Chciałbym zostać dobrze zrozumianym – nie proponuję wyrzeczenia się dziedzictwa, jakim jest obowiązujący hymn. Doceniam jego znaczenie dla rodzimej historii, gdy przez wieki wyrażał tęsknotę i nadzieję milionów Polaków na odzyskanie wolności, pozwalając im zachować wiarę nawet w najtrudniejszych chwilach – w trakcie zaborów, powstań, wojen i okupacji. Józef Wybicki napisał dzieło niewątpliwie ponadczasowe, lecz ten fakt nie powinien przesłonić konstatacji, że potencjał „Mazurka Dąbrowskiego” wyczerpał się w IIIRP. Nie jesteśmy już wszak jeńcami wojennymi na obcej ziemi, z których sformowano Legiony, mające dopiero przed sobą nierówny bój wyzwoleńczy. Egzystencja w systemie demokratycznym, w okresie relatywnego spokoju, siłą rzeczy obarcza nas troskami odmiennymi od problemów naszych przodków. Krzepiąca skądinąd refleksja, że „jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy” słusznie przypomina byśmy potrafili cenić błogosławiony stan obecny, aczkolwiek zdewaluowane recepty na wzrost morale typu „z szablą odbierzemy” znajdują rację bytu już chyba tylko na imprezach sportowych.
Albo Bonaparte, który dał przykład „jak zwyciężać mamy”, ale w ostatecznym rozrachunku nie powinien być jednak wzorem do naśladowania, o czym autor tekstu Pieśni Legionów Polskich sam jeszcze zdążył się przekonać przed śmiercią. Przypuszczam, że gdyby Józef Wybicki znalazł się w teraźniejszości sam by zmienił przesłanie Mazurka lub z radością napisał zupełnie nowy hymn – tym razem przeznaczony dla całego narodu, nie tylko zewnętrznej jego części (drzwi do kraju stoją dziś otworem przed ewentualnymi repatriantami, częstokroć dobrowolnie wybierającymi emigrację). Owszem, kluczową sprawą nadal jest zjednoczenie Polaków, niemniej realizacja tego celu nie wymaga już przepraw przez rzeki i morza. Współczesne przeszkody mają charakter stricte mentalny, toteż należy z inną pieśnią na ustach kroczyć ku przyszłości. Dotychczasowa wypełniła swoje przeznaczenie; dynamiczna ludowa melodia domaga się teraz świeższej interpretacji.
Z pewnością będzie nie lada wyzwaniem pogodzenie jej ze słowami, które by mogły zadowolić wszystkich, bo nie wystarczy tylko „dobra zamiana” tytułowego generała na innego wodza. Musimy jednak spróbować, jeśli alternatywą dla nowej syntezy jest upiorne widmo wtórnej aktualności "Mazurka Dąbrowskiego"; powrót czasów, kiedy wyłącznie fakt uporczywego, wbrew wszelkim okolicznościom, istnienia Polaków był jedynym dla ojczyzny pocieszeniem.