Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Tajwan nie klęka

Tajwan nie klęka
źródło: (Pixabay)

Tajpej, stolica „Republiki Chińskiej” (Tajwanu) to miasto czyste, przestronne, nowoczesne, z zabudową, którą spotyka się w największych aglomeracjach na całym świecie. Stolica liczy 2,7 miliona mieszkańców (a więc żyje w niej mniej więcej co dziewiąty Tajwańczyk) i jest nie tylko stolicą administracyjną, ale prawdziwym politycznym sercem państwa. W jego centrum mieści się atrakcja turystyczna, która wiele mówi o historii ostatnich 70 lat państwa tajwańskiego czyli dawnej Formozy. Poświęcono je ojcu chrzestnemu antykomunistycznych Chin, który po porażce z Mao Tse Tungiem znalazł się na nieodległej emigracji właśnie tutaj.

Muzeum „ojca Tajwanu”

Obowiązkowy punkt programu: wizyta w mauzoleum Czang-Kaj Szeka, ojca Tajwanu w obecnym kształcie. Akurat w dniu, w którym jestem przypadają 130 urodziny przywódcy „państwa chińskiego na uchodźstwie”. Zaznaczają to odpowiednie napisy po chińsku z arabską liczbą „130”. Coś mi tu nie pasuje. Pamiętam przecież, że Czang-Kaj Szek urodził się w 1887 roku. Na wszelki wypadek sprawdzam: tak, starzeję się, owszem, ale pamięć mi jeszcze, Bogu dzięki, dopisuje. Dopiero panna Wej Ji tłumaczy mi z ujmującym uśmiechem, że to taka tradycja: jeden rok dodaje się każdemu, bo ciąża to też życie. Czy to nie argument w polskiej debacie na temat ochrony życia nienarodzonych?

Obserwuję w mauzoleum uroczystą zmianę warty. Inna niż te znane mi z Polski i Europy. Specjalny ceremoniał, nadzwyczajna celebra, ekwilibrystyczne ćwiczenia z karabinami, pompa, przepych. Potem widzę, jak obecni tam Europejczycy przedrzeźniają gesty tajwańskich żołnierzy z gwardii honorowej, gesty pompatyczne, przesadne, łatwe do obśmiania. Ja tego nie czynię: gość ma szanować obyczaje czy obrzędy gospodarzy, obojętnie czy Polak na Tajwanie czy Syryjczyk lub Afgańczyk w Polsce.

Zmiany warty są w mauzoleum co godzinę, między dziewiątą a siedemnastą. Żołnierze są całkowicie w bieli: mają białe uniformy i białe hełmy. Tylko buty są czarne, a wyłogi złote. To wszystko odbywa się na tle białych marmurów Chiang Kai-shek Memorial Hall.
Życiorys żołnierza i rewolucjonisty Czang-Kaj Szeka wiele mówi o obyczajach chińskiej prowincji przełomu XIX i XX wieku. Matka ożeniła go w wieku 14 lat z panną Fumei z tej samej wioski, Ksiku, w prowincji Cejjang. Miał syna Czang Czing
-Kuo dziewięć lat potem, szybko się rozwiódł. Z drugą żoną, która odegrała wielka rolę w jego politycznej karierze, dzieci nie miał, ale jak wszyscy znający się na rzeczy mówią doczekał się licznego, pozamałżeńskiego potomstwa. Pani z tajwańskiego MSZ zapytana o to kłania się grzecznie i odpowiada, że liczba dzieci Czang-Kaj Szeka „na boku” nie jest znana, a jeśli to wiedzą to tylko ich służby specjalne. W rzeczy samej, wtedy nie było jeszcze tabloidów.

Przyszłemu przywódcy państwowemu umiera ojciec, gdy chłopak ma ledwie trzy lata. Tacy ludzie zwykle mają twardszy niż inni charakter. Młody uczeń Czang miał go chyba w nadmiarze, bo pokłócił się z dyrektorem szkoły i edukacji nie skończył. Potem była już szybka kariera wojskowa, rozpoczęta w wojskowej akademii Kuomintangu, której mottem było: „Braterstwo, Zręczność, Szczerość”. Kolejny etap to kierowanie I Wschodnią Ekspedycją w 1925 roku. To w walce zbrojnej wykuwało się przywództwo zarówno Czang-Kaj Szeka, jak i jego największego rywala, szefa chińskich komunistów, ostatecznego zwycięzcę w tym boju o „Państwo Środka” Mao Tse Tunga. Na ścianie tajpejskiego muzeum mniej pompatycznego – o co nietrudno – niż nieznośne mauzoleum Lincolna w Waszyngtonie widzę fotografie z czasu, gdy ta wojna chińsko-chińska nie była jeszcze rozstrzygnięta: Czang z Roosveltem i Churchillem w Kairze 1943. A później Czang wysiadający z olbrzymiego czarnego cadillaca. I jeszcze wiele innych pamiątek z życia fascynującego człowieka, męża stanu, wojownika, chrześcijanina, który całą karierę poświęcił walce o niepodległość swojego kraju, a jej dużą cześć od uchronienia go od komunizmu.

Po wyjściu z mauzoleum po lewej widać gmach opery, po prawej teatr narodowy.

Chiński tygrys i tajwańska dzielna myszka

Jestem na Tajwanie akurat w dniu wizyty liderki opozycyjnej partii KMT Hung Hsiu-czu do Pekinu i jej spotkania z prezydentem ChRL Ksi Jinpingiem. W prasie sprzyjającej rządowi pisze się wprost o zdradzie narodowej, a co najmniej o braku obrony interesów Tajwanu. Zapewne niedoszłej prezydent (po słabych sondażach własna partia wycofała ja z kampanii wyborczej!) chodzi o pokazanie, że tylko rząd KMT w Tajpej może dobrze ułożyć stosunki tajwańsko-chińskie. Ale jak to często bywa pod różnymi szerokościami geograficznymi, jest tu jeszcze jeden kontekst, o którym się nie pisze: wymiar wewnątrzpartyjny. Przewodnicząca Kuomintangu chce, spotykając się z przywódcą jednego z dwóch najpotężniejszych krajów świata, po prostu umocnić swoją pozycję we własnej partii. Czasem za wielką polityką kryje się, nie tylko w Azji, całkiem mała, przyziemna „polityczka”.

A tymczasem chiński tygrys obserwuje tajwańską myszkę. Obserwuje tym uważniej, że prawa łapka myszki (KMT) idzie w stronę Pekinu, a lewa (DPP) wręcz przeciwnie. Przyszłoroczny kongres Komunistycznej Partii Chin ma ponoć wystosować ultimatum wobec Tajpej i określić czas, aby „zaprowadzić spokój na Tajwanie”, trawestując francuskie powiedzenie z okresu po Powstaniu Listopadowym („spokój panuje w Warszawie”). Na razie trwa spór o interpretację „konsensusu z 1992 roku” czyli porozumienia między jednymi a drugimi Chińczykami w myśl, którego Tajpej wyrzeka się ogłoszenia niepodległości, a Pekin nie ingeruje w wewnętrzne sprawy Tajwanu. Tyle, że ta umowa ma już prawie ćwierć wieku i trąci, nomen omen, myszką. Dla obu stron zresztą. Choć mam wrażenie pytałem o to zresztą ministra spraw zagranicznych Davida Tawei Lee że to Pekin jest bardziej sceptyczny wobec Tajpej niż Tajpej wobec Pekinu.

Współpraca z Tajwanem: Węgrzy i Słowacy już czerpią zyski

Kraje tworzące Unię Europejską są piątym (a były czwartym) handlowym partnerem Tajwanu na świecie. Z kolei dla państw UE Tajwan jest siódmym partnerem gospodarczym w Azji. Nawet naprężenie w relacjach między Pekinem a Tajpej nie zmieni ożywionych relacji handlowych.

Z kolei dla Polski Tajwan jest ósmym partnerem na kontynencie azjatyckim, a z krajów Unii Polska, choć jest jednym z sześciu najbiedniejszych unijnych członków pod względem PKB na głowę mieszkańca, to z racji swojego wielkiego rynku (szósty co do wielkości w UE ‒ a po Brexicie piąty) jest ósmym partnerem Tajwanu w Unii. Teraz nastąpi zapewne ożywienie w relacjach gospodarczych polsko-tajwańskich z racji podpisania w końcu po kilkunastu (sic!) latach negocjacji umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania między Warszawą a Tajpej. Węgrzy zrobili to już sześć lat temu, Słowacy pięć. To dzięki temu relacje handlowe (i inwestycje) między Tajpej a Budapesztem kwitną. Pragmatycznemu Wiktorowi Orbanowi jakoś nie przeszkadza, że jednocześnie w ostatnich latach najbardziej ze wszystkich państw nie tylko Grupy Wyszehradzkiej, ale i całej „nowej” Unii postawił na Chiny. Nie uznał bynajmniej, że współpraca z Tajwanem mogłaby zdenerwować zdroworozsądkowych przecież Chińczyków z Chin kontynentalnych. To dobry wzór dla nas. Szkoda jednak, że ileś inwestycji i miejsc pracy uciekło już Polsce przez odłożenie gdzieś na zakurzoną półkę umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania, którą Węgry podpisały w 2010, a Słowacy w 2011 roku. Rozmawiałem w Tajpej, skądinąd z inicjatywy szefa MSZ Tajwanu, z właścicielem jednej z największych firm na wyspie, która zdążyła już pobudować dwie fabryki na Słowacji, pomijając inwestycje w Holandii i filię w Niemczech.

Tajwan jest odrębnym bytem na politycznej mapie Azji, ale jednak jest coś, co łączy elity władzy tego kraju, ale też Chin, Japonii, Korei Południowej i Singapuru. To poczucie, że Głową Państwa (w przypadku „Kraju Kwitnącej Wiśni” dotyczy to funkcji premiera) zostaje się przed wszystkim dzięki poparciu wielkiego biznesu i dużym pieniądzom.

Elity finansowe Tajwanu z jednej strony chcą współpracy z olbrzymim rynkiem Chin kontynentalnych, a z drugiej strony boją się zmajoryzowania i wchłonięcia przez mające niebywały kapitał firmy z ChRL. Dlatego też nie tylko protestującym podczas poprzednich rządów studentom, ale też sporej części przedsiębiorców podobała się wypowiedź pani prezydent Caj Ing-wen podczas uroczystości obchodów 105. rocznicy powstania Republiki Chińskiej (1911-2016). Mówiła ona, że: „Tajwan nie będzie przed nikim klękał”...

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (17.11.2016)

Data:
Kategoria: Świat

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.