Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Pamiętajmy o wczorajszym Wołyniu, pamiętajmy o dzisiejszej Moskwie

Pamiętajmy o wczorajszym Wołyniu, pamiętajmy o dzisiejszej Moskwie
Napis na Pomniku Ofiar Rzezi Wołyńskiej
źródło: Wikipedia

Dziś na ekrany polskich kin wchodzi wstrząsający, ale też – jak słyszymy – wybitny artystycznie film Wojciecha Smarzowskiego „Wołyń”. W związku z tym także dziś publikuję artykuł poświęcony właśnie Wołyniowi. Tekst o tym samym tytule ukazał się w ostatnim numerze miesięcznika „Nowe Państwo”.

Mówiono mi w Kijowie, że Ukraińcy z obawą czekali na premierę polskiej fabuły o ludobójstwie na Wołyniu Wojciecha Smarzowskiego. Pewnie te obawy byłyby znacznie mniejsze, gdyby wcześniej potrafili się rozliczyć z własną, doprawdy także bardzo wstydliwą historią krwawego antypolonizmu. Nie mogli tego zrobić w okresie komuny ‒ rozumiem. Ale mieli na to 25 lat swojej niepodległości. Staram się zrozumieć, że przez ponad dwie dekady czynnik rosyjski nie tylko w polityce zagranicznej, ale także wewnętrznej Ukrainy był bardzo istotny, a często i decydujący ‒i to był powód, dla którego nie zrobiono tego nawet po Pomarańczowej Rewolucji, do czasów przedmajdanowskich. Ale, gdy Kijów był już naprawdę na swoim, od końca lutego 2014 roku cały czas słyszeliśmy tę samą śpiewkę: „nie teraz, to zły czas, teraz mamy wojnę z Rosją, na tym trzeba się skupić”. Od jednego z ludzi obecnego rządu (bardzo ważny resort) usłyszałem albo bardzo naiwne, albo pseudocwane: „zostawmy to historykom”. Gdyby przyjąć taką pseudofilozfię, oznaczałoby to, że odkładamy powiedzenie prawdy o ludobójstwie ad Kalendas Graecas. Mówiąc bardziej potocznie: „na świętego Nigdy”. Tak się po prostu nie da.

Uleganie skrajnym nacjonalistom czy ludziom całkowicie pozbawionym refleksji historycznej, a przy okazji geopolitycznej, prowadziło na Ukrainie do coraz większego pola do rosyjskich manipulacji w obszarze polityki historycznej. Rosjanie nie idioci, zwietrzyli szansę i zaczęli umiejętnie szczuć przeciw Polakom, wykorzystując, tradycyjnie zresztą, nacjonalistów znad Dniepru. O tym, że skrajnie nacjonalistyczna UNA-UNSO jest manipulowana przez rosyjskie służby mówiło się od lat. Ale mam pretensję do „Gazety Wyborczej”, że publikując wywiad Igora T. Miecika z politycznie oszalałym pod koniec życia, niegdyś dzielnym więźniem sowieckich łagrów Jurijem Szuchewyczem, synem założyciela UPA, obecnie posłem do Wierchownej Rady, wspomniała jedynie półgębkiem, że należy on do Radykalnej Partii Ołeha Liaszki, ale już nawet nie zająknęła się, że w powszechnej opinii partia ta była w okresie kampanii wyborczej finansowana (czy dalej też?) przez prorosyjskiego oligarchę, ściganego listami gończymi, z zakazem wstępu na terytorium Ukrainy i ponoć mieszkającego w Wiedniu – Dmytro Firtasza. Nie dziwmy się więc, że najostrzejsze wypowiedzi przeciwko mówieniu prawdy o Wołyniu pojawiają się nie wśród polityków Bloku Poroszenki czy nawet bardziej odwołujących się do retoryki narodowej – „Batkiwiszczyny” („Ojczyzny”) Julii Tymoszenko czy Frontu Ludowego (Narodowego) Arsenija Jaceniuka, ale właśnie wśród radykałów mających niejasne (albo raczej całkiem jasne) powiązania finansowe.

Trzeba było powiedzieć prawdę o Wołyniu. Wymowę tego stanowiska po naszej stronie osłabił tylko brak aklamacji, bo dało to pole do rozgrywek zwolennikom amnezji historycznej po obu stronach polsko-ukraińskiej granicy.

Powiedzmy jasno: publiczne przypominanie i potępianie ludobójstwa Polaków na Wołyniu jest nie tylko kwestią prawdy historycznej, ale też szacunku dla samych siebie i własnych dziejów. Jednocześnie nie powinno i nie może prowadzić to do politycznego „antyukrainizmu” – bo to byłby najlepszy prezent dla Moskwy. W naszym elementarnym interesie jest wspieranie niepodległej Ukrainy ze wszystkimi (trudno, jej błędami i swoistą specyfiką), bo to odrzuca Rosję dalej od Polski.

Nazywajmy więc rzeczy po imieniu: mówmy o ukraińskich zbrodniach na Polakach przed ponad 70 laty i o rosyjskiej polityce imperialnej dziś. Bynajmniej to nie alternatywa. To koniunkcja.

Data:
Kategoria: Polska

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 1 skomentuj »

Obecnie nie ma takiego mądrego, który by to dobrze poprowadził...

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.