Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Honorowe lemingi i „patriotyczni” franksterzy

Frankowicze to nowa klasa uciśnionych, o których musi zatroszczyć się wszelkiej maści lewactwo, również to „najprawdziwiej patriotyczne”. Lewactwo zwykłe szuka uzasadnienia w „niedoinformowaniu”, braku „dostatecznej i rzetelnej” wiedzy kredytobiorców, „niedostatecznej świadomości”, pogoni pośredników i doradców kredytowych za „nieuczciwym” zyskiem, wreszcie wprowadzaniu w błąd „uczciwych ludzi” przez wrednych kapitalistów, podczas gdy te „narodowo-prawicowo-patriotyczne” dodaje jeszcze „wątek spiskowy”, a mianowicie z premedytacją i świadome działanie międzynarodowej banksterki w celu uciemiężenia i zniewolenia Narodu Polskiego.

Honorowe lemingi i „patriotyczni” franksterzy
źródło: internet

W „Bajce o smutnym Jo” (http://www.mpolska24.pl/post/8588/frankowicz-czyli-bajka-o-smutnym-jo) wyraziłem niepokój, że lemingi manifestują nieokiełznaną ochotę na przerzucenie kosztów ryzyka kursowego - nierozłącznej konsekwencji kredytów w walutach obcych - na Bodu ducha winnych współobywateli. Dalszy bieg wydarzeń jednoznacznie wskazuje, że zupełnie niepotrzebnie, bo lemingi najzwyklej w świecie zaciskają zęby, ograniczają, nieco rozdmuchaną w przeszłości konsumpcję i grzecznie i honorowo spłacają swoje frankowe raty kredytowe.

Dokładnie odwrotnie zachowuje się „patriotyczne lewactwo” podjudzone zarówno kampanią p. Dudy jak i „zatroskaniem” narodowców, kukizowców, a nawet (sic!) korwinowców, według których to korporacje i banksterzy, wysysający z nas ostatnie soki. mają nieczyste sumienia. Wystarczy posłuchać tej „debaty”, a będzie wiadomo o czym tu piszę (https://www.youtube.com/watch?v=MnHcsTkFzWQ).

Wszystko zatem wskazuje na to, że teraz, uczciwi ludzie, nie lemingów, a „patriotycznych” franksterów powinni się obawiać, którzy oduraczeni antykorporacyjną i antybanksterską retoryką, a którzy w swojej porażającej ekonomicznej ignorancji nie potrafią sobie nawet wyobrazić zaciągnięcia zobowiązania w walucie obcej bez jej „fizycznej obecności” (a przecież wystarczy umówić się w sposób następujący: ja dziś Panu daję 200 tys. złotych na zakup mieszkania, a Pan - w zamian za to - zobowiązuje się spłacić mi w ciągu 30 lat 100 tys. franków plus odsetki), bo to właśnie oni usiłują przerzucić na nas ciężar spłaty swoich zobowiązań, a którym wtórują nie mniej ignoranccy „prawicowi patrioci”. 

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #
Komentarze 47 skomentuj »

To czy ktoś jest lewakiem czy prawakiem nie ma w tej sprawie znaczenia. Liczą się fakty. A fakty są następujące:

1) Rzecznik Finansowy zakwestionował podstawy prawne umów między bankami a klientami, bo znalazły się w nich zapisy niezgodne z prawem. Gdyby autor chciał mi sprzedać swoje dziecko, to zgodnie z prawem nie możemy zawrzeć takiej umowy, bo prawo tego zabrania. Podobnie niezgodne z prawem zapisy znalazły się w tej umowie. Banki wykorzystując pozycję na ryku i oligopol próbowały oszukać klienta wprowadzając te zapisy i prawo karze takie postępowanie unieważnieniem tych zapisów. BEZ RESPEKTOWANIA PRAWA NIE MA WOLNEGO RYNKU.
2) W umowach nie było ważnej informacji o tym że te "kredyty" finansowane są przez mechanizmy CIRS/FX SWAP. Co mi z tego, że przeczytałem umowę jeżeli umowa wprowadza w błąd?
3) Podstawy finansowe tych produktów czyli transakcje CIRS przestały być dostępne na rynku około 2011 roku, z powodu spadku poniżej zera stóp procedentowych w Szwajcarii. To był właściwy moment żeby zamienić te kredyty indeksowane/denominowane do franka w kredyty złotowe, bo nie ma już zatem silnika finansowego, którym te kredyty były napędzane.

Dodam jeszcze, że lemingi jak zwykle cechują się brakiem zdrowego rozsądku. Tak jak w sprawie imigrantów, "bronienia demokracji" tak w sprawie banków dają "honorowo" dają się dy..ać przez banki.

Stawanie po stronie zagranicznych banków wyciągających z naszych kieszeni pieniądze, które im się nie należą jest dla mnie sprawą podejrzaną. Sprawa dotyczy 6 zagranicznych złodziejskich banków i wszystkich Polaków. Bo te nienależne pieniądze mogłyby zostać wydane w Polsce. To kilkadziesiąt miliardów co roku wypełzające poza nasza granicę. Wszyscy Polacy powinni stanąć po naszej stronie, jeśli tak się nie stanie, to bezkarny kapitał znów zrobi skok na naszą kasę. Kredytobiorcy złotowi też mają niedozwolone zapisy w swoich umowach, też mają kasę do odebrania z banków, tylko najtrudniej przyznać się, że daliśmy się oszukać. Jesteśmy ofiarami lobbingu bankowego, nie ma się czego wstydzić, trzeba walczyć o swoje prawa. Niestety nie jest to łatwe, bo poddajemy się zabiegom socjotechnicznym, dajemy się skłócić i podzielić.

Zawsze dopytuję się franksterów, czy banki żądały/żądają od nich coś ponad zapłatę rat plus odsetki. Odpowiadają, że niby nie, ale coraz więcej z nich zaczyna "argumentować" swoje roszczenia stekiem idiotycznych "uzasadnień" (typu: banki nie miały "fizycznie" tych CHF/ja dostałem PLN, a nie CHF, te a te klauzule były niedozwolone, nic nie wiedziałem o finansowaniu tych kredytów przez mechanizmy CIRS/FX SWAP), o których zresztą nie mają zielonego pojęcia, tylko po to, aby przerzucić część zobowiązania na innych.

Nie rozumiem dlaczego uzasadnienie "banki nie miały fizycznie CHF" jest pana zdaniem idiotyczne? Gdybym sprzedał panu np. Pałac Kultury w Warszawie, którego nie mam, to nie czułby się pan oszukany?
Po drugie nie chodzi o to, czy ktoś coś wie na temat jak działa finansowanie CIRS czy nie wie, ale o to, czy 1) Czy bank informował klienta o tym że jego dług finansowany przez CIRS (nie informował) i 2) czy informował jakie rodzi to konsekwencje przy zachowaniu się kursu walut. Dajmy na to, że sprzedaję panu nowy samochód, o którym wiem że ma uszkodzone hamulce, ale przy umowie kupna-sprzedaży nie informuję pana o tym. Czy nie czułby się pan oszukany?

Przecież tę kwestię wyjaśniłem w moim wpisie: "którzy w swojej porażającej ekonomicznej ignorancji nie potrafią sobie nawet wyobrazić zaciągnięcia zobowiązania w walucie obcej bez jej „fizycznej obecności” (a przecież wystarczy umówić się w sposób następujący: ja dziś Panu daję 200 tys. złotych na zakup mieszkania, a Pan - w zamian za to - zobowiązuje się spłacić mi w ciągu 30 lat 100 tys. franków plus odsetki)"

Co do innych "argumentów" pytanie brzmi: czy w konsekwencji tego mitycznego "niedoinformowania" bank żąda więcej franków do spłaty?

Odwraca pan kota ogonem. Obowiązkiem sprzedawcy jest poinformowanie kupującego o wadach produktu. Kupując w dobrej wierze produkt posiadający wadę mam prawo do reklamacji. Tak jest też w przypadku tego produktu. Nie wiem po co wspomina pan o tym, o czym poinformował sprzedawca. Ważne jest to, o czym nie poinformował.
Nie wiem czemu używa pan sformułowania "mitycznego niedoinformowanie" jeżeli wykazałem jasno że bank nie informował klientów o sposobie finansowania tych produktów finansowych (CIRS/FX SWAP). Podkreślam jeszcze raz, że sposób finansowania tych produktów miał i ma wpływ na ponoszone przez klienta koszty. Zatajenie tych informacji miało wpływ na podjęcie lub niepodjęcie decyzji zakupu przez klienta.

W ogóle uczepił się pan jak pijany ściany argumentu banksterów o wolności zawierania umów (z zatajonymi informacjami niekorzystnymi dla klienta). Podczas gdy koronnym argumentem banksterów jest ten, że jeżeli będą musieli zwrócić klientom nienależnie pobrane spready i anulować bezprawne zapisy w umowach to BANKI ZBANKRUTUJĄ. Tak, to jest właśnie ten najważniejszy argument, który najczęściej uwzględniają sądy. Jak pan jako "Wolnorynkowiec" się odniesie do tego argumentu? :)

Kredyt to kwota jaką bank udostępnia klientowi. Klient jest zobowiązany do zwrotu udostępnionej kwoty + marża + odsetki. Nic więcej. Tak mówi Ustawa Prawo Bankowe.
Jeśli Pan Panie Krzysztofie umówi się z Panem Markiem, że Pan mu pożyczy 200tys.zł., a Pan Marek odda Panu 100tys.CHF plus odsetki, to nic nie stoi na przeszkodzie. To uczciwe postawienie sprawy, tylko ten przykład jednak nie oddaje sytuacji jaką mamy z naszymi pseudokredytami.
Trzeba też pamiętać, że umowy zawierane pomiędzy Przedsiębiorcami, a konsumentami podlegają szczególnym przepisom w całym cywilizowanym świecie. To, że umowa została zawarta nie oznacza, że jeśli okaże się, że jest obarczona błędem, nie można jej unieważnić. Istnieje też instytucja klauzul abuzywnych, czyli zapisów rażąco krzywdzących Konsumenta. Takie zapisy są przez sąd unieważniane, a pozostałe zapisy obowiązują. Nie wierzę, że Pan o tym nie wie i nie rozumiem, czego Pan broni. Bo ja bronię swojej rodziny przed zakusami kierujących się chciwością podłych i bezwzględnych akcjonariuszy banków zatrudniających głupich managerów do realizacji swoich niecnych celów.
Acha. Pańskie pytanie, czy bank żąda więcej franków. Nie, nie żąda więcej franków. To taki ostatni argument Pietraszkiewicza. Żadnego z poprzednich nie udało mu się obronić i tego też nie obroni. Gdyby zmienili te umowy w 2010 - 2011 roku może nikt by się nie zorientował. Teraz jest już za późno. Mamy raport Narodowego banku Szwajcarii, który mówi, że w akcji kredytowej w Polsce i na Węgrzech franków nie było. Bank nie może sobie generować fikcyjnych przychodów, bo tak się umówił z konsumentem. Prawo tego zabrania. Gdyby banki nie markowały fikcyjnych przewalutowań będących podstawą do naliczania spredów, może by się jeszcze obroniły. Jednak ich głupota i pazerność nie zna granic. To jest oszustwo. Mam nadzieję, że Prokuratura zajmie się tymi hochsztaplerami i swoje odsiedzą jak to się stało na Islandii i GB. Niektórzy siedzą za batonika.

Jest filmik obrazujący pewne mechanizmy finansowe. Dość zabawny Polecam.
https://www.youtube.com/watch?v=t0OsfaVAKAQ&feature=fvw

To klasyk/świetna dawka angielskiego humory w najlepszym wydani, NIE mając NIC wspólnego z problemami franskterów

Jeśli ktoś chce mnie przekonać, że ludzie nie wiedzieli, że biorą kredyt we frankach (franksterzy nawet się tym przechwalali do momentu znacznego wzrostu kursu rzecz jasna) to tylko mogę brwi ze zdumienia podnieść.

Nieprawidłowości w zapisach umownych były, są i będą, niedoinformowania takoż, a jeśli ktoś jest z TEGO powodu poszkodowany nie mu będzie zadośćuczynione, ale za STRATĘ, którą realnie poniósł, a nie poprzez anulowanie umowy.

Można sobie wyobrazić, że sprzedawca tankowca niedoinformował kupującego i jeden ze zbiorników zardzewiał nie po 30-tu, ale po 20stu latach. Czy z tego powodu kupujący będzie miał prawo zwrócić tankowiec? CI franskterzy naprawdę postradali zmysły i trzeba Polaków przed ich rżnięciem głupa i pazerstwem bronić

Panie Krzysztofie, przedstawiłem Panu dowody na to, że kredytobiorcy nie byli poinformowani o istotnych kwestiach związanych z finansowaniem ich kredytów. Nie wiem jeszcze jakimi logicznymi argumentami mogę Pana przekonać.
Nie wiem, że droga którą Pan obrał żyrując oszustwa bankowych hochsztaplerów nie zostanie surowo ukarana. Warto pamiętać, że brak kary rozzuchwala. A banksterzy mogą już całkiem legalnie, w majestacie prawa UE konfiskować depozyty swoich klientów. Wcale bym się nie zdziwił gdyby testy możliwości tego nowego prawa nie były testowane właśnie na polskich klientach, których przecież można bezkarnie łupić. Nie wiem co Pan wtedy będzie pisał i czy "HONOROWO" odda banksterom pieniądze ze swojego konta.

Jak te "istotne" niedoinformowania przełożyły się na wysokość rat które płacą?

Tradycyjnie kredyt finansowany jest depozytami w danej walucie. Jako klient miałem prawo zakładać, że banki posiadają franki. Zakupiły walutę i pomimo tego zakupu frank cały czas spadał do złotego. Dodatkowo mogłem zakładać, ze w miarę upływu czasu spłacania kredytu bank będzie pozbywać się zakupionej waluty, co z czasem jeszcze bardziej osłabi franka. Tak jako klient miałem prawo zakładać. Tymczasem sprawy miały się "wręcz przeciwnie". Banki nie tylko nie zakupiły franków, ale otwierały pozycje sprzedaj na parze walut CHFPLN.
Załóżmy, że klient brał kredyt w okresie największej sprzedaży tych kredytów czyli w 2008. W latach 2007-2008 frank umocnił się do 2 zł. Szacuję, że co najmniej 20% tego wzrostu spowodowane zostało otwieraniem pozycji "sprzedaj" na parze walut CHFPLN przez banki. Następnie w latach 2008-2011 banki miały coraz większe problemy z odnawianiem swoich pozycji CIRS, a dodatkowo tym czasie w wielu krajach, np. na Węgrzech zdecydowano się na odwalutowanie kredytów, co wiązało się z zamykaniem pozycji EURCHF i jeszcze większym umacnianiem się franka. Bardzo zgrubnie szacuję, że odpowiada to wzrostom o 20% na parze walut CHFPLN.
W 2011 CIRS-y przestały być dostępne na rynku. Interweniował ówczesny prezes NBP w SNB i załatwił po dużych kosztach te CIRS-y dla banków, ale nie pozwoliło to pokryć całości zapotrzebowania, a jedynie niewielki fragment. Banki wpadły na pomysł, by zrobić z tych swoich kredytów "kredyty walutowe" (podejście klasyczne - kredyty udzielane w oparciu o depozyty we franku) i obecnie skupują i pożyczają CHF, o czym wie rynek i co wykorzystują także inni uczestnicy rynku (zwani przez niektóry pogardliwie spekulantami) - szacuję, że powoduje to wzrost o około 5%. W sumie koszt kredytu w stosunku do 2008 roku, szacując zgrubnie mógłby być o 45% niższy, podobnie jak zadłużenie klientów.
Zastrzegam, że wszystkie te dane są tylko szacunkami, które przed sądem ciężko byłoby udowodnić. Dlatego łatwiejsza jest droga unieważnienia niezgodnych z prawem umów. Bo banki oprócz tego, że nie potrafiły porządnie skonstruować kredytu od strony finansowej - tak samo kiepsko konstruowały umowy.

"Tradycyjnie kredyt finansowany jest depozytami w danej walucie" - BZDURA i koniec dyskusji

"Jako klient miałem prawo zakładać, że banki posiadają franki" - to nie prawo tylko zwykłe wishful thinking/uzurpacja.
"Dodatkowo mogłem zakładać, ze w miarę upływu czasu spłacania kredytu bank będzie pozbywać się zakupionej waluty, co z czasem jeszcze bardziej osłabi franka"- to też wishful thinking

OCZYWIŚCIE, że sprzedawały CHF (a zaciągały w nim zobowiązanie, które teraz MUSZĄ spłacać), aby kupić PLN, które otrzymywał klient, którymi płacić za mieszkanie. Pisałem o tym jakiś czas temu:
http://www.mpolska24.pl/post/8588/frankowicz-czyli-bajka-o-smutnym-jo

a dzięki temu, tzn. mocnemu umocnieniu Polacy mogli zakupić z za granicy ZNACZNIE więcej towarów.

"BZDURA i koniec dyskusji"
Czyli jak są Pana zdaniem finansowane kredyty walutowe?

"OCZYWIŚCIE, że sprzedawały CHF (a zaciągały w nim zobowiązanie, które teraz MUSZĄ spłacać), aby kupić PLN, które otrzymywał klient, którymi płacić za mieszkanie. Pisałem o tym jakiś czas temu:
a dzięki temu, tzn. mocnemu umocnieniu Polacy mogli zakupić z za granicy ZNACZNIE więcej towarów."

Ja nie mam nic przeciwko temu co wyprawiają banki O ILE POINFORMUJĄ O TYM KLIENTA.
Tylko o to chodzi. Jeżeli sprzedawca w banku powiedziałby mi o tych CIRS-ach, dowiedziałbym się jakie są proporcje tych CIRS-ów do tego, co SNB emituje rocznie - wówczas mógłbym podjąć decyzję w oparciu o pełną informację. Natomiast bank nie informował poprawnie o swoim produkcie klientów.

Każdy przytomny człowiek o tym wiedział, ale 99,9999% nawet by tego NIE zrozumiała/sam próbowałem ostrzegać wielu moich znajomych/rodzinę, co się za parę lat stanie, jak banki będą sprzedawać PLN, aby kupić CHF na spłatę zobowiązań/nie pomogło.

Proszę mi odpowiedzieć na pytanie, jeśli Pan chce spłacać mniej to kto ma za Pana spłacać część Pana zobowiązania, bo banki przecież na tych kredytach frankowych NIC nie zarobiły?

"Każdy przytomny człowiek o tym wiedział"
Niby skąd miał to wiedzieć? W prasie, w mediach elektronicznych nie było na ten temat informacji, zresztą nawet gdyby były takie informacje, to powinny one być także powtarzane przez sprzedawcę i powinny znaleźć się w umowie. A tego nie było.

"99,9999% nawet by tego NIE zrozumiała"
A skąd to wiadomo, że ludzie tego nie zrozumieją? Zresztą wystarczyłoby, żeby informacja o tym pojawiła się w umowie i nie byłoby tej dyskusji.

"Proszę mi odpowiedzieć na pytanie, jeśli Pan chce spłacać mniej to kto ma za Pana spłacać część Pana zobowiązania, bo banki przecież na tych kredytach frankowych NIC nie zarobiły?"

Z marcowego raportu KNF wynika, że banki dotychczas całkiem sporo zarobiły na tych kredytach i cały czas zarabiają. Dodatkowo banki mają lata, żeby odliczyć sobie straty z zamykania CIRS-ów (nie jest tego aż tak dużo - kilka razy mniej niż podało KNF - podana do wiadomości publicznej kwota 67 mld zł to była celowa dezinformacja).

Zresztą z punktu widzenia oszukanego klienta nie powinno mnie to w ogóle obchodzić. To jest sprawa banku i jego akcjonariuszy. Dla przykładu podam jak w USA rozwiązano sprawę 'przekrętu' Volkswagena: "Volkswagen zapłaci pokrzywdzonym klientom 15 miliardów dolarów. Ugoda obejmuje 475 tysięcy samochodów. Volkswagen instalował w autach z silnikami diesla oprogramowanie zaniżające wyniki pomiarów zanieczyszczeń. W rzeczywistości ilość spalin emitowanych przez te auta przekraczała dopuszczalne normy."
Tam nikt się nie przejmuje skąd Volkswagen weźmie te miliardy, ani tym jak to wpłynie na przemysł motoryzacyjny. A chodziło tylko o to, że w niektórych modelach samochodów trochę bardziej śmierdziało z rury wydechowej, niż to wynikało z dokumentacji i to była ta "wielka szkoda" dla klienta. Bo przecież, gdyby klient o TYM WIEDZIAŁ to mógłby samochodu nie kupić. I tak się te sprawy rozwiązuje w cywilizowanych krajach. Volkswagen sam zaproponował klientom ugodę, bo to i tak taniej wyniesie niż walka z klientami w sądzie.

To racja, że amerykańskie są głupie i zasądzają miliony za to, że np. firma "nie ostrzegła" klienta przed gorącą wodą i się poparzył. Dokładanie takiego niańczenia domagają się franksterzy, a je nie mam ochotę za to płacić.

A tak w ogóle, to jak inaczej ma powstać długoterminowe zobowiązanie w CHF, gdy dłużnicy domagają się złotówek?

Ja w tym przypadku Amerykańskim nie widzę "niańczenia". Jest ewidentna wina po stronie Volkswagena, który faktycznie oszukał klientów i jest niewspółmierna do tego kara finansowa, bo szkoda klienta w moim odczuciu nie jest aż tyle warta ile Volkswagen musi zapłacić. Ale tam podchodzą do oszustw w sposób poważny i skutecznie karzą wszystkich nieuczciwych przedsiębiorców, po to by RYNEK był rynkiem KONSUMENTA.

"A tak w ogóle, to jak inaczej ma powstać długoterminowe zobowiązanie w CHF, gdy dłużnicy domagają się złotówek?".
Nie sądzę, by ktoś z klientów domagał się "długoterminowego zobowiązania w CHF" albo "złotówek". Jedyne czego domagali się klienci, to niższych kosztów kredytu. Klienci widzieli dwie symulacje kosztów kredytu u sprzedawcy - "złotową" i "frankową". Wybierali tę symulację, która dawała im niższe koszty (o ile w ogóle mogli wybrać, bo zdolność kredytowa dla kredytów złotowych była ustawiona tak, że wielu klientów jej nie uzyskiwało, a uzyskiwali tę zdolność we frankach). Klienci wraz z niższymi kosztami (niestety tylko w symulacji u sprzedawcy) dostali też "tykającą bombę niespodziankę" związaną ze sposobem finansowania tych kredytów mechanizmami CIRS/FX SWAP, o których sprzedający nie poinformował.

"a je nie mam ochotę za to płacić"
Ale o co chodzi z tym płaceniem? Nawet jeżeli jest Pan akcjonariuszem banku "frankowego", to przecież zrównanie kosztów kredytów złotowych i "frankowych" dla klientów nie powoduje, że banki nie zarobią. Zarobią jedynie mniej niż by chciały.

Klient świadomie wybierał zobowiązanie w CHF i dostawał złotówki. KAŻDY mówił/wiedział, że ma kredyt we frankach i był z tego zadowolony/dumny dopóty dopóki złoty nie osłabł GŁÓWNIE zresztą z powodu kryzysu 2007, a nie "sposobami finansowania tych kredytów mechanizmami CIRS/FX SWAP, co było naturalne/oczywistością i nawet gdyby środki te pochodziły od depozytariuszy (de facto/realnie pochodziły) efekty byłby taki sam.

"Klient świadomie wybierał zobowiązanie w CHF i dostawał złotówki"
Klient wybrał zobowiązanie, które na podstawie informacji przekazanych przez sprzedawcę miało być tańsze i korzystniejsze. Sprzedawca nie poinformował go o mechanizmach finansowania i możliwych problemach, w momencie w którym to finansowanie przez CIRS/FX SWAP przez bank nie będzie możliwe.

"KAŻDY mówił/wiedział, że ma kredyt we frankach i był z tego zadowolony/dumny"
O, Panie :) To ma być argument? Każdy, kto coś kupi jest na początku zadowolony z zakupu. Ale niektórzy potem mają problemy z kupionym produktem i zmieniają zdanie i dotyczy to wszystkiego: psujących się telewizorów, telefonów, samochodów.

"złoty nie osłabł GŁÓWNIE zresztą z powodu kryzysu 2007"
Sprostowanie - złoty umacniał się do połowy 2008 roku. Między rokiem 2008-2011 bankom skończyły się możliwości finansowania kredytów poprzez CIRS/FX SWAP, czego efektem była konieczność zamykania pozycji walutowych dla tych kredytów.

"co było naturalne/oczywistością i nawet gdyby środki te pochodziły od depozytariuszy (de facto/realnie pochodziły) efekty byłby taki sam."
Wpływ sposobu finansowania kredytów na kurs walutowy wynika z mechanizmów popytu/podaży - kupno waluty powoduje wzrost ich kursu, sprzedaż - spadek. Mam nadzieję, że nie muszę udowadniać, że tak jest, bo to elementarz działania rynku w ogóle, nie tylko rynku walut. Wolumen transakcji prowadzonych przez banki był istotny dla zachowania rynku dla waluty CHF. Mogę to pokazać w liczbach. Nie można zatem twierdzić, że gdyby mechanizm finansowania kredytów opierał się na zgromadzonych wcześniej przez banki środkach w walutach, a nie na CIRS/FX SWAP, to scenariusz zachowania się rynku walutowego byłby identyczny i identyczne byłyby decyzje klientów. Inna sprawa, czy taki kredyt oparty nie na CIRS/FX SWAP tylko na środkach w walucie byłby dla banków w ogóle opłacalny i czy zdecydowałyby się na masową sprzedaż w taki sposób skontrowanego produktu.
Jednakże sprzedawcy w bankach nie poinformowali o finansowaniu tych kredytów mechanizmami CIRS/FX SWAP, co uniemożliwiło klientom właściwą ocenę wszystkich ryzyk i podejmowanie właściwych decyzji.

Proszę mi wyjaśnić: dlaczego/z jakiego powodu/po co??? bank miałby informować klientów w jaki sposób finansuje/zabezpiecza swoje pozycje walutowe. A co komu do tego??? Klient podjął się zobowiązania we frankach i teraz ma je spłacić i tyle.

"Proszę mi wyjaśnić: dlaczego/z jakiego powodu/po co??? bank miałby informować klientów w jaki sposób finansuje/zabezpiecza swoje pozycje walutowe. A co komu do tego??? Klient podjął się zobowiązania we frankach i teraz ma je spłacić i tyle."

Klient nie wiedząc o sposobie finansowania nie znał istotnych cech produktu mających wpływ na to, w jaki sposób ten produkt będzie się zachowywał w przyszłości. Nie miał możliwości właściwie ocenić ryzyka i podjąć właściwej decyzji.
Wracając do rynku samochodowego można to porównać np. do sytuacji, w której sprzedawca samochodu nie informuje klienta o tym, że wstawione hamulce wykonane zostały z tańszego materiału i w pewnych okolicznościach mogą nie zadziałać. Albo przyjmujemy, że klient "nie musi tego wiedzieć", ale wtedy sprzedawca przyjmuje każdą reklamację kiedy dzieje się coś złego z produktem. Albo przyjmujemy, że klient jest informowany o wszystkich cechach produktu, które będą miały wpływ na jego decyzję i podejmuje wtedy świadomą decyzję.

1. Nieprawda: otrzymał równowartość CHF w PLN za co zobowiązał się spłacać CHF przez najbliższe lata. NIC się w produkcie/jego zobowiązaniu NIE zmieniło (co niby wadliwego/wprowadzającego w błąd jest w określeniu kwoty spłaty w CHF?)

2. Czy gdyby to Pan Kowalski pożyczył Panu Nowakowi 100 tys. CHF wypłacając mu na jego prośbę 200 tys. zł. też miałby obowiązek spowiadania się/informowania go o sposobie finansowania/zabezpieczenia??? Przecież ten "wymóg" to czysta uzurpacja (klasyczny wymóg niańczenia)/nonsens.

3. Wpływ na kurs ma tak wiele czynników, że kwestia jak dany bank to finansował/zabezpieczał ma MARGINALNE znaczenie (praktycznie NIE MA ZNACZENIA), bo chyba nie powie mi Pan, że również dany bank miałby informować danego klienta ile tego typu kredytów udzielą/będą udzielać (a kto miał przewidzieć, że te nasze biedne owieczki w takim tempie rzucą się na te franki) i jak je będą finansować/zabezpieczać inne banki/gracze na rynku, a przecież to "zachowanie" wszystkich graczy na rynku przełożyło się na taką sytuację, a NIE zachowanie pojedynczego banku, który "niedoinformował"

"Nieprawda: otrzymał równowartość CHF w PLN za co zobowiązał się spłacać CHF przez najbliższe lata. NIC się w produkcie/jego zobowiązaniu NIE zmieniło (co niby wadliwego/wprowadzającego w błąd jest w określeniu kwoty spłaty w CHF?)"
Nie wiem dlaczego używa Pan sformułowania "Nieprawda" do kwestii wartości zobowiązania w PLN i CHF, w której w ogóle się nie wypowiadałem. Jedyne, co dotychczas kwestionowałem to brak informacji o sposobie finansowania poprzez CIRS/FX SWAP, własności produktu, o której sprzedawca powinien mnie poinformować i co powinno znaleźć się w umowie. Nie wiem czemu używa pan sformułowania "Nieprawda" i nie podaje które ze zdań, które napisałem jest nieprawdziwe.

2. "Czy gdyby to Pan Kowalski pożyczył Panu Nowakowi 100 tys. CHF wypłacając mu na jego prośbę 200 tys. zł. też miałby obowiązek spowiadania się/informowania go o sposobie finansowania/zabezpieczenia???"

Wrócę do przykładu z samochodem. Załóżmy, że sprzedawca faktycznie ma możliwość sprzedania mi samochodu z hamulcami, które działają wadliwie. Jeżeli w umowie kupna-sprzedaży zawarta będzie informacja "Samochód posiada niesprawne hamulce i przy przekroczeniu prędkości 60 km/h mogą one nie zadziałać" - to jest wszystko w porządku, zostałem poinformowany o istotnej cesze produktu. Natomiast jeżeli w informacji od sprzedawcy i w umowie znajdzie się jedynie sformułowanie "Pojazd może ulec wypadkowi" to nic nie jest w porządku, bo kupujący nie został właściwie poinformowany o produkcie i grożącym mu niebezpieczeństwie.

"Przecież ten "wymóg" to czysta uzurpacja (klasyczny wymóg niańczenia)/nonsens."

Czy według Pana definicji "niańczenia klienta" równie dobrze można by nim nazwać informowanie klienta o "przekręconym liczniku" w kupowanym używanym samochodzie, informowanie o tym, że kupowany na aukcji telefon ma zbity ekran itd? Czy takie nie informowanie klienta o istotnych cechach produktu uważa Pan za uczciwe? Bo ja nie.

"3. Wpływ na kurs ma tak wiele czynników, że kwestia jak dany bank to finansował/zabezpieczał ma MARGINALNE znaczenie (praktycznie NIE MA ZNACZENIA), bo chyba nie powie mi Pan, że również dany bank miałby informować danego klienta ile tego typu kredytów udzielą/będą udzielać (a kto miał przewidzieć, że te nasze biedne owieczki w takim tempie rzucą się na te franki) i jak je będą finansować/zabezpieczać inne banki/gracze na rynku, a przecież to "zachowanie" wszystkich graczy na rynku przełożyło się na taką sytuację, a NIE zachowanie pojedynczego banku, który "niedoinformował""

Ja nie oczekuję, że sprzedawca poinformuje mnie o wszystkich czynnikach ryzyka. O tym, że grozi nam potop, wojna i zaraza i z tego powodu mogę mieć problemy ze spłatą kredytu. Chciałbym, żeby informował mnie o CECHACH sprzedawanego przez siebie PRODUKTU. A sprzedawca nie informował o istotnym dla zachowania się produktu finansowaniu poprzez CIRS/FX SWAP i nie ma tego w umowie. Gdyby takie informacje znalazły się w umowach - nie miałbym do nikogo pretensji. Sądzę zresztą, że gdyby sprzedawcy o tym informowali to znaleźliby dużo mniej chętnych na ten produkt.

Właśnie chciałem to wyjaśnić; ta CECHA (hamulce mają), o której klienci nie byli doinformowani, nie ma NAJMNIEJSZEGO wpływu na to co mają spłacić, tzn. dokładnie określoną ilość franków.

Bank przecież udzielając kredytu po prostu sprzedaje pieniądze. Pieniądze które kredytobiorcy otrzymali były w pełni wartościowe, nikt nie odmówił uznania w nich zapłaty.
Także dyskutować można nie o sprzedawanym produkcie ale o formie zapłaty za jego nabycie.

Właściwie wystarczy stwierdzenie: "Bank przecież udzielając kredytu po prostu sprzedaje pieniądze. Pieniądze które kredytobiorcy otrzymali były w pełni wartościowe nikt nie odmówił uznania w nich zapłaty". Zobowiązali się oddać za otrzymane złotówki tyle a tyle franków i tyle. Po co mącić jakimiś "ukrytymi cechami", "niedoinformowaniami", itp., itd. Złotówka otrzymana to złotówka/poszła na mieszkanie, w którym mieszkam. Franek to franek/trzeba spłacić.

Jeżeli wchodzimy na poziom umowy o której Państwo wspominacie, to Państwo wybaczą, ale umowa kredytu jest złożona i zawiera różne elementy, obejmuje wiele aspektów, nie tylko te co kto i ile komu jest winien. Proszę sobie zajrzeć kiedyś do banku i obejrzeć jakiś wzór, żebyście mogli wiedzieć o czym się wypowiadacie. Także legislacja, która reguluje warunki udzielania kredytu jest złożona i obejmuje pozostałe warunki udzielania kredytów, które nie muszą już być opisywane w umowie.
W szczególności kredyt, o którym mówimy czyli kredyt złotowy indeksowany/denominowany do franka jest dość skomplikowanym instrumentem. I to, co sprzedały banki klientom w postaci umowy też jest wadliwa. Jeżeli Państwa to interesuje to proszę zapoznać się z opinią Rzecznika Finansowego z czerwca tego roku. To jest obiektywna opinia ekspertów, która jest miażdżąca dla banków.

Ta dyskusja przypomina mi trochę rozmowę z typowym cwaniaczkiem, który sprzedał przez internet komórkę z uszkodzonym wyświetlaczem:
- panie, ta komórka ma wyświetlacz uszkodzony, a nie informował pan o tym w ogłoszeniu
- ale działa
- ale ma wyświetlacz uszkodzony
- nie zawracaj pan głowy - widziały gały co brały

Nie wiem dla kogo przeznaczony jest przekaz z Pana felietonu, bo na pewno nie do środowisk konserwatywno-liberalnych, które są bardzo wyczulone na wszelką nieuczciwość. Może do jakichś dresiarzy, drobnych cwaniaczków, którym bliskie są ideały "naciągnij klienta i udaj, że wszystko było OK".

mój wpis jest jak najbardziej dla ludzi myślących, aby nie sprowadziły ich na manowce zamydlające "uzasadnienia" typu: "umowa kredytu jest złożona i zawiera różne elementy, obejmuje wiele aspektów, nie tylko te co kto i ile komu jest winien" bla bla bla, bla bla bla, podczas gdy franksterzy chcą się wymigać ze spłacania swoich zobowiązań pod byle pretekstem, znajdując maluteńką dziurę w całym.
To tak jakby reklamować tankowca, który ma "ukryty" przeciek o "przepustowości" jednej kropli na miesiąc.

co do opinii Rzecznika Finansowego, to rzeczywiście jest to obiektywna opinia ekspertów, która jest miażdżąca dla banków, ale miażdżąca nie sensu stricto, a wyłącznie w znaczeniu, że te umowy nie zadośćuczyniały postanowieniom socjalistycznego/skomplikowanego prawa.

Każdy normalny człowiek wie co to jest kredyt/pożyczka. Nie potrzeba mu przytaczać jakiegoś artykułu Prawa bankowego i roztrząsać, czy umowa kredytowa jest z nim zgodna, czy nie. Ktoś otrzymał od kogoś pieniądze, za które sobie coś kupił i zobowiązał się do zwrotu takich a takich sum. Co w tym skomplikowanego?

Jeśli ta "błędność" tych umów spowodowała, że ktoś musi spłacać 204 CHF raty zamiast 201.5 to niech mu sąd zasądzi tę różnicę i "po sprawie".

Jeżeli doszliśmy do takiego punktu, w którym te umowy kredytowe traktujemy jako "produkt", który sprzedały banki to nie mam nic więcej do powiedzenia poza to, co w świetle obowiązującego prawa stwierdziła Rzecznik Finansowy czyli, że te umowy posiadały istotne wady i nie powinny być w takiej postaci "sprzedawane".
Można oczywiście tak jak Pan to próbuje robić rozpatrywać właściwości tych umów w oparciu o wybrane fragmenty obowiązującego w Polsce prawa, z pominięciem tych części socjalistycznych/skomplikowanych (czyli których?), czy może tak jak pan Rzepliński - orzekać wyłącznie w oparciu o konstytucję. Można, ale po co?
Ja prawnikiem nie jestem i trzymam się tego, co mówi ekspert - Rzecznik Finansowy. Mam świadomość tego, o czym mnie bank miał obowiązek poinformować, a nie poinformował przed zawarciem umowy i co spowodowało, że bank zarabia, a ja zamiast spłacać dług - mam go coraz większy. Jedyne czego oczekuję to sprawiedliwość i nie ustanę w wysiłkach dopóki jej nie uzyskam. Amen.

Pan ma taki dług jaki zaciągnął. We frankach. I tylko kurs sprawia, że dla Pana, zarabiającego w złotówkach jest on coraz większy. To nie powód żeby zaklinać rzeczywistość.

Te banksterskie sztuczki Jedi z wmawianiem, że dług jest pod kontrolą i wszystko jest OK działają tylko na słabe umysły lemingów :)

Panie Krzysztofie. Nie były to kredyty walutowe tylko złotowe. Czy do zlotowych kredytów banki dokładają? Czy na nich tracą? Oczywiście, że nie. Nie ma więc powodu by mówić, że Polacy zapłacą gdy uznamy nasze kredyty za to czym są.
Banki biadolą, że nie zarobią na nich tyle ile zalożyły. I bardzo dobrze, bo to zysk nieuprawniony. Zwykłe złodziejstwo.
Na szczęście prawo reguluje rynek finansowy,jest też prawo chroniące Konsumenta przed nieuczciwymi praktykami przedsiębiorców. Że banki nadużyły swojej pozycji Sąd UOKiK już stwierdził, a kontynuowanie procederu jest złamaniem prawa i lekceważeniem polskich sądów. Nie ma na to usprawiedliwienia.
Prawo bankowe precyzyjnie określa co to jest kredyt. Okazuje się, że produkt jaki banki nam wcisnęły nie jest kredytem tylko derywatem podlegającym bardzo rygorystycznym wymogom, których banki nie spełniły.
Na domiar złego banki:
- Zaniżały kwotę całkowitego kosztu kredytu co kwalifikuje umowę do unieważnienia.
- Sprzedawały produkt jako kredyt walutowy co było nieprawdą
- Udając, że mamy doczynienia z walutą stosowały fikcyjne przzewalutowania
- stosowały do fikcyjnych przewalutowań własnych tabel kursowych,
- naliczały dodatkowe opłaty za fikcyjne przewalutowania - spred będący w rzeczywistości dodatkową marżą.
- obciążały klientów składkami na ubezpieczenia nieruchomości, utraty pracy, od niskiego wkładu, składkami 3 x wyższymi niż na rynku, z czego 75% składki zostawało w bankach. Ubezpieczenia chroniły banki, nie klientów, a ubezpieczyciel mógł wystąpić z regresem do klienta banku.
Tak sobie to banksterzy wymyślili. Wymyślały tabuny managerów, a akcjonariusze zacierali ręce. No nie ma na to zgody i nigdy nie będzie.
Wzięłam 400tys i jeśli bank zweryfikował moją zdolność kredytową na taką kwotę (więcej bym nie dostala), to nie może żądać więcej oczywiście + marża i odsetki.
Wzięłam kredyt i chcę go spłacać, tylko na uczciwych zasadach. A jeśli bank idzie w zaparte, to skorzystam z przepisów prawa i go unieważnię. I tak się skończy bezczelność banksterów.
Nie poszłam grać do kasyna, tylko do instytucji zaufania publicznego po kredyt.
Dodam tylko, że wzięłam 400tys., splaciłam 200tys, a mam do oddania 1,2mln. za mieszkanie 64m2 w bloku z płyty. Bank wypowiedział mi umowę za 2 niespłacone raty. Teraz gdy wiem, że w momencie wypowiedzenia miałam 17tys.nadpłaty, a przy wypłacie kredytu bank doliczył sobie za fikcyjne 2krotne przewalutowanie 25tys., nie mam żadnych skrupułów i będę z oszustami walczyć do upadłego bo mam rodzinę, której nie pozwolę okraść z dorobku mojego życia.
A Państwo jest od tego, żeby chronić mnie, a nie banki, które żadnych, podkreślam żadnych strat by nie poniosły, gdyby uznały nasze kredyty za złotowe zgodnie ze stanem faktycznym.

Cwaniacy, którzy na podstawie kruczków prawnych i "zaniedbań formalnych", "niezgodności" z zawiłym/socjalistycznym prawem będą chcieli/próbować wymigać się od zobowiązań, których się dobrowolnie podjęli zawsze byli i będą. Mam nadzieję, że sądy potraktują ich odpowiednio (jedynie ubolewam, że z moich podatków będę płacić na te rozprawy/szkoda, że nie ma kar za pieniactwo)

Panie Krzysztofie proszę opisać jak Pan rozróżnia "kruczki prawne" od pozostałej części obowiązującego prawa. Jeżeli ma Pan wiedzę na ten temat, to ja chętnie z niej skorzystam.

przykładowy "kruczek" to np.: "jeśli rata wypada w piątek to jej rata zostaje podwojona"

Zastanawiam się ciągle, skąd ludzie biorą odwagę do tego by wiązać się jakimkolwiek kredytem na tak koszmarnie długi okres ponad kilkunastu lat. Szczególnie gdy taki kredyt nie jest zabezpieczony jedynie nabywaną nieruchomością ale wszystkimi dochodami kredytobiorcy. Uwiązanie się do jednego miejsca na tyle lat, gdy grozi utrata pracy, utrata zdrowia przez kogoś z rodziny. Przecież to jest tak wielkie ryzyko, tak wielka niepewność że trzeba być szaleńcem by się w coś takiego pakować.
Czemu ludzie nie oszczędzają?
Czemu zamiast brać kredyt nie odkładają takich samych kwot ile by wynosiły raty?
Czemu koniecznie muszą mieć wszystko teraz, natychmiast, bez zważania na konsekwencje w przyszłości?
Mija potem kilka lat, ryzyka się materializują, utrata pracy, choroba, zmiany kursu i jest tragedia i jest wołanie o pomoc do wszystkich. Co mają zrobić ludzie, którzy tego wszystkiego uniknęli bo nie byli tak brawurowi? Ci co oszczędzali i za swoje oszczędności kupowali akcje tych samych banków które zarabiały na kredytach - oni teraz mają płacić za to, że innym się nie chciało czekać? Nie dość że wyrzekali się nieraz wszystkiego co można by sobie byt zabezpieczyć to teraz mają być ukarani?

to ten piekielny socjalizm "prowokuje" ludzi do nieodpowiedzialności, bo zawsze jakoś to będzie, a jak nie, to państwo pomoże i niestety nieodpowiedzialność w socjalizmie popłaca/na koszt ludzi odpowiedzialnych

Panie Krzysztofie, warunkiem koniecznym przekonania ludzi do kapitalizmu jest zagwarantowanie im sprawiedliwości. Jeżeli istnieją grupy uprzywilejowane np. banki, które nie mogą oddać ludziom nienależnie pobranych pieniędzy "bo zbankrutują" i przez to sprawiedliwość w sądach nie może być wyegzekwowana, to ludzie zawsze będą skłaniali się ku wzmocnieniu roli państwa, które w razie potrzeby weźmie ich w obronę.
Podałem przykład działania prawa w przypadku Volkswagena w USA. To nie jest przypadek, że prawo jest tam "przesterowane" w kierunku prawa klienta kosztem przedsiębiorcy. Tylko w takich warunkach może rozwijać się kapitalizm, bo klient nie będzie się bał RYZYKOWANIA korzystania z produktów.

@programista
Oczywiście, że teraz po szkodzie to każdy jest mądry. Ale kredyty frankowe były sprzedawane w największych ilościach przez 2008 rokiem. To był czas przed Lehman Brothers, przed Amber Gold, przed polislokatami. Osobiście do czasu kredytu frankowego miałem dobre doświadczenia z bankiem - wziąłem i spłaciłem jeden z kredytów w PKO BP. A w 2008 roku historia kredytów frankowych miała już kilka lat dobrych doświadczeń - te kredyty w tym czasie lepiej się spłacało niż złotowe. Bank nie informował tylko z czego to wynikało, że te kredyty są tańsze (powyżej moje posty na temat CIRS/FX SWAP).
Sądzę, że ludzie tak czy inaczej powinni podejmować ryzyko. Dramat kredytów frankowych polega nie tylko na tym, że ktoś wreszcie realnie straci pieniądze (albo banki - część zysków albo klienci), ale dramat polega na tym, że ludzie tracą zaufanie do instytucji finansowych i znacząco ograniczają skłonność do ryzyka, bez czego gospodarka się nie rozwija.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.