Jednym z pierwszych celów ataku mają być samorządy, jedyny ośrodek władzy znajdujący się w większości poza wpływami Prawa i Sprawiedliwości. To musi strasznie „uwierać” Prezesa Kaczyńskiego i jego ekipę. Szczególnie łakomym kąskiem są samorządy szczebla wojewódzkiego, czyli te, które dzielą unijne dotacje. Dlatego rząd od początku przymierza się, by do tej unijnej kasy – w jeszcze większym wymiarze niż tylko poprzez krajowe programy – się dobrać. Najpierw były „przecieki kontrolowane” w kwestii możliwych zmian w podziale administracyjnym kraju, co pozwoliłoby na nowe wybory. Ponieważ jednak opór mieszkańców, a co za tym idzie straty polityczne, mogły być większe niż zyski, sprawa ucichła. Ale przecież cel pozostał. Trzeba więc było tylko znaleźć nową metodę. No i znaleziono: zdyskredytować samorządy, wmówić opinii publicznej, że sobie nie radzą, że niegospodarnie zarządzają funduszami, a może wręcz przeżarte są korupcją…
Zaczęło się od czerwcowej decyzji o rozpoczęciu kontroli przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w 16 urzędach marszałkowskich. Biuro kontroluje wydatkowanie funduszy unijnych. Nie żeby „coś” znaleziono i trzeba to sprawdzić. Kontrola jest systemowa, sprawdzają wszędzie. Znajdą, nie znajdą… Tak czy owak, przekaz poszedł w naród: CBA w urzędach marszałkowskich. Znaczy, coś jest na rzeczy…
Ostatniego dnia czerwca Prezydent RP podpisał nowelizację ustawy o działalności leczniczej, która daje samorządom możliwość kupowania świadczeń opieki zdrowotnej dla swoich mieszkańców. Na nic się zdały głosy samorządowców, że inwestycje w infrastrukturę ochrony zdrowia i zakup sprzętu to wystarczające obciążenia, że samorządy nie mają na to pieniędzy, a jeśli nawet niektóre mają, to w konsekwencji spowoduje to nierówny dostęp do świadczeń zdrowotnych i wielką frustrację mieszkańców… A może właśnie o tę frustrację chodzi?
Kolejne piwo, które samorządowcy będą musieli wypić, chociaż go nie nawarzyli, to reforma oświaty. Bo to właśnie samorządy będą musiały podejmować decyzje, dla których nauczycieli jest praca, a dla których nie ma, co zrobić z nowymi budynkami szkół gimnazjalnych, po likwidacji tego szczebla edukacji, w końcu – będą musiały zmierzyć się ze skutkami niezadowolenia rodziców…
Za dwa lata kolejne wybory samorządowe. Prawo i Sprawiedliwość mocno pracuje, by przygotować sobie odpowiedni „podkład”. A że przy okazji następuje destrukcja państwa? Cóż, PiS najwyraźniej stosuje starą, ale jak widać wciąż aktualną zasadę: cel uświęca środki. Zwłaszcza, gdy tym celem jest pełnia władzy. Nie wiem, czy przypadkowo, ale bardzo to przypomina główne hasło rewolucji bolszewickiej: cała władza w ręce rad!
Adam Jarubas