Do tego momentu myślano w świecie, że można naturalnie kierować się zasadą szóstego błędu, czyli „błędu krótkiego dystansu”, wedle, którego zwolennicy ekonomii opartej na przymusie są przekonani, że zamiast oczekiwania aż „powolny i uciążliwy” system pracy sam się upora z jakimś problemem w zakładzie, pracodawca może po prostu nakazać gotowe „rozwiązanie.” Reed pisze:
Mimo, iż minęło już dwieście lat od czasu Adama Smitha, niektórzy ekonomiści nadal nie nauczyli się stosowania podstawowych zasad dotyczących ludzkiej natury. Mówią nam o „zwiększaniu produkcji”, jednak zalecają raczej kij niż marchewkę, by wyegzekwować wykonanie pracy.
Ludzie są istotami społecznymi i myślącymi, które osiągają postęp, jeżeli ze sobą współpracują. Współpraca zaś implikuje atmosferę wolności dla każdej jednostki ludzkiej, by mogła ona spokojnie realizować interes własny bez lęku przed represjami. Zamknijcie człowieka w zoo albo załóżcie mu kaftan bezpieczeństwa, a jego twórcza siła ulegnie wyczerpaniu.
Dlaczego Thomas Edison wymyślił żarówkę? Nie, dlatego, że jakiś planista mu to nakazał!
Czy tak bardzo wykształceni dyrektorzy Arlet i Piętka tej prostej zasady nie znają? Być może specjalnie o niej zapominają, ale czy osiągną przez to założone cele?
Przecież jak świat światem każdy wie, że z niewolnika nie ma dobrego pracownika.
Pomyślcie o tym Panowie czy warto za wszelką cenę tak nie szanować, gnębić i poniżać pracowników, którzy są niby wg. słów Rzecznika: "Największym skarbem tego zakładu"?????
Wajcha