Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

500+ jednak lepsze od podwyższenia kwoty wolnej od podatku! Czyżby kolejna merytoryczna kompromitacja „wolnościowców”?

Do niedawna nasi aspirujący „wolnościowcy” prześcigali się w pomysłach na ulżenie niedoli podatników poprzez wysuwanie coraz dalej idących propozycji podwyższenia kwoty wolnej od podatku. Każdy jednak przytomny człowiek, który coś wie o ekonomii, słusznie podnosił, że jeśli nie będzie temu towarzyszyło jednoczesne zmniejszenie wydatków państwa skończy się to jedynie zwiększeniem deficytu, czyli pokonsumowanie sobie tu i teraz na koszt przyszłych pokoleń, co jest czymś wysoce haniebnym.

500+ jednak lepsze od podwyższenia kwoty wolnej od podatku! Czyżby kolejna merytoryczna kompromitacja „wolnościowców”?
źródło: internet

Nasi milusińscy kukizowcy, kanapowcy, krowinowcy, a nawet narodowcy nie mieli zamiaru nawet słuchać takich, dość oczywistych przestróg, tylko nasłuchawszy się od 27 lat guru liberalizmu p. Mikke, który nieustannie tylko o zmniejszeniu podatków, co opacznie dorozumiano, że każda (w tym: w każdych okolicznościach) obniżka podatków jest „dobra”, każdy z nich przekonywał, że przecież więcej pieniędzy w kieszeni podatnika to lepiej i basta.

Osobiście uprzytamniałem, że w obecnych okolicznościach głównym beneficjentem tej zmiany będzie wszelakiej maści biurokracja oraz uzwiązkowieni pracownicy, bo to oni mają sztywne pensje (brutto), a stąd będą po prostu więcej realnie zarabiać, podczas gdy wolny rynek stopniowo, ale NIEZAWODNIE obniży wszystkie pensje brutto sektora prywatnego (mniej więcej do poziomu sprzed podwyższenia kwoty wolnej), a stąd główną konsekwencją tej zmiany będzie podwyższenie realnych płac budżetówki i tych, co „we związkach” kosztem przyszłych pokoleń                                                                      (więcej tu: http://www.mpolska24.pl/post/11040/podwyzszenie-kwoty-wolnej-od-podatku-czyli-nabijanie-kabzy-biurokracji-kosztem-przyszlych-pokolen, http://www.mpolska24.pl/post/12645/kwota-wolna-od-podatku-odwieczny-obiekt-pozadania-socjalistow ).

Ku mojemu zdumieniu „wolnościowa” brać, która najwyraźniej ani intelektem, ani wiedzą ekonomiczną nie grzeszy, odsądzała mnie od czci i wiary, wyciągając z rękawa coraz to „trafniejsze argumenty”, a większość z nich, a jakże, zaczerpnięta z wykładów samego „mistrza”. Pierwszy to ten (NB, Kołodko w czystej postaci; tzw. „ekonomia popytu”), że przecież więcej pieniędzy w rękach podatników to ZAWSZE lepiej (nie zadali sobie już trudu, aby zadać pytanie: ale czy jednocześnie mniej w rękach urzędników?), wszakże to więcej wydatków konsumpcyjnych, a większy popyt to wyższe zapotrzebowanie na pracę, które z kolei oznacza niższe bezrobocie i karuzela zacznie się kręcić i będzie gites. Drugi to ten, że wyższa konsumpcja to również wyższe dochody budżetu państwa (głównie poprzez podatki pośrednie), a resztę zrobi efekt tzw. krzywej Laffera, więc nie będzie się trzeba wcale więcej zapożyczać, a gospodarka ruszy z kopyta. Pan dr Gwiazdowski, zapewne nie uczył się ekonomii li tylko z wykładów „mistrza” i jak najsłuszniej przestrzegał o nieuchronnym skutku tej „dobrej zmiany” sortu „wolnościowego”, czyli o nieuchronnym zwiększeniu zadłużenie państwa.

Do wwadzy doszła „dobra zmiana” i postanowiła……postulat nieokrzesanych „wolnościowców” wcielić w życie, tylko że po swojemu. Po co zaraz zmniejszać „zabieranie”, kiedy bardziej spektakularnie można zwiększyć „dawanie”, czyli program „na piątkę z plusem” i …dwoma zerami (Jaro i Jędruś?). Jedyna więc różnica, to ta, że w tym przypadku nie tyle państwo mniej zabiera, ale zabiera tyle samo tylko znaczną część z tego co podkrada (ponad 20 mld) z powrotem oddaje. Efekt końcowy IDENTYCZNY: więcej pieniędzy w rękach obywateli. Oczywiście „efektem ubocznym” i zarazem ułomnością w porównaniu do postulatu podwyższenia kwoty wolnej jest tutaj tych siedem tysięcy szczęśliwców-urzędników, ale przecież każda „dobra zmiana” coś kosztuje.  

I znów, ku mojemu podwójnemu zdziwieniu, tym razem wolnościowa brać rzuciła się wprost do gardeł PiSmenów, jak ta brzoza do skrzydła, besztając flagowy program pobożnych socjalistów….moimi argumentami. Że i owszem konsumpcja wzrośnie (co obserwujemy naocznie), ale kosztem wyższego deficytu budżetowego (co też już widać gołym okiem). Że i owszem, dochody budżetu nieco się zwiększą, ale na pewno nie zrekompensują wydatków na ten program, itd., itp.. A przecież każda rodzina, która otrzyma 500+ to tak jakby obdarować ją podwyższeniem kwoty wolnej do ok. 30.000 złotych rocznie. A z dwójką dzieci do 60.000 złotych!!! Więc o co chodzi? Utrzymanie tych siedmiu tysięcy w-tę-i-we-tę urzędników-pośredników tak diametralnie zmieniło „optykę” „wolnościowców” ? Przecież to - poniekąd - „pikuś” w ocenie tych dwóch programów.   

I tak jak uprzednio przed mikrofonami mogliśmy zobaczyć pp. Kukiza, Tyszkę, Wiplera, Bosaka, Kowalskiego, Wilka zachwalających zalety podwyższenia kwoty wolnej od podatku, tak obecnie nie zostawiają oni suchej nitki na programie 500+, który jest BARDZO podobny w skutkach do postulowanego przez nich podwyższenia kwoty wolnej od podatku. Również dziś, gdy Min. Szałamacha szuka miliardów na ten program, z satysfakcją odnotowują: "A nie mówiliśmy", nie zdając sobie sprawy, że zadośćuczynienie ich postulatowi przyniosłoby DOKŁADNIE taki sam skutek! Panowie Ci również dają przykłady "strasznego skutku" programu 500+ w postaci "porzucania pracy", a jeszcze wczoraj argumentowali, że tak wiele kobiet pracuje, bo jest do tego zmuszona ekonomicznie i gdyby dochody w ich rodzinach wzrosły (tym razem z powodu 500+, a innym za przyczyną niższego podatku) wiele z nich porzuciłoby pracę i zostało w domu:-)))))))).  

Oczywiście takiego blamażu nigdy nie popełnił intelekt najpierwszej próby, czyli p. Korwin-Mikke, który od samego początku komentował, że po pierwsze, należy po prostu zlikwidować podatek dochodowy, bo „krok pośredni”, czyli podwyższenie kwoty wolnej de facto nic nie da, chyba że do 1 mld. rocznie:-), a po drugie, że tego obłędnego systemu nie da się naprawiać „po kawałku”, bo może to przynieść więcej szkód niż pożytku.

No to zastanówmy się, który program mógłby przynieść więcej szkód niż pożytku, przyjąwszy oczywiście do wiadomości, że niestety, obydwa, będą finansowane na koszt przyszłych pokoleń. Pierwszy z nich, jak wiemy, utuczy głównie biurokrację i uzwiązkowionych pracowników. 500+ natomiast realnie wzbogaci portfele WSZYSTKICH rodziców. Jeśli więc mielibyśmy wybierać „mniejsze zło”, to wybór byłby jednoznaczny, nawet kosztem tej nieszczęsnej armijki urzędniczej, nieprawdaż?

Co więc kierowało naszymi „wolnościowcami”, że tak jednoznacznie i zdecydowanie potępiają w czambuł  500+, a ekscytują się podwyższaniem kwoty wolnej? O sympatie do biurokracji i związkowców raczej nie powinniśmy ich podejrzewać, a stąd wydaje mi się, że jedynym wyjaśnieniem może tu być brak stosownej wiedzy ekonomicznej, która pozwoliłaby im poprawnie przewidzieć skutki proponowanych i negowanych rozwiązań? Pana Kukiza o jakakolwiek wiedzę ekonomiczną nietaktowanie byłoby nawet podejrzewać. Pp. Tyszka, Wipler i Wilk to prawnicy, a narodowcy zapewne bezmyślnie gęgają w takt bratnich duszeniek „wolnościowców”.

Jakie to szczęście, że „starsi i mądrzejsi” PiSowcy nie rozpoczęli swojego urzędowania od wdrożenia „flagowego” postulatu „naszych wolnościowców”, bo zapewne po nafutrowaniu urzędników i związkowców podwyższoną kwotą wolną od podatku, na wspomożenie reszty społeczeństwa, w tym rodzin wychowujących dzieci by już nie starczyło.

Jak mówił śp. Stefan Kisielewski właściwie to nie powinniśmy mówić o poglądach politycznych, a jedynie o gospodarczych. Według tego kryterium, „naszych wolnościowców” należałoby sklasyfikować jako bałamutną lewicę dbającą głównie o interes klasy urzędniczej. To może jednak wstrzemięźliwie pozostaniemy przy stanowisku, że w kwestiach gospodarczych rozeznania to oni zbytniego nie mają:-) 

https://www.facebook.com/KrzysztofSzpanelewskiEuro2014

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #
Komentarze 16 skomentuj »

Większych bzdur dawno nie czytałem. Podwyższenie kwoty wolnej od podatku różni się tym od 500+ że nagradza pracujących. Podczas gdy teraz to zarabiający średnią krajową są najbardziej pokrzywdzeni a wynagradza się tych którzy nie chcą pracować.

Szanowny Pan napisał:
"wolny rynek stopniowo, ale NIEZAWODNIE obniży wszystkie pensje brutto sektora prywatnego"
i ta teza ma być dowodem na brak efektu zwiększenia kwoty wolnej dla pracowników sektora prywatnego.
Czy jednak szanowny Pan nie pominął dalszych konsekwencji jakie z tej tezy wynikają?
Jeżeli bowiem wolny rynek obniży pensje brutto to znaczy że zwiększy zyski przedsiębiorców - bo to ich interesuje właśnie kwota brutto. Dalej wolny rynek powinien "stopniowo ale niezawodnie" obniżyć ceny wytwarzanych produktów. Niższe ceny zaś to będzie realny wzrost wartości płac dla wszystkich. Ponadto niższe koszty pracy to nowe miejsca pracy tworzone przez przedsiębiorców.
500+ powoduje natomiast podwyżkę kosztów pracy ze względu na dywersyfikację źródeł dochodu ludzi, czyli dla przedsiębiorców spadek zysków, jeżeli nie mogą podnieść cen.

Ten tekst NIE jest o zaletach programów socjalnych, ale o tym, że podwyższenie kwoty wolnej ZWIĘKSZY transfer (redystrybucję) z sektora prywatnego do publicznego, w dodatku kosztem przyszłych pokoleń i dlatego jego zachwalanie przez "wolnościowców" to istne kuriozum

do "programisty": oczywiście, że rynek niezawodnie obniży ceny produktów i nawet Ci z sektora prywatnego coś tam na tym zyskają ale naprawdę nie dużo), ale Ci z sektora publicznego (urzędnicy, nauczyciele, emeryci i renciści) zyskają najwięcej i podwójnie, bo nie dosyć, że będą więcej zarabiać to jeszcze będą sobie kupować tańsze produkty z sektora prywatnego, a to wszystko na koszt przyszłych pokoleń.

Jednak "Ci z sektora publicznego (urzędnicy, nauczyciele, emeryci i renciści)" to przecież te środowiska które najbardziej popierają wszelkie rozwiązania etatystyczne. Czy zatem "przekupienie" tych ludzi wyższymi dochodami realnymi w zamian za obniżenie kosztów pracy nie byłoby korzystne?
Obniżenie kosztów pracy dzięki kwocie wolnej od podatku dałoby wzrost przedsiębiorczości i więcej wytwarzanych towarów - czy taka inwestycja nie rekompensowałaby przyszłym pokoleniom zaciągniętego długu?

Wzrost długu publicznego jest przecież czynnikiem wzmagającym inflację - a na inflacji tracą najbardziej ci, którzy nie wytwarzają czyli właśnie sektor publiczny.

to chyba "zasługa" Centrum Adama Smitha i podobnych "ekonomistów", którzy z jakiś, nieznanych mi powodów??? widzą zasadniczą różnicę między podatkami obciążającymi pracę w porównaniu do podatków od konsumpcji.

Gospodarka dostałaby znacznie większego impulsu, gdyby zmniejszyć VAT np. z 23 do 20% na czym skorzystaliby WSZYSCY. "Przekupowanie" urzędników to najgłupszy pomysł i o tym właśnie pisałem.

A tak w ogóle, to również Gierek, Kołodko, itp. zawsze postulują "wpuszczenie" dodatkowych środków do gospodarki, bo to "się zwróci w przyszłości", co oczywiście jest bałamuctwem.

Rozdawnictwo pieniędzy, czy jakichkolwiek dóbr za darmo, będzie zawsze gorszym rozwiązaniem niż jakiekolwiek manipulacje przy podatkach. Jest to złe, nawet gdy to jest prywatna działalność charytatywna. W podatkach złe są głównie zmiany, ale ustabilizowany system podatkowy, nawet najgorszy, będzie lepszy niż jakiekolwiek zasiłki. Bo zasiłki to nie tylko redystrybucja, złe jest nie tylko odbieranie, ale najwięcej szkód czyni dawanie. Dawanie degeneruje ludzi, czyni ich mniej samodzielnymi. A ludzie niesamodzielni to degeneraci zdolni do wszystkiego. Dawanie ma sens tylko wtedy, gdy pomagamy komuś kto doznał niespodziewanych nieszczęść - w każdym innym przypadku zaszkodzi obdarowanemu. Więc zawsze niezabieranie, nawet wybiórcze i wąskie, będzie lepsze niż dawanie, nawet powszechne i szerokie. Zostało to precyzyjnie i naukowo udowodnione przez wielu ekonomistów. Kto studiował ekonomię ten wie, a kto nie studiował niech się poduczy.

Podsumuję to, bo pańska argumentacja jest bardzo ciekawa, choć nie zgadzam się z nią i oczywiście w następstwie spróbuję ją obalić. Zamierzam na sam początek zgodzić się, że bez ograniczenia wydatków rządowych skończy się wzrostem deficytu. To zagadnienie wyjaśniam tutaj: https://www.facebook.com/IngvarSlobodarski/posts/1003861109735228

1.Najpierw zajmę się 500 plus. Podoba się panu ten pomysł jako mniejsze zło w stosunku do zwiększenia kwoty wolnej od podatku o 500 złotych, bo dostaną wszyscy, którzy mają dwójkę dzieci lub więcej. Nie spadną wydatki państwa w innych dziedzinach. Istnieją także progi dochodowe, po których przekroczeniu traci się zasiłek. To podstawowe założenia, które mają być przedmiotem rozważań.

Już sam fakt, że dostają tylko posiadający więcej niż jedno dziecko wyklucza możliwość, że efekt będzie dokładnie taki sam jak w przypadku zwiększenia kwoty wolnej od podatku dotyczącej wszystkich mających dochód. Pojawia się więc redystrybucja od osób bezdzietnych do dzietnych, ale tylko przy uwzględnieniu podatków. To nie jest ten sam skutek. Po drugie, co należy zauważyć, ludzie, którzy przekroczą swoim dochodami próg odebrania zasiłku o kwotę mniejszą niż ten zasiłek wynosi, będą chcieli obniżenia im pensji, co w sumie oznacza troszkę więcej pieniędzy w rękach przedsiębiorców (Nie mówił pan o tym, ale ten szczegół ciekawie wspomnieć). Kolejny argument będzie nieco trudniejszy w przyjęciu. W przypadku tych, którzy cenią kolejne godziny, które normanie zostałyby poświęcone pracy, bardziej niż pieniądze, które można uzyskać z dalszego jej wykonywania, spada motywacja do jej wykonywania. Tu zawiera się dziwna właściwość ludzkiego postrzegania, ale można ją przedstawić w formie pewnego wyimaginowanego przykładu. Załóżmy, że Nowak zarabia 1000 złotych, a potem dostaje podwyżkę o kolejne 1000 złotych. Wobec tego zaczyna wydawać drugie tysiąc złotych mniej oszczędnie niż pierwsze 1000 złotych. Każdy kolejny tysiąc podwyżki byłby przez Nowaka mniej ceniony i byłby wydawany w mniej oszczędny sposób. W przypadku zasiłku pierwsze 500 lub 1000 albo i więcej złotych będzie cenione bardziej niż kolejne dodatkowe identyczne kwoty zarabiane poprzez pracę. Musi być tak zwłaszcza, kiedy zasiłek jest pewny i nieokupywany koniecznością robienia czegokolwiek dodatkowego z wyjątkiem utrzymania dzieci, a pensja jest okupowana pracą. Zasiłek więc będzie wypływał na regeres gospodarczy (gospodarkę rozumiem jako produkcję i nic innego). Tutaj opieram się podstawową prawdę, jaką jest twierdzenie, że im mniej produkowanych jest dóbr, tym mniej jest ich do kupienia i w związku z tym musi się to skończyć zubożeniem ludzi. Powinno to dotyczyć zwłaszcza tych posiadających i zarabiających najwięcej pieniędzy. Szkody gospodarcze związane z zasiłkiem, więc istnieją. Nie powinny zostać zignorowane i to źle, że je zignorowano, ale myślę, że środowiska korwinistyczne i kukizowskie źle je przdstawili, narażając słuszną ideę na takich jak pan.

2. Uważa pan, że zwiększenie kwoty wolnej od podatku doprowadzi do tego, że więcej pieniędzy trafi do sektora publicznego niż do prywatnego. To zakłada, że wszyscy podatnicy czerpiący dochody od państwa oszczędzą na kwocie wolnej od podatku łącznie więcej niż to, co oszczędzą łącznie ludzie zarabiający bez państwowej pomocy, bo tylko wówczas dochodzi do realnej redystrybucji od sektora prywatnego do publicznego przy uzwględnieniu oczywiście podatków. Jeśli podatków nie uwzględnimy, możemy tylko pisać o tym, czy podatnicy z dochodami z sektora publicznego zarobią na tym niż podatnicy z dochodami z sektora prywatnego. Dopiero teraz możemy brać się do rzeczywistego porównania. Zapytam się więc, czy naprawdę ludzie w sektorze prytwatnym zarabiają łącznie mniej niż w sektorze publicznym. To byłaby całkiem niezła checa, bo GUS podaje, że w Polsce pracuje 16,2 miliona, a urzędników mamy jakieś 0,7 miliona, co, choć jest zatrważającą liczbą, nie dorównuje za nic liczebnością sektorowi prywatnemu. Ta analiza jest nieco szacunkowa, bo nie mogę określić, ile kto zaoszczedzi, ale z miażdżącą dozą prawdopodobieństwa więcej zyska sektor prywatny. Poza tym na plus wychodzi, iż kwota wolna nie zniechęci do pracy.

Dodatkowy zasiłek 500 plus jest gorszy od dodatkowej kwoty wolnej od podatku tej samej wielkości. W kulturę wypowiedzi już nie wnikam.

Przepraszam, wkradł się w mój komentarz błąd i nie mogę go zedytować.

z tego co wiem, to urzędników, nauczycieli, wykładowców, lekarzy, górników, pielęgniarek, PKP, LOT, emerytów i rencistów jest trochę jakby więcej.....

z tego co wiem, to urzędników, nauczycieli, wykładowców, lekarzy, górników, pielęgniarek, PKP, LOT, emerytów i rencistów jest trochę jakby więcej.....

"Każdy jednak przytomny człowiek, który coś wie o ekonomii, słusznie podnosił, że jeśli nie będzie temu towarzyszyło jednoczesne zmniejszenie wydatków państwa skończy się to jedynie zwiększeniem deficytu, czyli pokonsumowanie sobie tu i teraz na koszt przyszłych pokoleń, co jest czymś wysoce haniebnym."

Wystarczył mi nagłówek, aby dostać raka. Do szkoły trzeba wrócić proszę pana. Zmniejszanie obciążeń podatkowym = większe, a nie mniejsze wpływy do budżetu. Wystarczy prześledzić zmiany - od SLDowskiej akcyzy po cięcia na VAT Rumunii w poprzednim i tym roku.

500+ to ZMNIEJSZENIE obciążeń podatkowych! Czy naprawdę tak ciężko to zrozumieć? Chyba coś napiszę, aby to wyjaśnić "łopatologicznie"

Tak, powtarzam, że istnieje różnica między oddawaniem pieniędzy wszystkim tym, którzy płacą podatki, a rozdawaniem tym, którzy mają więcej niż jedno dziecko. Czy naprawdę tak trudno to zrozumieć?

@Krzysztof Szpanelewski - 500+ to zwiększenie obciążeń podatkowych. Żeby dać 500zł to muszą zabrać - siłą rzeczy i nie ma innego sposobu więcej niż 500, aby sfinansować wszystko co jest dookoła tego programu. A więc zwiększa się bazę opodatkowania czy to bieżącą czy przyszłych pokoleń - PIS sprzedawał obligacje jak szalony.

tak: to ZMNIEJSZENIE obecnych i ZWIĘKSZENIE przyszłych podatków - o tym pisałem.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.