Pierwsze emocje po ogłoszeniu propozycji legislacyjnej już opadły. Przyglądając się na chłodno założeniom projektu, można podkreślić wątpliwości podnoszone w ramach opiniowania oraz w toku konsultacji publicznych.
Największym zagrożeniem dla krajowego rynku finansowego, a w szczególności dla sektora pożyczkowego, wydają się być zapisy odnośnie ograniczenia pozaodsetkowych kosztów kredytów konsumenckich. W wielu opiniach projektu ustawy podkreślano, że przyjęto limity na zbyt niskim poziomie. Jakich konsekwencji dla rynku i dla konsumentów można by się spodziewać po „zbyt nisko zawieszonej poprzeczce”?
- Po pierwsze firmy pożyczkowe wycofałyby z udzielania finansowania najbardziej ryzykownym klientom oraz pożyczek na najkrótsze okresy i najmniejsze kwoty. To właśnie w tych przypadkach stosunek kosztów do potencjalnych zysków jest najbardziej niekorzystny.
- Po drugie, chcąc zrekompensować sobie utracone zyski w tych segmentach, przedsiębiorstwa pożyczkowe prawdopodobnie podniosłyby ceny dla pozostałych klientów.
Można by stwierdzić, że wycofanie się firm pożyczkowych z niektórych obszarów rynku oraz podniesienie cen stworzyłoby okazje dla innych instytucji finansowych. Problem w tym, że banki, które teoretycznie mogłyby zaoferować korzystniejsze warunki konsumentom, segment mikropożyczek omijają szerokim łukiem. Niewykluczone, żę lukę na rynku wypełniłyby zatem lombardy, czy podmioty funkcjonujące w szarej strefie. Ale czy to byłaby „dobra zmiana” w polskim systemie finansowym?