Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Pięć mitów o Turcji

Pięć mitów o Turcji
źródło: (Pixabay)

Poziom debaty w mediach w Polsce na temat Turcji jest żenujący. Mit pogania stereotyp, a publicyści zwalczających się na co dzień obozów politycznych idą tutaj nagle pod rękę i śpiewają w tym samym bezmyślnym chórze.

Ci sami euroentuzjaści, którzy w marcu 2016 roku pieli z zachwytu nad mądrością UE, która podpisała porozumienie z Turcją mające znacząco ograniczyć napływ nielegalnych imigrantów (uchodźców), dziś tupią wątłą nóżką, domagając się, aby owe porozumienie zerwać, bo Erdogan po nieudanym zamachu stanu wymierzonym w jego władzę wziął „za mordę” przeciwników politycznych. To całkowicie bezrefleksyjne. Armia, której ambicje polityczne prezydent Turcji ostatecznie spacyfikował, a która w ostatnich dekadach organizowała pucze albo wymuszała zmiany rządów samymi zapowiedziami wprowadzenia stanu wyjątkowego, faktycznie stworzyła w tym kraju rządy półdyktatury. Przedstawianie tej sytuacji jako biało-czarnego filmu z Erdoganem jako żądnym krwi dyktatorem i miłującymi demokrację elitami militarno-medialno-opozycyjnymi jest śmiechu warte. Pod względem stosunku do demokracji ani jedna, ani druga strona politycznego sporu w Turcji nie różni się zasadniczo od siebie.

Byłbym ostrożny z powielaniem kalek, w których brzydki dyktator Erdogan bierze za twarz własny naród. Taką naiwna opinię wygłosił ostatnio bardzo znany z mediów polityk PO. To, doprawdy, pic na wodę, fotomontaż. Przecież Erdogan, który oczywiście nie ma religijnego stosunku do praw człowieka, ma akurat bardzo silny mandat demokratyczny, skoro jego partia w ciągu ostatniego roku dwukrotnie wyraźnie wygrała wybory parlamentarne. Dodajmy, że w ostatnich wyborach uzyskała jeszcze lepszy wynik niż w poprzednich, kilka miesięcy wcześniej, co pozwoliło jej samodzielnie stworzyć rząd.

Gdy słyszę profesora ‒ „specjalistę od Bliskiego Wschodu”, który porównuje Turcję do Białorusi, gdy chodzi o długość rządzenia jednej formacji politycznej, to albo się można śmiać, albo płakać. Bo przecież CDU Helmuta Kohla rządziła w Niemczech 17 lat, a Partia Konserwatywna w Wielkiej Brytanii kierowana najpierw przez premier Jej Królewskiej Mości Margaret Thatcher, a potem Johna Majora – 18 lat. Jak się tego nie wie, to tytuł naukowy nie uratuje przed ośmieszeniem.

Mit o Turcji, która wybrała sojusz z Rosją i odwraca się plecami do „Zachodu” świadczy doprawdy o całkowitej ignorancji. Zabawne, że dziś jest szczególnie mocno promowany w Polsce przez tych „specjalistów” i dziennikarzy, którzy przez laty bardzo dbali o „polityczną poprawność” w relacjach z Moskwą. Ci, którzy tak twierdzą, zupełnie abstrahują od faktu, który podkreślam jako historyk: Turcja i Rosja rywalizują od co najmniej kilku stuleci. Obojętnie od tymczasowych umizgów, którymi i Ankara i Moskwa lewarują (sic!) swoją pozycję wobec Europy i USA, oba państwa są na long term strategicznymi konkurentami. Elementarnym interesem Turcji jest oczywiście pozostanie w NATO, choć też być może uzyskanie od Amerykanów jeszcze więcej w wymiarze finansowo-militarno-politycznym za funkcjonowanie baz lotnictwa USA na terenie Turcji.

A przy okazji: oskarżanie Erdogana, że jest zaciekłym islamistą, jest kompletnie sprzeczne z rzeczywistością, w której niemal codziennie państwo tureckie jest obiektem ataków terrorystycznych ze strony „Państwa Islamskiego”, a samoloty startujące z tureckich baz bombardują pozycje PI.

Cóż, był w historii najnowszej Turcji jeden polityk, który ciepło wyrażał się o Rosji (sowieckiej) i jej „liderze”, żeby użyć tego modnego dziś określenia ‒ Leninie. Był to tak chwalony przez europejskie liberalno-lewicowe elity, przeciwstawiany Erdoganowi – Ataturk.

Jako polski polityk muszę myśleć przede wszystkim o interesie mojego kraju, a nie o tym czy Erdogan „przykręca śrubę” czy też to jemu rodacy skaczą do gardeł. Medialne „rozstrzeliwanie” obecnych władz w Ankarze z powodu nieprzestrzegania praw człowieka nie podoba mi się o tyle, że może przerodzić się w antyturecką obsesję. Jej praktycznym skutkiem będzie otwarcie przez Ankarę szlabanu i skierowanie setek tysięcy islamskich imigrantów do Europy. To nie leży w interesie Polski.

*tekst ukazał się w miesięczniku „Nowe Państwo” (01.09.2016)

Data:
Kategoria: Świat

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.