Czas przeznaczony na dyskusję w Sejmie należy pożytkować racjonalnie. Tyle się ma do powiedzenia w Parlamencie na ile się ma mandatu od wyborców.
Znowu w cyrku na Wiejskiej obserwujemy paradę błaznów.
Niekończące
się tyrady bzdur, paradują posłowie opozycji nie mający pojęcia co
napisano im na kartce ale uprawiajacy dla swych skarlałych partyjek (jak
wynika z ostatniego sondażu) propagandę.
Według
najnowszego sondażu TNS Polska, Prawo i Sprawiedliwość posiada na 34
proc. poparcie Polaków. Na drugim miejscu PO z ponad połowę mniejszym –
15 proc. poparciem. Na .Nowoczesną wskazuje – 11 proc. wyborców a
ugrupowanie Kukiz'15 – 9 proc.
Trutnie i sabotażyści z PO i Nowoczesnej paradują jak kiedyś bezdomni po kuroniówke. Za wszelką cenę usiłują się pożywić.
Te kanapowe juz partyjki zużywają większość czasu przeznaczonego na debatę.
A jak wygląda rzeczywistość:
Już
o tym pisałem i proponowałem. Czas przeznaczony na dyskusję w Sejmie
należy pożytkować racjonalnie. Tyle się ma do powiedzenia w Parlamencie
na ile się ma mandatu od wyborców.
Jeśli
Izba decyduje że na dyskusję przeznacza się 90 minut to poszczególnym
partiom przypada na wystapienia posłów: PiS - 46 minut, PO - 20 minut,
Kukiz'15 - 7 minut, Nowoczesnej- 5 minut, PSL- 3 minuty i Mniejszości -2
minuty a kołom kanapowym przypadałoby po 2 minuty.
Czasem przeznaczonym na wystąpienia poszczególnych posłów i wskazanie kto ile czasu może użyć dysponuje szef klubu poselskiego.
W
taki sposób Sejm pracowałby w przewidywalnym rytmie i można byłoby
zaplanować właściwy czas na prace komisji i wszelkich organów
Parlamentu.
Taki tryb
pracy obowiązuje w Kongresie USA. Inaczej jest w Senacie gdzie aby
ustalić ograniczenie czasu przemówień potrzeba 60% głosów co prowadzi to
do możliwości blokowania mównicy i toku procesu legislacyjnego (tzw. filibustering).
Naszym Senatorom można taką zabawkę zostawić bo i tak do niczego nie są potrzebni.