Jaka jest różnica między magią a iluzją? Otóż przy pomocy czarów można np. wypełnić zobowiązania, których koszt przekracza nasze możliwości finansowe. Iluzja zaś sprowadza się do oszustwa. Polega więc na odwróceniu uwagi od braku środków w taki sposób, aby przekonać widownię, że oto udało się dokonać niemożliwego. Premier Morawiecki, pomimo wielu innych cnót, niestety nie jest czarodziejem, a i w dziedzinie kuglarstwa wiele mu jeszcze brakuje do perfekcji. Stąd raczej niewielki entuzjazm tych, którzy baczniej przyglądają się jego zgranym sztuczkom.

Rzecz jasna, część publiki nadal wykazuje szczerą nadzieję, że mimo wszystko dystyngowany pan w garniturze reprezentuje sobą coś więcej niż zwykli magicy w cylindrach, lecz takim ludziom niewiele potrzeba do szczęścia. Wystarczy w budżecie zapisać rozdawnictwo pieniędzy na dzieci, obniżony wiek emerytalny i jeszcze przyzwoitą wysokość kwoty wolnej od podatku, a ich gromkie brawa zagłuszą głos rozsądku sceptyków, którzy w podobne rachunki nie wierzą z zasady.

Sceptykom psuje całą zabawę świadomość, że bez udziału sił nadprzyrodzonych nawet najuczciwszy polityk pod słońcem nie rozda nic ponad to, czym dysponuje. A tak się składa, że wśród postaci z doświadczeniem w bankowości występują jedynie iluzjoniści. Czasem mistrzowie, którzy potrafią pieniądze zdematerializować, lecz na tym się kończy zakres ich kompetencji. Tymczasem umiejętność dochowania sekretu sztuczek wyznacza kunszt w tym rzemiośle. Jeśli tajemnica „czarowania” wychodzi na jaw po ledwie kilku miesiącach, źle to świadczy o warsztacie „czarodzieja”. Przeciętny widz gotów w takiej sytuacji uznać, że cena biletu nie konweniuje z jakością przedstawienia, w którym przyszło mu wziąć udział.

Chcemy łatwo uwierzyć w oszustwo, niezależnie od tego czy dotyczy królika wyciąganego z kapelusza, czy obietnic z kampanii wyborczej. Refleksja jest absolutnie niepożądanym efektem zabiegów iluzjonisty. Kiedy zdarza się przeciętnemu uczestnikowi zwrócić uwagę na sens występu cały dotychczasowy wysiłek należy uznać za daremny.

Ponieważ istota sztuczek Mateusza Morawieckiego zawiera się w bilansie ekonomicznym warto, żeby zmienił repertuar na coś, co zaskoczy bardziej niż podwyżka podatków. Albowiem ukryta w uldze dla zarabiających kilkaset złotych miesięcznie stanowi jednak zbyt ewidentny numer, nawet dla łatwowiernych apologetów iluzji patriotycznej. Niektórzy mogą wręcz poczuć się, jakby splunięto im w twarz.