Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Wstydliwe Rio: szowiniści i sędziowie

Wstydliwe Rio: szowiniści i sędziowie
źródło: (Pixabay)
Nie będę pisał o internetowych wyczynach Bolka czy Radka ‒ ich wpisy określają ich nie tylko jako polityków, ale przede wszystkim jako ludzi. Na poziom poniżej depresji na Żuławach schodzić nie będę. Nie będę też komentował informacji o tym, że lider euronegatywistów i jedna z twarzy „Brexitu” Nigel Farage miał wystąpić o niemieckie obywatelstwo (ma żonę Niemkę). Prawdę mówiąc, mam to w nosie. Dla mnie równie dobrze, jakby Mr Farage zwrócił się o przyznanie mu obywatelstwa Zimbabwe. Może wówczas kraj rządzony od parudziesięciu lat przez Roberta Mugabe wystąpiłby z Unii Afrykańskiej? Na pewno byłoby tam jeszcze śmieszniej. Dziś stanowczo wolę pisać o sporcie, wcale wszak nie dlatego, że jest jakoś specjalnie czystszy od polityki.

Okres igrzysk olimpijskich ‒ nie wolno mówić: olimpiada, bo to określenie 4-letniego okresu miedzy igrzyskami!!! ‒ jest dla mnie czasem w dużym stopniu wyjętym z życiorysu. Do Brazylii nie pojechałem, tak jak nie bylem w Londynie przed czterema latu czy w Pekinie przed ośmioma ‒ moje jedyne igrzyska, na których fizycznie byłem to te sprzed 12 lat w Atenach ‒ ale Rio de Janeiro mam w domu, jak wielu polskich prawdziwych (ale też „niedzielnych”) kibiców. Znacznie gorzej, gdy część IO spędziłem poza krajem ojczystym ‒ znalezienie występu Polaków w obcych telewizjach graniczy z cudem: oni koncentrują się na swoich, tak jak my na swoich. Wtedy pozostaje internet. Pod warunkiem, że ma się do niego dostęp. Przed medalowymi (srebro i brąz) wyścigami wioślarek ja akurat owe dojście do netu straciłem, co było wysoce wkurzające. Przy konkursie rzutu dyskiem mężczyzn miałem dostęp do własnej komórki do drugiej kolejki i wtedy mieliśmy złoto, ale gdy już skończyłem swoje międzynarodowe spotkanie, to okazało się, że nie ma „happy endu” i jest „tylko” srebro. A w zasadzie aż srebro, biorąc pod uwagę nie tyle mistrza świata Małachowskiego, co wyniki całej reszty.

O wynikach sportowych Biało-Czerwonych pisać w tym felietonie nie będę. Mogło być oczywiście lepiej, ale i tak było lepiej niż w Atenach, Pekinie czy Londynie. Nie porażki naszych mnie wkurzały ‒ bo przecież wszyscy walczyli ‒ ale raczej politycy, którzy na chama usiłowali się pod te sukcesy podpiąć. Żenujący Petru, który nie był nawet w stanie poprawnie wymienić imienia Anity Włodarczyk. Obciachowa Gronkiewicz-Waltz, podkreślająca sukces tejże fenomenalnej rekordzistki świata w kontekście jej „warszawskości”, ale w ogóle nie chcąca pamiętać, że swoimi decyzjami sama wygnała ją z Warszawy, zawłaszczając dochody klubu „Skra”. Denerwujące było też publiczne pranie brudów w związkach sportowych: podnoszenia ciężarów i pływackim (zero sukcesów w Rio) oraz w kolarskim i lekkiej atletyki (akurat oba mogą się cieszyć po IO). Jednak najbardziej irytujące rzeczy na brazylijskich igrzyskach to szowinizm miejscowych kibiców i sędziowie ‒ złodzieje kradnący sukcesy sportowcom, którzy wygrywali i ofiarujący je tym, którzy w ringu czy na torze ewidentnie przegrywali lub łamali przepisy.

Brazylijczycy na kortach zachowywali się, jak ich rodacy na meczach futbolowych. Co przystoi wszak na widowni piłkarskiej, nie uchodzi na tenisowej. Gorzej, że miejscowi nie tyle kibicowali swoim i złorzeczyli ich rywalom, ale oddawali się seansom nienawiści, gdy grał reprezentant znienawidzonej Argentyny, na przykład powracający po serii kontuzji del Potro. To była żenada. Przebili ich, niestety, brazylijscy kibice „królowej sportu”, jaką jest lekka atletyka. Fani „lekkiej” na całym świecie słyną z kultury dopingu. Wszędzie, ale nie w Brazylii. Ryczenie na francuskiego tyczkarza, głównego konkurenta Brazylijczyka do złotego medalu okazało się skuteczne: wytrącony z równowagi, nieprzyzwyczajony do takiego chamstwa Europejczyk strącał poprzeczkę, miejscowy zdobył mistrzostwo, a miejscowi zapisali się w księdze olimpijskiej hańby. Później Francuz porównał zachowanie Brazylijczyków do podobnego zachowania Niemców na igrzyskach w Berlinie. Słusznie. Zapomniał tylko, nieboga, o chamstwie rosyjskich (sowieckich) „kibiców” podczas igrzysk w Moskwie, zresztą wobec również tyczkarza, tyle że z Polski ‒ Władysława Kozakiewicza. Ruskie bydło okazało się nieskuteczne: Sarmata miał silniejsze nerwy niż delikatny przybysz znad Sekwany 36 lat później. Skądinąd zachowanie brazylijskich szowinistów potępił niemiecki szef Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Postać dość zresztą ponura: to jego sprytny manewr umożliwił reprezentacji Rosji występ na tych igrzyskach. Ten Poncjusz Piłat znad Renu uznał, że to nie MKOl będzie decydować o starcie lub nie sportowców rosyjskich na IO AD 2016 (tuszowanie dopingu na poziomie władz państwowych!), lecz poszczególne federacje różnych dyscyplin. Oczywiście w nich Moskwa ma nieporównanie większe wpływy niż w samym MKOl. A że ma olbrzymie, pokazał turniej bokserski, gdzie Rosjan sędziowie przepychali do finałów „na rympał”, bez żadnych zahamowań. I co z tego, że owych arbitrów potem odsunięto od punktowania walk-wyników i tak to nie zmieniło.

Żeby być sprawiedliwym: nie tylko Rosja przepychała swoich na chama. W kolarstwie torowym równie brutalnie robili to Brytyjczycy ‒ zresztą akurat m.in. kosztem Polaka i jego pewnego medalu w konkurencji „keirin”. Jak na ojczyznę „fair play” ‒ niesmak do kwadratu, wstyd do sześcianu.

*pełna wersja tekstu, który ukazał się w „Gazecie Polskiej” (24.08.2016)

Data:
Kategoria: Sport
Tagi: #RIO_2016

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.