Stanisław Michalkiewicz przypomina nam często że (cytat): "Polska podjęła się roli amerykańskiego dywersanta w Europie Środkowo Wschodniej – ale za darmo". I faktycznie, staliśmy się krzykliwym krajem frontowym na wojnie o obronę demokracji ukraińskich oligarchów z izraelskimi paszportami, z czego mamy oczywiście przysłowiową figę z makiem, a do tego jeszcze pełno niesprzedanych jabłek.
Kiedy w odpowiedzi na sankcje wobec Rosji, Kreml wstrzymał latem 2014 roku import polskich jabłek, reakcja w naszym nadwiślańskim grajdołku była kabaretowo-buńczuczna. Wystartowała akcja #jedzjablka z lansem kilku celebrytów i polityków a Radek Sikorski jak przekupka rozdawał jabłka na parkingu w Mediolanie (wideo poniżej). Bicie piany to nasza specjalność.
Jeszcze latem zeszłego roku twierdzono, że wszystko jest w porządku, kampania #jedzjablka to sukces a polski eksport jabłek został utrzymany, poprzez zdobycie nowych rynków. W tym roku nastroje są już bardziej ponure, okazuje się że z tym eksportem do innych krajów już nie jest tak dobrze jak miało być a artykuły prasowe są raczej alarmistyczne. Mamy podobno jabłkową katastrofę urodzaju a więc kryzys. I okazało się, że nasi sadownicy nie są w stanie przetrwać finansowo rosyjskiego embarga.
Alarm został nawet podniesiony po angielsku, wczoraj w Financial Times:
www.ft.com/content/a8128350-6844-11e6-a0b1-d87a9fea034f#axzz4I36mAcXA
Lato 2015: propaganda sukcesu
Lato 2016: płacz i rozdzieranie szat
Nie dość więc, że nic z przewrotu na Majdanie nie uzyskaliśmy, żadnych kontraktów (tak samo jak wcześniej w Iraku), wręcz przeciwnie Narodowy Bank Polski musiał jeszcze wysupłać linię swapową na miliard dolarów dla Narodowego Banku Ukrainy, który "ratuje" ukraińskie banki wydrenowane wcześniej z kasy przez złodziei-oligarchów, to jeszcze do tego teraz mamy kryzys nadprodukcji jabłek, z którymi nie wiadomo co robić.
Oczywiście ci wszyscy którzy podjudzają nas do robienia za darmo za dywersanta w regionie nie kupują od nas tych jabłek. "Filantrop" Soros postawił ostatnio miliard dolarów na kryzys w Europie, zamiast kupić jakieś 200 tysięcy ton polskich jabłek. "Matka Polka z CIA" Anne Applebaum, która na Twitterze codziennie skacze złowrogiemu Putinowi do gardła, też jakoś nie lobbuje za polskimi jabłkami, pomimo tego, że kilka lat temu lansowała swoją książkę kucharską w rezydencji ambasadora RP w Waszyngtonie, Ryszarda Schnepfa. Oto jaką okazują nam solidarność.
Czy możemy chociaż zapłacić beczkami przecieru jabłkowego za Patrioty ?
Ch.., d... i jabłek kupa
Róża Thun: powiedz ile ton polskich jabłek kupił twój szef Soros?
Na szczęście Pan Prezydent pojechał do Chin, a teraz dzięki temu jest moda na polskie jabłka - nawet w mniejszych miastach (takich ok. 5-6 milionów ludzi) w wielu marketach można je kupić. Wiem to z pierwszej ręki, kupują je Chińczycy i chwalą, bo są tańsze i lepsze niż nowozelandzkie czy amerykańskie.
Przed kryzysem to my się obronimy. Przed międzynarodówką lewacką nikt się nie obroni.....