Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Banki w służbie Polaków

Wśród przywódców polskiej „prawicy” ze świecą szukać kogoś, kto miał bliższą styczność z realną gospodarką, o sposobności obcowania z przedsiębiorczością na poziomie zaawansowanym nie wspominając. Niemniej jednak od lat ukształtowała się świecka, „prawicowa tradycja”, że zaraz po masonach, spiskowcach, Żydach, jako zło wcielone, wymieniane są banki.

Banki w służbie Polaków
źródło: internet

To, że bankierzy, narodowości wiadomej, rządzą światem zniewalając poszczególne narody można dowiedzieć się z wielu przenikliwych książek i wykładów, w których najczęściej pomija się „drobny” szczegół, a mianowicie: brak przymusu korzystania z ich usług (za wyjątkiem zadłużania przez rządy, rzecz jasna, z nierządem PiSu na czele), ale za to mówi się, że ci, co dla bankierów pracują, to bezmyślne lemingi, kolaborujące z obcymi, w lichwiarskim dziele wyzyskiwania Polaków.

A jak przedstawia się proza życia lemingowych pracowników sektora bankowości? To zwykły trud służenia klientom i odpowiadania na ich potrzeby: przyjmowanie lokat, badanie zdolności kredytowej, ocena projektów inwestycyjnych, udzielanie kredytów, inwestowanie, wymiana walut, transakcje płatnicze, leasing, faktoring, monitorowanie i windykacja wierzytelności, itd.. Praca w pocie czoła, wymyślanie nowych produktów i usług, marketing, obsługa klientów, zawieranie umów, itd.. Właśnie to wszystko, czyli najnormalniejsza w świecie działalności gospodarcza, dzieje się za murami banków, do których każdego dnia udają się dziesiątki tysięcy Polaków, a którzy ciężko pracują (nierzadko do późnych godzin wieczornych) służąc konsumentom. To KWINTESENCJA KAPITALIZMU.

Według naszego prawactwa te ciężko pracujące osoby, wysługują się za marne grosze obcym w haniebnym czynie „dojenia” Polaków. Oczywiście, regulacje ograniczają konkurencję, dostęp do rynku, ale jakoś nie przyjdzie żadnemu prawakowi do głowy, aby zastanowić się dlaczego w takim razie ta „uprzywilejowana” grupa ludzi tak ciężko pracuje? Od rana do nocy, pod potworną presją „targetów” sprzedażowych, „market sharów”, konkurencji, wyników, badań satysfakcji klientów, itp., co dla wielu z nich oznacza ogromne poświęcenie, nadmierny stres, a nawet kończy poważnymi problemami zdrowotnymi?

Na rynku działają również rodzime banki, w tym ponad 500 spółdzielczych, ale jakoś nie widać, aby oferowały one lepsze produkty (lokaty, kredyty, transakcje płatnicze, itd.), więc chyba coś jest nie tak z tymi prawackimi obserwacjami, „logiką” i „wnioskowaniem”? Jeślibyśmy porównali zarówno jakość, jak i ceny produktów bankowych w Polsce z innymi krajami, to również nie mielibyśmy im nic do zarzucenia (a tu mój autorski pomysł/propozycja: http://www.mpolska24.pl/post/12513/kto-zostanie-bankierem-roku-2017-narodowcy-kukizowcy-korwinowcy-czy-zandbergi-chyba-ze-polak-nie-potrafi).       

Teraz przechodzimy do ulubionej części „argumentów” prawactwa, a mianowicie do "spijania przez banksterów samej śmietanki", czyli „nadmiernych” zysków osiąganych na tej, diabolicznej działalności. I znów, prawactwo nie pofatyguje się, aby konkretnie przedstawić rzeczywiste przepływy pieniężne jakie zachodzą pomiędzy Polakami, a bankami, a które - z grubsza - przedstawiają się następująco:

Banki „zdzierają” z Polaków ok. 53 mld. z tytułu odsetek (za „wypożyczenie gotówki”) oraz 13 mld. z tytułu opłat i prowizji. Jednocześnie płacą Polakom za pożyczoną od nich gotówkę (lokaty) 17 mld. oraz pokrywają koszty swojej działalności w kwocie 30 mld., w tym głównie pensje wypłacane Polakom, którzy za nie utrzymują swoje rodziny i sobie konsumują to i owo. Po opłaceniu podatku, bankom - „na czysto” - zostaje 13 mld. zł. (nb. dług publiczny to 60 mld.), co w stosunku do zaangażowanego kapitału nie jest bynajmniej zyskiem „nadmiernym”, tylko zwyczajnym, rynkowym, więc o co chodzi? Warto również odnotować, że zyski całego sektora bankowego stanowią nawet nie jeden, a zaledwie 0,6% PKB Polski!!! Tyle rzekomo „zdzierają" z nas banksterzy i dlatego jest nam tak źle. Wszystko wskazuje więc na to, że prawactwo w swojej ignorancji, podpowiada nam jedynie "wroga zastępczego", a odciąga całą uwagę od prawdziwych przyczyn naszej niedoli. 

Tak przedstawiają się realne cyfry i fakty i proszę je sobie przyrównać do narracji-bełkotu naszego prawactwa, które przykładowo ekscytuje się do granic wytrzymałości powtórnym pogrzebem „Inki” kompletnie nie dostrzegając, że problemem numer jeden Polaków nie są bynajmniej nadmierne zyski banków, ale WYDATKI państwa i samorządów, w tym flagowe 500+, wynoszące prawie 700 mld. złotych, a na które trzeba oczywiście ściągać podatki, ogołacając do cna portfele Polaków. To nie banki są naszym problemem, ale rząd. Tymczasowo w łapskach państwerów z PiSu.

PS I pomyśleć, że franksterzy, pod pretekstem swoich rzekomych krzywd, chcieliby zawłaszczyć siedmioletni zysk wypracowany przez dziesiątki tysięcy ciężko pracujących Polaków (http://www.mpolska24.pl/post/12623/franksterzy-nadal-rzna-glupa).  

https://www.facebook.com/KrzysztofSzpanelewskiEuro2014

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #
Komentarze 4 skomentuj »

Zwolennicy szkoły Austriackiej zarzucają bankom naruszenie zasad "depozytu nieprawidłowego", poprzez stosowanie rezerwy cząstkowej. Powoduje to obniżenie stopy procentowej poniżej naturalnego poziomu i w konsekwencji kryzysy cyklu koniunkturalnego.
Narodowcy, uznający suwerenność państwa Polskiego za rzecz najważniejszą zarzucają bankom przejęcie od państwa przywileju kreacji pieniądza i monopolizacji tej czynności. Pieniądze zaś są niezbędne dla rozwoju gospodarki narodowej. Powoduje to uzależnienie działań państwa od banków, czyli ograniczenie suwerenności, szczególnie wtedy gdy właściciele banków są podmiotami zagranicznymi.
Katolicy zaś zarzucają bankom uprawianie lichwy, rozumianej jako pobieranie jakichkolwiek odsetek od pożyczek, przeciwstawianej nieoprocentowanemu kredytowi społecznemu. Uważają że odsetki powodują wywłaszczenie ludzi z posiadanych kapitałów i majątków oraz koncentrację kapitału w bankach. Ta koncentracja powoduje, że pozyskanie kapitału jest ważniejsze od ludzkiej pracy, co jest sprzeczne z naukami kościoła.

Co jest "nie tak" w logice i wnioskowaniu tych przedstawionych argumentów?

bo one mają się nijak do otaczjącej nas RZECZYWISTOŚCI:

1. Czy rezerwy, które utrzymają polskie banki są zbyt niskie (te nieoprocentowane NBP, oczywiście znacznie windują koszty kredytów)?
2. Czy banki w Polsce mają "przywilej kreacji pieniądza"???
3. To już średniowiecze. To niech narodowcy nie psioczą, tylko pożyczają sobie nawzajem "narodowo-społecznie".

Czy w otaczającej nas rzeczywistości nie występuje groźba "runu" na banki, powodująca niewypłacalność tych banków?
Czy sprawozdania NBP dotyczące podaży pieniądza, zawierające wyszczególnienie proporcji pomiędzy agregatami pieniężnymi MO i M3, nie stanowią otaczającej nas rzeczywistości?
Czy normy moralne, określające dobro i zło to pozostałości średniowiecza, które w otaczającej nas rzeczywistości nie mają żadnego zastosowania?

Występowało, Występuje i zawsze będzie występować i nic tego nie zmieni, a wtedy musi interweniować NBP, aby ustabilizować sytuację
W jakim sensie te sprawozdania wykazują, że banki komercyjne "kreują pieniądz"?
Kościół już dawno zmienił doktrynę i czerpanie korzyści z pożyczania pieniędzy jest moralne.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.