Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Coś więcej niż spór o falangę

Jesteśmy naocznymi świadkami zacierania się granicy między rzeczywistością wirtualną a prawdziwym życiem. Oto sprawa blokad nałożonych na konta organizacji narodowych na portalu społecznościowym Facebook nabiera dalszego biegu, po tym jak w protest przeciwko cenzurze włączyli się rodzimi przedstawiciele mediów i polityki. Batalia w obronie wolności poglądów może okazać się precedensem i być pierwszym w historii przypadkiem, kiedy środowiska patriotyczne, czyli ludzie z krwi i kości, staną naprzeciw narzędziom do filtrowania treści zamieszczanych w Internecie – bezdusznej istocie złożonej z szeregu zer i jedynek.

Coś więcej niż spór o falangę
źródło: Google Grafika

Światowa ekspansja popularnego Facebooka przebiegała dotychczas bez większych przeszkód, Polska jest bodaj pierwszym miejscem, gdzie ognisko oporu przybrało tak zorganizowany charakter. Sceptycyzm wyrażano raczej w odniesieniu do samej idei portalu niż metod zarządzania i obowiązujących na nim zasad, które na pozór zdawały się zbieżne z definicjami sprawiedliwości oraz ładem prawnym państw. Tam jednak, gdzie konfrontują się ludzkie opinie nie sposób zapobiec wyładowaniom, nawet gdy jest to proces regulowany przez najdoskonalsze skrypty. Prędzej czy później zderzenie frontów światopoglądowych, które od wieków dzielą ludzkość musiało wywołać burzę także na wirtualnym polu i prawdę powiedziawszy rozpiera mnie duma, że właśnie nasz kraj służy za płaszczyznę do analizy tego zjawiska.

Uważam, że spór środowisk narodowych z administracją Facebooka o symbol falangi jest doskonałym pretekstem do podjęcia znacznie poważniejszego problemu natury etycznej, który w istocie unieważnia wszelkie linie podziału między prawicowym rozsądkiem i lewicową wrażliwością. W szerszym kontekście ten lokalno-globalny konflikt rodzi bowiem pytanie o pozycję człowieka w relacjach ze sztuczną inteligencją, wobec realiów coraz większej obecności automatyzmu, gdzie stopniowo zanika przestrzeń dopuszczająca obronę własnych racji poprzez wymianę argumentów. Na obecnym etapie wciąż jeszcze kontrolę nad procesami sprawuje człowiek, pełniąc rolę swego rodzaju instancji odwoławczej. Sądząc po kierunku, w jakim zmierza rozwój technologii weryfikacja niekorzystnych „wyroków” maszyn w przyszłości będzie jednak coraz trudniejsza, a docelowo stanie się całkowicie niemożliwa do uzyskania przez użytkownika czy grupę. Inteligentne programy rozpoznawać będą nie tylko dane, ale również ich kontekst i na tej podstawie nieodwołalnie oszacują stopień zgodności z zasadami. W ten sposób z każdego systemu wyeliminuje się treści i zachowania niepożądane przez twórców, którzy w takim układzie zyskają iście boski status.

Tego typu rozważania w chwili obecnej wciąż mogą się wydawać abstrakcyjne, lecz wobec postępującej cyfryzacji, rychłego uzależnienia egzystencji ludzkiej od systemów informatycznych, warto pochylić się nad nimi już teraz, zanim kwestia trwających sporów ideologicznych zostanie rozwiązana w sposób, który nie spodoba się żadnej ze stron. Należy sobie uświadomić, że w perspektywie następnej dekady nie Facebook jest głównym zagrożeniem, natomiast stawka znacznie przewyższa kwestię prawa do manifestowania patriotyzmu za pomocą kontrowersyjnej symboliki. Wirtualne struktury wciąż jeszcze można zbojkotować, ponieważ społeczności oraz ich działalność nadal opierają się przede wszystkim na bezpośrednim kontakcie. Jak Marsz Niepodległości, który jest realnym wydarzeniem i odbędzie się na ulicach Warszawy, niezależnie od regulaminów tego czy innego portalu. Zbliża się jednak wielkimi krokami etap przełomu, kiedy przestrzeń publiczna i prywatna ulegnie materialnej przemianie w interaktywne centra sterowane linijkami kodu, który dziś jeszcze służy celom moderowania aktywności rozbieżnych z wykładnią świata wzajemnego szacunku i tolerancji, ale nazajutrz może z identycznych przyczyn ograniczać prawa obywatelskie mieszkańców nowoczesnego polis.

Scalenie realiów ze światem wirtualnym nie jest mrzonką, lecz podstawowym założeniem koncepcji tak zwanego „Internetu rzeczy”, który ze stadium wyobrażeń wchodzi właśnie w fazę testów. Wynalazki takie jak Google Glasss czy samochody kierowane autopilotem to dopiero przedsmak tego, co nas czeka. W docelowym kształcie nowego wymiaru wszystkie urządzenia codziennego użytku podłączone do sieci zyskają namiastkę samostanowienia, realizując co prawda wytyczne zaprogramowane przez człowieka, ale w wyniku własnych obliczeń, w oparciu o logikę własnego algorytmu. Dlatego myślę, że bez względu na osobisty stosunek do polskich nurtów narodowych (nie ukrywam, iż w moim przypadku jest nader krytyczny) kwestię sekowania i wykluczania osób oraz grup z platform takich jak Facebook czy Twitter, z powodu niezgodności z akceptowanym profilem aktywności, trzeba przenieść poziom wyżej i rozpatrywać przez pryzmat perspektywy dalszej niż rodzime podwórko. Jeżeli falanga na zdjęciu skutkuje dziś pozbawieniem użytkowników dostępu do forum internetowego, w niedalekiej przyszłości godło państwa na koszulce może uniemożliwić skorzystanie z inteligentnej pralki. Drzwi pojazdów zamykające się przed człowiekiem, który pod względem estetyki nie mieści się w ramach wzorca pasażera komunikacji miejskiej, zakaz wstępu do sklepów dla ludzi ze zdiagnozowanym przez procesor mankamentem charakteru, czy odmowa świadczenia usług telekomunikacyjnych wyborcom danej partii – kiedy prerogatywy maszyn przewyższą zakres uprawnień człowieka jedynym wyjściem dla chcących zachować odrębność od wymaganej normy będzie kreacja alternatywnej rzeczywistości, na własnych warunkach.

Takie przedsięwzięcie, przy niebotycznych kosztach finansowych (kapitalizacja samego tylko Facebooka stanowi obecnie grubo ponad połowę polskiego PKB) i zaawansowaniu technologiczno-logistycznym, już teraz znajduje się jednak poza zasięgiem większości państw, nie wspominając nawet o możliwościach osób prywatnych. W tej sytuacji szansę ucieczki ze swoimi poglądami przed nowym wspaniałym światem, który planują nam niepoprawni wizjonerzy w rodzaju Marka Zuckerberga, podobnie jak w ubiegłych stuleciach zapewniać będzie już tylko las. Przynajmniej do czasu aż Internet rzeczy obejmie również przyrodę ożywioną. Wtedy falanga i tym podobne relikty przeszłości nie przetrwają nawet w formie rysunku wyciętego w korze drzew.

Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.