Zacznę od zamieszania z ilością pasażerów w samolocie rządowym. Z pompką dmuchającą zwaną z rozkoszą przez oponentów PiS –„tupolewizemem”. Skojarzenie miało być automatyczne: wicie, rozumicie… -o krok od katastrofy, próbowali wymusić lot przeciążonym samolotem itp. A sytuacja była w zasadzie normalna. Były dwa samoloty, jeden miał wylecieć w 6 godzin po pierwszym, na pokład pierwszego weszło podobno za dużo osób. Ponieważ doproszono na pokład Embraera dziennikarzy. Z ciężkim sprzętem. Samolot był przeciążony -niewyważony (tego przewidzieć koordynator lotu nie mógł!), należało opróżnić dwa rzędy foteli w kabinie głównej. To oznaczało dodatkowo konieczność opuszczenia samolotu przez kolejne 8 osób. I tu pies pogrzebany. Dyskusja, kto ma czekać kolejne godziny i lecieć dłużej niewygodną Casą przeciągała się. Opis redaktora Parfinowicza z DGP brzmi dramatycznie. „Tupolewizm” zagrożenie, interwencja brytyjskich służ lotnictwa naziemnego i –w domyśle- tylko stanowcza postawa kapitana lotu zagrożenie powstrzymała. Redaktor opisuje to „zagrożenie” dość dziwnie: „ Polowanie na zbędne kilogramy trwa w najlepsze. Obsługa naziemna w Lutą staje się coraz bardziej nerwowa. Nie zgodzi się na wylot źle wyważonego samolotu. Redaktor u używa wyraźnie czasu przyszłego. Co oznacza wprost: nikt jeszcze się z propozycją lotu przeciążonym samolotem nie zwracał. I nic dziwnego. Nikt tego wymóc nie mógł i jak widać nie chciał.
Zagrożenie powstało w głowie redaktora.
Podleję jednak nieco goryczy: jeśli rzeczywiście doproszono ludzi więcej niż było miejsc – to wina koordynatora, który był podobno na miejscu. On nie musiał znać zasad wyważania samolotu, ale liczbę miejsc- na pewno! O ile nie było tak, jak z tym rzekomym zagrożeniem wymuszenia lotu: czyli ludzi było tylko ile miejsc siedzących, a stali, bo dyskutowali, kto ma wysiąść z tych 8 foteli do obowiązkowego zwolnienia.
No i kwestia rozdziału lotów VIP. Powinna być lepiej doprecyzowany w instrukcji Head.
Kwestia przeszłości b. prokuratora Piotrowicza powraca co kilka lat jak bumerang. „Pod koniec 2013 r. Tomasz Sekielski w programie "Po prostu" w TVP pokazał, że Piotrowicz w 1982 r. oskarżał Antoniego Pikula, działacza "Solidarności" z Jasła. Za rozrzucanie ulotek Pikul siedział trzy miesiące w areszcie. Sam Pikul w programie potwierdził, że był oskarżony przez Piotrowicza, ale podkreślał, że prokurator nie był nadgorliwy.”(..)
„Prokurator Piotrowicz nie był szczególnie gorliwy, przyniósł mi nawet ubranie do aresztu” – relacjonował Pikul spotkanie (..)
Rok 2016: Pan Piotrowicz nigdy mi nie pomagał" W "Faktach po Faktach" Antoni Pikul, dzisiaj wiceburmistrz Jasła, powiedział, że Piotrowicz nie mówi prawdy. - Jeszcze raz powtarzam: pan Piotrowicz, jeśli chodzi o moją osobę, nie wykonał żadnego gestu pomocy - oświadczył. (http://www.tvn24.pl) . „Mec. Karol Heliński z Krosna, który w stanie wojennym był obrońcą w procesach politycznych, przyznaje, że w sądowej sali nie miał do czynienia z Piotrowiczem jako oskarżycielem: - Do tych spraw wyznaczano zaufanych śledczych - stwierdza.” Wniosek, jaki można wysnuć z powszechnie dostępnych informacji oskarżycielskich i wyjaśnień Piotrowicza dla mnie jest prosty: opozycjonistą pan Piotrowicz nie był, ale też nie był gnębicielem zaangażowanym w ściganie działaczy opozycyjnych. Współpracownicy z późniejszych lat wyrażają się z uznaniem o jego kompetencjach jako prawnika. I prawdopodobnie te kompetencje zaważyły na wysokiej pozycji pana Piotrowicza w Komisji Sejmowej oraz przesądziły w pracach nad aktami prawnymi.
I łyżeczka dziegciu: albo usłyszmy jasne wyjaśnienia potwierdzające słowa pana Piotrowicza, albo niech pracuje dalej w Komisji, ale nie, jako jej szef.
Oba opisane przypadki są dowodem wprost, jak można z kropli mydła zrobić bańkę o wielkości koła do hula-hop. Coś tam było i dmuchamy ile wlezie.
Na koniec dodam chochlę dziegciu: komunikacja werbalna strony rządzącej w obu przypadkach –jest mniej niż marna.
P.S. Bawi mnie wzmożenie moralne niektórych posłów opozycji. Pani Lubnauer z Nowoczesnej żąda odwołania Piotrowicza z funkcji szefa Komisji. Natomiast jej samej nie przeszkadza obrona działalności Bolka w życiorysie Lecha Wałęsy, ani własnych rodziców w PZPR.”
O Piotrowiczu: (..) Nowoczesna nie ma zamiaru walczyć o prawa osób, które były członkami organów opresji w czasach PRL, co nie zmienia faktu, że ustawa dezubekizacyjna stosuje odpowiedzialność zbiorową. Jeśli ktoś broni dziś komunistów, to Prawo i Sprawiedliwość. To jego twarzą jest pan Piotrowicz, którego mimo jego przeszłości koledzy partyjni usprawiedliwiają. „
O swojej rodzinie: „Moi rodzice działaczami PZPR nie byli, ale rzeczywiście do partii należeli. Nie pełnili żadnych funkcji w PZPR – powiedziała nam wiceprezes Nowoczesnej, gdy zapytaliśmy o przeszłość jej rodziców..(..)”
http://niezalezna.pl/49154-piotrowicz-odpowiada-sekielskiemu-nie-bylem-prokuratorem-stanu-wojennego
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/lot-szydlo-z-londynu-dziennikarz-relacjonuje,697262.html
http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/998757,tupolew-katastrofa-wypadki-politycytupolewizm.html
http://m.se.pl/wiadomosci/opinie/katarzyna-lubnauer-nie-bronimy-praw-esbekow_923374.html