Ten cytat z Hamleta przyszedł mi do głowy podczas słuchania wystąpienia premiera Morawieckiego na Kongresie 590, kiedy prezentował swoją ‘Konstytucję biznesu’. Po skończeniu tego wystąpienia pomyślałem za św. Mateuszem: „poznacie ich po ich owocach”.
W broszurze rozdanej uczestnikom Kongresu 590 zaznaczono na niebiesko pewne ważne zasady:
- Zasada wolności działalności gospodarczej
- Działalność nierejestrowa (przychód miesięczny nie przekracza 50% płacy minimalnej – WK)
- Zasada „co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone”
- Zasada uczciwej konkurencji i poszanowania dobrych obyczajów oraz słusznych interesów innych przedsiębiorców i konsumentów
- Zasada domniemania uczciwości przedsiębiorcy
- Zasada rozstrzygania wątpliwości faktycznych na korzyść przedsiębiorcy
- Zasada przyjaznej interpretacji przepisów (in dubio pro libertate)
- Prawo do oceny jakości obsługi w urzędzie
- Zasady pogłębiania zaufania, proporcjonalności, bezstronności i równego traktowania (przez urzędy państwa – WK)
- Zasada odpowiedzialności urzędników za naruszenie prawa
- Zasada pewności prawa
- Zasada udzielania informacji
- Zasada polubownego rozwiązywania kwestii spornych
- Reguła interpretacyjna co do pierwszeństwa stosowania ustawy – Prawo przedsiębiorców
- Ulga na start
- Zasada szybkości działania
- Zasada współdziałania organów
- Punkt Informacji dla Przedsiębiorcy
- Objaśnienia prawne (zapewnienie jednolitego stosowania przepisów prawa – WK)
Wszystko to ładnie wygląda i jest z pewnością słuszne, ale tak prawdę powiedziawszy to są zasady tzw. zdroworozsądkowe i można powiedzieć, że aż dziw, że nie są obecne w polskiej rzeczywistości gospodarczej.
Niepokój budzić mogą pewne sformułowania w dalszej części ‘Konstytucji biznesu’. Przytoczę tylko kilka z nich:
- (Art. 53. 1.) Nie można równocześnie podejmować i prowadzić więcej niż jednej kontroli działalności przedsiębiorcy. Nie dotyczy to sytuacji, gdy: (i tu lista 10 wyjątków …)
- (Art. 59.) Wniesienie sprzeciwu nie jest dopuszczalne, gdy organ przeprowadza kontrolę, powołując się na przepisy art. 47 ust. 2 pkt 2, art. 50 ust. 2 pkt 2, art. 53 ust. 1 pkt 2, art. 54 ust. 2 pkt 2 i art. 62.
- (Art. 61.) Przepisów art. 53 i art. 54 nie stosuje się: (lista wyjątków …)
- (Art. 62.) Przepisów art. 47, 48, 50, 51, 53 i 54 nie stosuje się wobec działalności gospodarczej przedsiębiorców w zakresie objętym: (lista wyjątków …)
- (Art. 63. 1.) Przepisów art. 47, art. 51, art. 53 i art. 54 nie stosuje się w odniesieniu do kontroli: (lista wyjątków …)
Nie jestem prawnikiem i nie jestem w stanie prześledzić tych wyjątków, ale znając życie mogę sądzić, że mogą one stać się furtką na swobodę interpretacyjną urzędników.
Premier Morawiecki w swoim wystąpieniu na Kongresie z wielką estymą przywołał książkę Mariany Mazzucato ‘Przedsiębiorcze państwo’ (The Entrepreneurial State: Debunking Public vs. Private Sector Myths). Bardzo mnie to zmartwiło, bo jeśli ta wyjątkowo szkodliwa książka staje się wzorcem do działania dla polityka mającego tak duży wpływ na kształt życia gospodarczego w Polsce to możemy spodziewać się wielu niedobrych rzeczy (Deirdre McCloskey zapytana o książkę Mazzucatto odpowiedziała: „To wyjątkowo głupia książka. To naprawdę bzdurna idea.”).
Zatem premier Morawiecki ma już dwóch ulubionych ekonomistów: Justina Yifu Lina i Marianę Mazzucato. To nie wróży nam nic dobrego. Miałbym propozycję by, na zasadzie uzupełnienia, Pan premier przeczytał choć kilka książek innego sortu. Na początek proponowałbym by przerobił wspaniale napisaną ‘Ekonomię w jednej lekcji’ Henry Hazlitta, a przede wszystkim by wziął sobie do serca podstawowe przesłania (lekcję) Hazlitta i Frederica Bastiata, że „Sztuka ekonomii polega na tym, by spoglądać nie tylko na bezpośrednie, lecz także na odległe skutki danego działania czy programu; by śledzić nie tylko konsekwencje, jakie dany program ma dla jednej grupy, lecz także te, jakie przynosi wszystkim”.
Wiem, że premier Morawiecki nie ma zbyt wiele czasu na przyjemne lektury ekonomiczne, dlatego nie odważę się zaproponować mu przeczytanie magnum opus Ludwiga von Misesa ‘Ludzkie działanie’, ale myślę, że trzy krótkie książeczki Misesa, mianowicie ‘Interwencjonizm’, ‘Planowany chaos’ i ‘Biurokracja’, mogłyby być bardzo użyteczne w kształtowaniu myślenia o gospodarce. Naturalnie, gdyby premier Morawiecki miał ochotę to gotów jestem polecić wiele innych ciekawych (‘otwierających umysł’) i w miarę krótkich lektur, pomocnych politykowi mającemu tak duży wpływ na polską gospodarkę.
Lubię ‘papierki lakmusowe’ pomocne w stwierdzeniu kierunku dobrych zmian. Takim papierkiem lakmusowym polskiej transformacji była dostępność papieru toaletowego w polskich sklepach. Myślę, że w przypadku ostatnich propozycji premiera Morawieckiego ‘papierkiem lakmusowym’ jego dobrych intencji i chęci wprowadzenia realnych zmian byłoby szybkie wprowadzenie zwolnienia z opłat mikro-przedsiębiorców zarabiających mniej niż 3000 zł miesięcznie. Mówił o tym w trakcie swojego wytępienia na Kongresie. To naprawdę można wprowadzić stosunkowo szybko, bez zbytniej straty dla budżetu. Myślę, że trzy miesiące byłoby dostatecznie długim czasem. Takie skuteczne działanie z pewnością przyczyniłoby się do wzrostu zaufania do rządu. A o braku tego zaufania oraz o potrzebie wzrostu tego zaufania mówił Pan wicepremier Mateusz Morawiecki na Kongresie 590.
PS. Na Facebooku, po powrocie z Kongresu napisałem: Wszyscy zachwycają się tym, że naczelną zasadą będzie „co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone”. Fajnie, ale aby to było skuteczne to prawa musi być mało i musi być jasne. Cóż z tego, że zasada będzie obowiązywała jeśli zakazów będzie tak dużo, że na wolność gospodarczą pozostanie drobny margines. W tym roku będzie opublikowanych ok. 32 000 stron nowego prawa. Jeśli od wielu lat ‚produkuje się’ ok. 30 000 stron nowych przepisów to co warta jest zasada „co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone”? W takiej konstytucji biznesu powinno być odwołanych 90% (a najlepiej 100%) obowiązujący przepisów ograniczających przedsiębiorców, a tego nie zauważyłam ani w ‚Konstytucji dla biznesu’, ani w wypowiedzi premiera Morawieckiego.
To jest takie samo fetyszyzowanie tej zasady jak twierdzenie, że ‚podatek liniowy jest dobry’. Cóż mi z tego, że podatek będzie liniowy, jeśli wynosił on będzie 50%. To ja wolę podatek progresywny z 15 progami podatkowymi, przy czym ten ostatni, krańcowy, próg będzie na poziomie 15%. Podatki mają być niskie, proste i jasne.