W zasadzie nikt nie powinien być zaskoczony. Trybunał Konstytucyjny uznał przygotowaną przez PiS nowelizację ustawy o zgromadzeniach za zgodną z Konstytucją. Chyba mało kto – włącznie z panem prezydentem Andrzejem Dudą, który nowelizację do TK odesłał – spodziewał się innego rozstrzygnięcia. Trybunał Konstytucyjny został nim już tylko z nazwy, choć być może była to ostatnia okazja, by udowodnić, że jest inaczej. Ale ktoś musiałby chcieć z niej skorzystać. Tymczasem pisowska większość parlamentarna jasno określiła, jaka jest obecnie rola tej instytucji i po co wybrała tam swoich sędziów: Trybunał ma sankcjonować przyjmowane przez PiS rozwiązania prawne. I tyle.
Nikt też chyba nie wątpi, jaki będzie wyrok TK w sprawie zapowiadanej nowelizacji ordynacji wyborczej do samorządów, w tym tak mocno krytykowanej za niezgodność z Konstytucją propozycji liczonej wstecz dwukadencyjności wójtów/burmistrzów. Stwierdzenia prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że sprawę zbada Trybunał Konstytucyjny, można uznać jedynie za kokieterię, żart lub kpinę (niepotrzebne skreślić).
Wyrok TK w sprawie nowelizacji prawa o zgromadzeniach ma jeszcze jeden wymiar – czysto formalny. Orzekali bowiem sędziowie – dublerzy, którzy zgodnie z wyrokami TK z grudnia 2015 roku sędziami TK nie są. Co więc z wyrokami orzekanymi w sprawach przez nich rozpatrywanych? Według prezes Julii Przyłębskiej wszystko jest w porządku. Ale niezależni konstytucjonaliści mówią o nieważnym wyroku lub „orzeczeniu nieistniejącym”… Jedno jest pewne: rządzący zgotowali nam taki bigos, że już mało kto cokolwiek z tego rozumie. A może właśnie o to chodziło?
W tym wszystkim będą się musieli odnaleźć sędziowie sądów powszechnych. Bo to im przyjdzie rozstrzygnąć spory np. w sprawie dublujących się zgromadzeń. Jedno trzeba przyznać – minister Zbigniew Ziobro robi właśnie wszystko, by sędziowie „odnaleźli się” we właściwy sposób…
Adam Jarubas