Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

O naszych, co plują ‒ pod wiatr...

O naszych, co plują ‒ pod wiatr...
źródło: (Pixabay)

„Nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe” ‒ to stare (ale jare) polskie przysłowie dedykuję tym wszystkim naszym publicystom i politykom, którzy nagle, w ostatnich tygodniach zaczęli z zapałem krytykować sytuację wewnętrzną w innych państwach. Tych państwach, które bynajmniej nas nie atakowały w ostatnich parunastu miesiącach, gdy Polska stała się dla wielu chłopcem do bicia. Inna sprawa, gdy ktoś nam przykłada. Rewanż ‒ rzecz święta. Jak Kuba Bogu ‒ tak Bóg Kubie. Jak tak ‒ to tak. W polityce międzynarodowej nie obowiązuje ‒ i słusznie ‒ nadstawianie drugiego policzka. Ale, gdy inni skaczą na polską kozę, jak na pochyłe drzewo, tym bardziej trzeba uszanować te kraje, których przedstawiciele tego nie czynili.

W polityce zagranicznej jest zasada: biją ‒ musisz oddać. Inaczej będą bili jeszcze bardziej ‒ i jeszcze mniej szanowali. Gdy napuszony holenderski wiceszef Komisji Europejskiej atakował moją ojczyznę (jego boss jakoś się zawsze chował) w kwestii Trybunału Konstytucyjnego ‒ wypominałem mu, i nie tylko ja, żeby raczej siedział cicho, skoro w jego nizinnym kraju w ogóle nie ma takiej instytucji. Gdy arogancki minister spraw zagranicznych Luksemburga (ależ to brzmi!) w imieniu całej Unii Europejskiej, gdy jego wielkie państwo (bez ironii, przecież się nazywa Wielkie Księstwo...) sprawowało w drugim półroczu zeszłego roku prezydencję w UE, jechał po Rzeczpospolitej niczym po łysej kobyle, karciłem tego najdłużej funkcjonującego szefa MSZ w całej Europie podkreślając, że oni ów Trybunał zlikwidowali, więc niech lepiej cicho siedzi. W myśl zasady: zaczepiasz ‒ to masz na odlew. Ale tym bardziej doceniałem tych nielicznych, którzy nas bronili (Węgry) lub przynajmniej nie chcieli śpiewać w euroatlantyckim chórze potępiającym Polskę. Szkoda, że w ostatnim czasie znaleźli się tacy, którzy tę świętą zasadę wzajemności mają w nosie. Niech się potem nie dziwią, jak reprezentanci tych państw na arenie międzynarodowej nam oddadzą ‒ być może z nawiązką. I gdyby to jeszcze byli przedstawiciele polityczno-medialnego establishmentu, który trzasł Polską przez dwie kadencje! Nawet bym się nie zdziwił ‒ i się nie dziwię. Oni przynajmniej są na swój, targowicki sposób konsekwentni: uważają, że Bruksela czy Obama czy Komisja Wenecka lub inny czort musi sztorcować nasz kraj, wychowywać nas, resocjalizować, dawać publicznie po łapach, tarmosić za uszy, lać propagandową dyscypliną na sarniej nóżce. Skoro tak ‒ to jasne, że innych też oni sami już pragną ustawiać pod ścianą, stawiać do pionu, dyscyplinować, brać za twarz, pouczać, występować w roli mędrców-profesorów. Zatem teraz udzielają niechcianych korepetycji Turkom i Erdoganowi. Zapraszają innych do mieszania się w nasze wewnętrzne sprawy ‒ no to sami też ingerują. Są w jakiejś mierze przewidywalni. Ale do ich chóru dołączyli też niespodziewanie, bezmyślnie, bezrefleksyjnie ludzie z naszej strony. Robią dokładnie to, przeciwko czemu wspólnie dzielnie protestowaliśmy: wcinają się w cudze sprawy. I tak „nasz” pan „X”. śpiewa antytureckie songi wraz z nowymi sojusznikami z ulicy Czerskiej, a „nasz” kolega „Y”, z tych samych zresztą łamów „Gazety Polskiej”, spuszcza wspólny, ponad podziałami bohaterski łomot Ankarze wraz z tymi, których wczoraj słusznie odsądzał od czci i wiary w kwestii Smoleńska i stu innych sprawach. I robi to nie z interesu czy złej woli! Po prostu z bezmyślności i kompletnego braku politycznej kalkulacji.

A przecież to oczywiste: „jak Ty komu ‒ tak on Tobie” (z serii: „Mądrości polskich przysłów ludowych”). To po pierwsze. Po drugie zaś: czyżby kogoś dopadła amnezja, kto w Turcji, jakie środowisko wtrącało się w nasze sprawy wewnętrzne i demonstracyjnie solidaryzowało ‒ poprzez oficjalne oświadczenie ‒ z biednym, prześladowanym nad Wisłą Trybunałem Konstytucyjnym? Ano, tureccy sędziowie, których ten okropny Erdogan pogonił. No to niektórzy bezrefleksyjni prawicowi publicyści i historycy teraz wsparli owych sędziów ‒ w podzięce za ich krytykę „kaczystów”? I wreszcie po trzecie i najważniejsze: atakujcie dalej Erdogana, atakujcie, śpiewajcie razem z Brukselą, to w końcu facet nie zdzierży i wypuści z Turcji te dwa miliony imigrantów-uchodźców i pobłogosławi im w drodze do Europy. Będziemy mieli jeszcze większy islamski pasztet.

Ale ponieważ w Polsce nie ma już, na szczęście, socjalizmu, więc nie będzie tak, że „wszystkim po równo”. Młodych, silnych muzułmanów, chętnych do szybkiego zameldowania się w Seraju przyjmą wtedy w swoich domach ci, którzy dzisiaj plują na Turcję. Niepomni, że robią to w wielkiej mierze z tymi, którzy wczoraj pluli na Polskę ‒ i pluć będą dalej.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (10.08.2016)

Data:
Kategoria: Świat

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.