnych. Rewolucja społeczna bez likwidacji barier nie jest możliwa, stąd, Marks zauważył, że „rodzina burżuazyjna” stanowi barierę w rozprzestrzenianiu rewolucji, jego późniejsi uczniowie znacznie rozwinęli jego nauki. Dostrzeżegli, iż patriarchalne stosunki społecznie uniemożliwiają pochód rewolucji (inną rzeczą, co ich zdaniem było tym negatywnym patriarchatem). Adorno poszedł dalej, kiedy stwierdził, że autorytet rodziców, połączony ze zmuszaniem do przestrzeganiem norm społecznych rodzić ma „osobowość autorytarną”, co więcej jakiekolwiek formy oceny i kwalifikowania postaw dzieci, jako dobre lub złe miały być zdaniem Adorno niewłaściwe (jedną z ofiar tegoż są „bezstresowo wychowane dzieci” – wyhodowane?). Nie kto inny jak Adorno zwrócił też uwagę, że „uwolnienie Erosa”, pozwoli na zrzucenie „kulturowych kajdan kulturowych”. Efekty propagowania przez lewicę i media tych zachowań, widać, najpopularniejszym modelem rodziny w Szwecji jest 1+1 (dziecko i rodzic, przy czym rodzic, najczęściej ma jeszcze dziecko z poprzednich małżeństw, z byłymi małżonkami). Jak napisał Engels w „Pochodzeniu rodziny…” w 3 jej rozdziale, rodzina komunistyczna nie mogła być parzysta, monogamia, miała być burżuazyjnym przeżytkiem… To było świetne podglebie dla ideologii pokroju gender… Podsumowując ten punkt, tym, co wyraźnie dzieli lewicę i prawicę, jest podejście do systemu aksjonormatywnego, lewica chce tworzyć nowy, burząc stary, prawica, chce zachować stary model, jedynie go w mniejszym lub większym stopniu adaptując do zmieniających się czasów. Co jest istotne prawica w zasadzie zupełnie porzuciła to, co było jej istotą, czyli obrona hierarchii społecznej.
Prawicę, jak i lewicę dzielą podejścia do jednostki i jej praw, dobrym przykładem mogą być różne warianty liberalizmu. Te, które dążą do rewolucji społecznych, w warstwie aksjologicznej nie różnią się niczym od komunizmu (chociaż swą treścią i celami: zasadniczo).
Ideologia narodowa, jako ludystyczna, jest w swej genezie lewicowa: chciała burzyć zastany „burżuazyjny” porządek. Po stu latach od swego pojawienia się, zróżnicowała się znacznie, o ile wspólny mianownik: narodu pozostał ten sam, to już cele i narzędzia zaczęły się różnicować coraz silniej. Podobnie rzecz się z ideologią narodową, ta zasadzająca się rewolucjonizmie społecznym jak niemiecki nazizm, nosiła wszelkie cechy lewicowe, dla odmiany, nasza endecja nosiła cechy prawicowe, dzieliło je wszystko, chociaż, dla dzisiejszych polityków i mediów, obydwa są prawicowe…
Teraz napiszę, coś co mam świadomość u wielu spośród czytających może wywoływać dysonanse poznawcze i trudność w akceptacji.
Tak jak wcześniej napisałem, zapewne większość społeczeństwa uważa, że partia hołdująca wolnemu rynkowi, jest partią prawicową, natomiast ta, która chce jego ograniczenia jest partią lewicową. Niestety sprawa nie jest, aż tak prosta jakby się wspomnianej większości wydawało, a opiera się na błędzie logicznym, powodowanym wdrukowywanym sofizmatem. Tutaj posłużę się analogią, aby było to lepiej czytelne: dając komuś do spróbowania truskawę, pytamy czy jest lekko kwaśna i słodka, pokazując później pomidora, mówimy, ten też jest soczysty i czerwony, karząc wierzyć, że równie słodki jak truskawka. O ile 100 lat temu, nikt nie miał wątpliwości, że socjaliści i komuniści są lewicowi, tak dzisiaj wspomniane grupy to gatunki na wyginięciu, zastąpione postępowcami zupełnie innego pokroju.
Rewolucjoniści i inżynierowie społeczni, dążący do likwidacji podstaw naszej cywilizacji, w chwili obecnej najczęściej są zwolennikami wolnego rynku, wielu z nich, ma się nawet za jego obrońców. Czy znowu oznaczać to ma, że aprobata dla reguł wolnorynkowych stała się dzisiaj synonimem lewicowości? Oczywiście nie, natomiast wolnorynkowość przestała już dawno nosić w sobie skuteczny kwantyfikator, pozwalający na separację politycznych zapatrywań na lewicowe i prawicowe. Z punktu widzenia anarchokapitalisty, czy nawet libertarianina, opór przeciwko ideom dystrybucjonizmu jest naturalny, gdyż tenże dystrybucjonizm zasadzał się na silnym konserwatyzmie społecznym, w stosunkach gospodarczych przeciwstawiał się korporacjom, więc systemowo dążąc do ograniczenia wolności gospodarczej był z punktu widzenia libertarianina nie do przyjęcia. Można przyjąć, dystrybucjonizm, jako ślepy zaułek w jaki wpadli myśliciele katoliccy z Wysp Brytyjskich, możemy jednak zastanowić, się nad tym, czy aby nie dostrzegli jako pierwsi choroby dzisiejszego systemu gospodarczego, czyli wszechwładzy ponadnarodowych korporacji, przed którymi mogą „klękać narody”… Z punktu widzenia wolnorynkowej lewicy, której chyba najgłośniejszymi przykładami mogą być małżeństwo Clinton, czy uchodzący na prawicy za wcielenie czystego zła: George Soros, dystrybucjonizm, jest również nie do przyjęcia. Jak widać 2 najsilniejsze skrzydła ideologii liberalnej są jawnie przeciwne jednemu z wariantów myśli konserwatywnej.
Czy to oznacza znowu, ze liberalizm jest antyprawicowy? W wielu swych wariantach tak, chociaż, jeden z wariantów ewidentnie taki nie jest… Etatyzm jako kolejny „chłopiec do bicia” liberałów, jest nie da się ukryć zasłużonym. O ile samo pilnowanie porządku publicznego, również w sferze gospodarczej, w tym ingerencje w zjawiska obserwowane (nie dyskutujemy o efektywności) nie stoją w żadnej sprzeczności z konserwatyzmem, o tyle przejmowanie przez władzę państwową jakichś form władania nad kapitałem prywatnym, oraz próby „ręcznego sterowania” takim, czyli etatyzm nie ma znamion konserwatywnych.
Oczywiście występuje w tym co napisałem pewna nieostrość terminologiczna, podobnie rzecz się ma w przypadku podatków, te dla konserwatysty powinny być takie, aby wystarczały na podstawowe potrzeby państwa, bez potrzeby „otwierania nowych frontów”, na których państwo miało by się wykazywać swym działaniem. Podatki powinny być przede wszystkim sprawiedliwe. To nie oznacza, że mające prowadzić do wyrównywania dochodów między osobami mającymi różny przychód. Natomiast dla konserwatysty maksymalnie niskie podatki nie są nadrzędną wartością, stąd nieuchronne konflikty z liberałami…
Podobnie nieuchronne konflikty występują w zakresie tego jak restrykcyjne winno być, prawo, liberał będzie domagał się liberalnego, konserwatysta kar ostrych. Dla liberała struktury publiczne stanowią żerowisko publicznych pieniędzy, stanowiące strumień płynący do kieszeni partii rządzącej, dla konserwatysty, kluczowe będzie słowo: nadmiernie… i to te słowo kłócił się i będzie kłócił nie jeden…
Wracając do tytułu tegoż tekstu, będącego cytatem pewnej wypowiedzi, nie, prawicowości liberalizmem gospodarczym nigdy nie mierzono i nigdy mierzyć się nie będzie. Liberalizm gospodarczy, będzie czasami szedł pod rękę w tany z prawicowością, czasami będzie to niemożliwe…
Na koniec samonarzucające się pytanie: "Czy PIS jest partią prawicową?" To trudne pytanie, niech każdy sobie spróbuje w świetle przeczytanego tekstu odpowiedzieć sam, jest wiele za i wile przeciw, każdy waży jak umie… Próbując odpowiedzieć, starajcie się być samodzielni, porzucić to co się wam wtyka, czasami na siłę: o lewicowości i prawicowośći PIS. Dziękuję