W każdym bądź razie gdy 18 grudnia 2014 roku w procesie dotyczącym
ujawnienia aneksu dot. likwidacji WSI zeznawał ówczesny prezydent RP ,
plątał się w zeznaniach, wnioskował o uchylenie pytań wybuchła w TVN
afera sałatkowa dotycząca poseł PiS Krystyny Pawłowicz.
Z trudem mogę się pogodzić z tym, że zamieniono tę izbę w bar mleczny. A sceny, które się tu rozegrały przypominały film „Wielkie żarcie" - grzmiał poseł którego formacja odeszła w niebyt
Ci, którzy bez przerwy o tę sałatkę pytają nie zauważają, że są bezczelnie manipulowani przez środowiska, które nie znoszą moich poglądów - burzyła się poseł Pawłowicz.
Pani Pawłowicz przypomniała, co inni posłowie przynoszą sobie na sale: - Marszałek Sikorski słynął z tego, że różne herbatki kazał sobie podawać w różnych kubkach. Na posiedzeniach przed każdym stoją ciastka, napoje, kanapki, kawy, herbaty. My pracujemy i możemy spożywać. To oczywiste, jak się pracuje to trzeba jeść - tłumaczyła.
Może by nie było warto wracać do sprawy gdyby nie dziennikarski obowiązek.
Nadeszły czasy dobrej zmiany ale nie wszystkich one dotyczą a z pewnością nie telewizji TVN24. Powinna więc ona pracować sumiennie jak wówczas. I co?
Tak się zdarzyło że posłanka partii z kropką raczyła w sejmie pałaszować kanapkę:
Czy ktoś zauważył w mediach choć jedną wzmiankę. Czy zżeranie kanapki jest czynem bardziej szlachetnym niż spożycie sałatki nocną porą?
Może pani poseł Lubnauer spożywała metodą "nowoczesną" a więc dopuszczalna a pani poseł Pawłowicz godną potępienia metodą "na mohera".
Obie panie, jak mniemam, jadły za swoje - więc w obu przypadkach nic mi do tego.
Z niecierpliwością czekam co się stanie gdy za rok ożywiona na 500+ któraś z posłanek, zacznie w Sejmie (podczas zwyczajowego nocnego posiedzenia) karmić niemowlę...