Świętokrzyski senator Jacek Włosowicz, wybrany z listy PiS, który za organizację konferencji odpowiadał, przekonuje, że – ujmując rzecz w skrócie – wszystko było w porządku, bo podczas spotkania w sumie sporo też mówiono o zmianach klimatycznych. I jak to na tego typu konferencjach bywa, wypowiadali się eksperci. Domyślamy się, że „klimatyczni”, rzecz jasna. Kto konkretnie? Konkretnie to ekspertka Beata Kempa, po niej inny fachowiec od zmian (klimatu, oczywiście), Jacek Kurski, a oprócz tego znany działacz (meteorologiczny), Piotr Duda, „w cywilu” szef NSZZ Solidarność. Gdyby więc ktoś przypadkowo zechciał dziś zorganizować konferencję klimatyczną – listę ekspertów ma podaną na tacy.
W wyjaśnieniach dla „Newsweeka” senator Jacek Włosowicz przytacza nawet „klimatyczne” wypowiedzi prelegentów. Zgodnie z sugestią sienkiewiczowskiego klasyka „Kończ waść, wstydu oszczędź”, nie będę ich tu przytaczał, samo czytanie wywołuje rumieniec zażenowania… Ponieważ senator postraszył „Newsweek” pozwem, sąd zapewne będzie miał okazję rozstrzygnąć „ile eksperta było w ekspercie”, a konferencji o klimacie w konwencji programowej Solidarnej Polski (szeroko zresztą relacjonowanej przez media, bynajmniej nie jako konferencję o ocieplaniu czegokolwiek, a już zwłaszcza klimatu).
Przy okazji tej sprawy pojawił się wątek, który de facto nie powinien być potraktowany „przy okazji”. Chodzi o ujawnienie wpłat na konto partii, dokonywanych przez rodziny i współpracowników znanych członków Solidarnej Polski, w tym obecnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, prezesa Jacka Kurskiego, byłego europosła Tadeusza Cymańskiego czy senatora Jacka Włosowicza. Oczywiście zrozumiałe jest, że najbliższa rodzina polityków z reguły wyznaje podobne poglądy i idee. A więc i szczodrości rodziny nie należy się dziwić. Pytanie tylko, skąd np. córki T. Cymańskiego wzięły znaczne kwoty (w sumie 115 tys. zł przekazane przez rodzinę) wpłacone przez nie na konto partii? Wzięły kredyt, jak sugeruje sam poseł? Rodzina Jacka Kurskiego (matka, syn i córka – studentka) wpłaciła w sumie ponad 230 tys. złotych. Dorzucili się nawet rodzice (emeryci) senatora Jacka Włosowicza. Dorzucił się także, kwotą 45 tys. zł, kolega senatora z podkieleckiej Nidy (dziś fotograf Polskiej Grupy Zbrojeniowej – swoją drogą, jak oni go w tej Nidzie znaleźli? Widać w warszawskiej siedzibie już im zabrakło fotografów…). To – zupełnie przypadkowo – ten sam obywatel, który wcześniej otrzymał pieniądze z europejskiej frakcji MELD, której członkiem w ramach Parlamentu Europejskiego była kiedyś Solidarna Polska. I ten sam, który nie bardzo pamięta, za co dostał z MELD (czyli z pieniędzy Parlamentu Europejskiego) 200 tysięcy złotych…
Czy tym dziwnym przepływom finansowym nie powinna się przyjrzeć prokuratura? Łatwo powiedzieć, ale kto się odważy prześwietlić partię swojego szefa? A może wszyscy czekają, aż Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF), który dziś bada podobną sytuację w Danii, rozszerzy swoje prace także i na Polskę?
W 2005 r. , gdy wybuchła afera z tzw. „słupami” posła Janusza Palikota (miał wręczać studentom po 12 tys. złotych, które to pieniądze przelewali później na konto jego komitetu wyborczego) politycy Solidarnej Polski grzmieli o skandalu, nielegalnym finansowaniu i upadku wiarygodności. Niby racja. Ale trochę słabo to brzmi, gdy za strażnika moralności próbują robić osoby, jak ulał pasujące do staropolskiego porzekadła o diable, co to się ubrał w ornat i ogonem na mszę dzwoni…
Adam Jarubas