Zestawienie beneficjentów uwzględnia odmienne interesy. Wyłączając naturalną satysfakcję prezydenta UE wymieńmy chociażby maskowane umiejętnie zadowolenie prezesa Kaczyńskiego w związku z realizacją makiawelicznego planu, o którym donoszą niektóre media. Zgodnie z patriotyczną interpretacją szefowi PiS-u miała się powieść kolejna intryga. Z kolei lider opozycji bezapelacyjnie zyskał ponad 2 lata świętego spokoju; Grzegorz Schetyna może zatem w równej mierze winszować dawnemu przyjacielowi oraz sobie. Godnie, odważnie i asertywnie zachowała się wczoraj pani premier Szydło, co również stanowi wartość dodaną. Pokazała charakter w trudnej sytuacji, nie ugięła się pod presją, świadcząc o symbolicznej niezłomności polskiego rządu. Klasę zaprezentował również prezydent Duda – oficjalnym złożeniem gratulacji. Na rozszalałej od emocji scenie politycznej głowa państwa dowiodła, że potrafi wznieść się ponad wzajemne pretensje i okazać należny szacunek.
Oczywiście do sielanki jest wciąż jeszcze daleko, stąd szereg drobnych nieprzyjemności. W ludzkiej naturze leży niestety potrzeba ciągłego utwierdzania się w silnym nawet przeświadczeniu, że racja znajduje się po naszej stronie, więc i triumf stosunkiem 27:1 nie wystarczył do pełni radości. Celebrowanie przebiega momentami w stylu nader prowokacyjnym wobec drugiej strony, gdzie, pomimo właściwej narracji, znajduje symptomy sporadycznej goryczy. Wychodząc jednak z założenia, jakie przed laty publicznie poczynił nowo mianowany szef Rady Europejskiej, że tylko „optymizm zmienia świat na lepsze”, należy uznać szczyt unijny za pomyślny w całości.
Na swój sposób zyskali przecież wszyscy – Polacy i Europejczycy, mimo że Polska i Europa z osobna straciły. Tym bardziej warto docenić pozytywy, jeśli nawet w formie odrębnej konkluzji, gdyż afirmacja to dyplomatyczny samograj. W przeciwieństwie do zgoła samobójczej metody „liberum veto”, nad której szkodliwością, szczególnie teraz, nie ma chyba konieczności się rozwodzić.