Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Skąd widać lepiej, czyli m.in. o tym , jak Pan Wadim Tyszkiewicz fragment żywej przyrody najprawdopodobniej dla potomności ocalił.

Z przeczytanych w ostatnim czasie postów trzy zainspirowały mnie do tych oto przemyśleń swoim wspólnym mianownikiem. Otóż zarówno Pan Jarubas , jak i Pan Tyszkiewicz przedstawiając swoje życzenia i postulaty opierają się na tezie, że decydować winien ten, kto lepiej widzi, zaś lepiej widzi ten, kto bliżej siedzi. Oczywiście osoby myślące oraz takie , które już trochę życiu widziały, jak również i te , które obie te cechy łączą w sobie, wiedzą , że założenie to jest błędne. Składa się na to wiele przyczyn. Jedną z nich odkryłem w wieku kilkunastu lat, gdy podjąłem odważną próbę obejrzenia filmu „Klasztor Shaolin” z miejsca w pierwszym rzędzie .

Mamy więc pierwszy wniosek : widzieć z bliska, to nie zawsze widzieć lepiej.

Drugi dowód obalający tezę , przedstawioną teraz przez Panów odkryłem już kilka lat później, gdy dziewczyny zdominowały przedmiot mych zainteresowań i tak skupiając się na jednej, idącej po drugiej stronie ulicy, nie zauważyłem słupa, stojącego tuż przede mną.

I tu dochodzimy do wniosku drugiego: lepiej widzisz nie to, co jest bliżej, ale , co chcesz zobaczyć. Wynika z tego logicznie, że nie konieczne lepiej widzi ten , który jest bliżej, lecz ten , kto lepiej patrzy.

Oczywiście nie trzeba tłumaczyć takich argumentów, że ważne jest również użycie bądź nie przyrządu optycznego, bo np. jeśli ktoś będzie spoglądał wyłącznie przez pryzmat własnej kieszeni, to może uzyskać obraz znacznie bardziej rozmazany niż osoba stojąca dalej.

Więc ważne jest to wszystko, co składa się na jakość uzyskanego obrazu, ale ważne jest również to, a może najważniejsze, co mózg danej osoby jest w stanie zrobić z uzyskanymi obrazami, czy w ogóle jest zdolny do logicznych (sensownych) wnioskowań.

Wydaje mi się , że to wystarczy by wykazać, że to czy z perspektywy powiatu, czy centrali nie tak jest ważne , jak to: przez kogo – z jakimi kompetencjami intelektualnymi i moralnymi.

A czasy mamy podłe i takież obyczaje, a ludzie na miarę czasów.

I jeżeli komuś o dobro Ojczyzny chodzi, to niech najpierw, nim w jej obronie stawać publicznie zacznie i nad losem mateńki swej kochanej łzy ronić , o swoją cześć i wiarygodność zadba, by swym synostwem dodatkowo Matce naszej sromoty nie dodawać.

Odnosząc się do wiarygodności, Panem Jarubasem niecnie się posłużę. Niecnie, gdyż brakiem wiarygodności obciążam go nie jako człowieka i obywatela, lecz jako członka partii , której członkiem jest.

Może się mylę, ale nie pamiętam czasów po 1990, by PSL tak , jak obecnie nie miał nic do powiedzenia. Przez większość tych lat współuczestniczył w rządach i przez to nie może twierdzić , że nie miał wpływu na to, co się stało z polską edukacją. A stan jej jest tragedią. To nie krasnale doprowadziły do sytuacji, że studentka pierwszego roku prawa może nie wiedzieć co to jest strona bierna, a absolwent chemii twierdzi, że balonik napełniony helem opada po kilku dniach, bo gęstość znajdującego się w nim gazu zrównała się z gęstością otaczającego powietrza. Co sprawiło , że jednej w toku procesu edukacji, którego chce Pan Jarubas bronić umknęły podstawy gramatyki, a drugiemu – najnowsze odkrycia Archimedesa w dziedzinie fizyki. To bynajmniej nie są przypadki odosobnione. Taki półanalfabetyzm wśród młodzieży, to dzisiaj reguła. Oczywiście patrząc na poczynania PiSu po odniesionym zwycięstwie, zaczynam odnosić wrażenie , że nie ma tak złej w Polsce rzeczy, której nie dałoby się jeszcze bardziej zepsuć, ale tu naprawdę nie ma czego bronić i mówię to jako ojciec dzieci w wieku szkolnym.

Ponadto wydaje mi się , że poglądy Pana Jarubasa nawet w jego partyjnym środowisku stanowią margines. Dlaczego tak sądzę ? Otóż w okolicy Świąt Bożego Narodzenia uczestniczyłem w spotkaniu z ministrem Jurgielem – posłem z naszego okręgu. Oprócz wielu obserwatorów (frekwencja-mejkerów) było tam też kilku bardziej aktywnych uczestników, m.in. Starosta Powiatu Sejneńskiego –Pan Alszko, który na swą obecną posadę wskoczył z pierwszego miejsca listy PSL do Rady Powiatu. I oto ten Pan Alszko bardzo krytycznie podsumował rządy poprzedniej ekipy ( chyba była to koalicja PO-PSL) zwłaszcza w kwestii skutków , jakie te rządy wywarły na funkcjonowanie społeczności lokalnych; podziękował przedstawicielowi rządu Pani Beaty Szydło za ożywcze skutki podjętych do tej pory działań naprawczych i poprosił o wiecej!

O ile jednak Panu Jarubasowi zabrakło właściwej perspektywy do oceny perspektywy , z której ocenia, o tyle już Panu Tyszkiewiczowi zabrakło tych przymiotów , które o przywołanych wcześniej przeze mnie kompetencjach ludzkich stanowią.

Uważa ów Pan , że lepiej zagospodaruje środki od kogoś , kto miałby rozporządzać nimi z pozycji centrali. Już Imć Kochanowski pisał, a ja powyżej wykazałem , że to nie tak, gdyż

Jako ten we zbroi wytrwa, któremu czasem i w jedwabiu ciężko?

A zatem jak chce ktoś publicznym groszem roztropnie gospodarzyć , skoro swoim nie potrafi.

A nie potrafi Pan Tyszkiewicz , nie potrafi i w swoich publicznych oświadczeniach majątkowych skutecznie to wykazuje:

Ma ci on bowiem budynek biurowy w ścisłym centrum Zielonej Góry ( oświadczenie z 2002r podaje adres : Żeromskiego 17 ) . Byłem i obejrzałem przez googla tę piękną nieruchomość, którą , gdyby zlokalizowana była w innym rejonie kraju, zwyczaj nakazywałby zwać pożydowską kamienicą (ale to tak na marginesie). No i ta nieruchomość daje przychód. To i dobrze-, kamienica piękna , lokalizacja wspaniała – przychód powinien być. Ale dochodu nie daje – w zasadzie normalne: budynek stary , może w przeszłości zaniedbany, trzeba weń inwestować. Tylko tyle, że wartość tej nieruchomości od 2008 nic nie wzrosła (vide oświadczenia majątkowe). Ej Panie Wadimie! Publicznym groszem chcesz Pan zarządzać, a swoim majątkiem nie potrafisz. Toż nawet dziecko by z tej kamienicy dochód wyciągnęło. A Pan po kosztach?! (ale nie dokłada Pan?)

A teraz dęby… Kilka tej wielkości dębów, które pokazał Pan Tyszkiewicz na zdjęciu w swoim ostatnim poście , to powierzchnia co najmniej kilku arów. Zatem w grę wchodzi jedynie „nieruchomość rolna zabudowana o pow. 6010 m kw.” , kupiona od Skarbu Państwa na przetargu nieograniczonym za kwotę 30tys. Zł. A gdzież to takie przetargi SP organizuje , że ponad pół ha ziemi z takim drzewostanem , że o zabudowaniach nie wspomnę, za 30 tys. Zł można kupić? Oj chyba nie centrala ten przetarg organizowała?

I na koniec wniosek: jeżeli majątek narodowy ma być za darmo cwaniakom oddany, to może lepiej wszystkie drzewa wyciąć i sprzedać , a pieniądze społecznie, kolektywnie, narodowo przehulać. A przyroda sobie poradzi, za trzysta lat znów takie dęby ziemię naszych ojców porosną i może godniejszym szumieć będą.

Data:
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.