Wydaje się jednak, iż tym razem Rosjanie nie odpuszczają. Po żądaniach zaległego pół miliarda dolarów z ropę i gaz, co raz mocniej żądają zwiększenia swojej obecności militarnej na Białorusi i ustanowienia na jej terytorium nowych baz wojskowychj dla armii rosyjskiej. Przebąkuje się nawet co raz częściej o swoistej aneksji Białorusi przez Rosję. Dobrą po temu okazję stwarzać mają wspólne białorusko-rosyjskie manewry "Zapad-2017" i przerzucane na Białoruś olbrzymie ilości sprzętu i wojska z Rosji. Mówi się, że Rosja ma już przygotowane ponad 4 tys. wagonów do transportu wojska, a to może oznaczać przerzucenie nawet dwóch dywizji zmotoryzowanych.
Niby więc agrsji nie będzie - raczej braterska pomoc, ale kto wie jakie siły po manewrach "Zapad-2017" zostaną z Białorusi wycofane, a jakie zostana tam "przypadkiem" na dłużej, dla zapewnienia "większego bezpieczeństwa"...
Łukaszenko ma świadomość narastającej presji ze strony Rosji. Napięcie narasta co raz bardziej. Przejawem tego jest ostatnie aresztowanie prorosyjskich aktywistów na Białorusi, czy wydanie nakazu aresztowania Siergieja Dankwerta (szefa Rosselchoz-nadzora), który zdecydował o zamknięciu rosyjskiego rynku dla białoruskiej wołowiny. Prezydent Łukaszenko oskarżył go o działanie na szkodę białoruskich firm. Białoruś ogłosiła też, iż "wszczyna postępowanie sprawdzające" wobec grupy rosyjskich urzędników.
Zdarzenia te poprzedziła wypowiedź szefa kremlowskiego Instytutu Studiów Strategicznych Leonida Rieszetnikowa o Białorusi jako o sztucznie stworzonym, nieprawdziwym państwie i narodzie, uprawiajacym dyskryminację Rosjan. Prezydent Łukszenko zareagował na to odwołaniem wyjazdu na peterburski szczyt tzw. Euroazjaryckiej Unii Gospodarczej działajacej pod egidą Rosji.
Niedawno też Łukszenko publicznie stwierdził, iż „bratnia Ukraina walczy o swoją wolność” i wymownie dodał: "Nie wolno nam doprowadzić do takiej sytuacji. My jesteśmy narodem pokojowym”.
A że sytuacja taka może mieć miejsce, dobitnie świadczyła symulacja konfliktu pod nazwą "Hegemon-Baltic Campaign" przeprowadzona w Warszawie 23-26 stycznia br. z udziałem dowódców NATO. Założono w niej, iż po zainspirowanym z Moskwy przewrocie na Białorusi - Łukaszenka zostaje odsunięty od władzy i rządy przejmują siły promoskiewskie, które zapraszają na Białoruś rosyjskie wojska wraz z Gwardyjską Armia Pancerną, która znajdzie się na granicy z Polską. Wojna hybrydowa staje się faktem na pograniczu białorusko-polskim i krajów bałtyckich.
Założono, że obrona suwerenności Białorusi wymagałaby natychmiastowego nałożenia wyprzedzających sankcji wobec Rosji z wykluczeniem z systemu SWIFT, czyli międzynarodowej sieci służącej do wymiany informacji między bankami. To byłoby potężnym wstrząsem dla gospodarki Rosji i oznaczałoby upadek rosyjskich elit. Padały też głosy, że "Rosjanie muszą także zrozumieć, że jeśli Gwardyjska Armia Pancerna przybędzie do Polski, to tu zginie, i stracą Kaliningrad. Że to jest pewne i nie podlega negocjacjom."