"Co wy tu jeszcze robicie?" - tak Jean-Claude Juncker zapytał wczoraj w Brukseli Nigela Farage'a i europosłów z UKIP. No, a co on tam jeszcze robi?! Przecież Brexit to czerwona kartka dla urzędasów z Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Junckera, którzy swoją arogancją i swoimi szaleństwami zniechęcili Brytyjczyków do Unii.
Juncker stacza się od dobrych kilku lat, nie tylko z powodu alkoholizmu. Był dużą rybą w małym stawie, czyli premierem Luksemburga, ale jego partia straciła władzę po skandalu ze służbami specjalnymi (SREL), które jak okazało się robiły, co chciały, prawie jak w Polsce Tuska i Grasia:
www.wsws.org/en/articles/2013/07/12/junc-j12.html
Juncker znalazł się więc w Brukseli tylko dlatego, że go wykopali wyborcy w Luksemburgu. Pamiętajmy o tym. Nic dziwnego, że sfrustrowany Juncker coraz głośniej krytykuje głos ludu, czyli demokratyczne wybory i referenda. Przypominamy, co on wygadywał tylko dwa miesiące temu (cytat):
"Premierzy muszą przestać słuchać swoich wyborców, a zacząć się zachowywać jak pełnoetatowi Europejczycy".
To są te słynne "europejskie wartości"? Pachnie nam raczej IV Rzeszą ...
A tym czasem w rodzinnym Luksemburgu Junckera zaczyna powoli się gotować. Obywatele mają dość open society i nowego wspaniałego świata. Już rok temu (7 czerwca 2015) Luksemburczycy odrzucili w referendum pomysł następców Junckera przyznania praw wyborczych do Izby Deputowanych cudzoziemcom pod warunkiem, że mieszkają w Luksemburgu co najmniej od dziesięciu lat i głosowali już wcześniej w wyborach samorządowych lub europejskich. Więcej, Luksemburczycy odpowiedzieli "NIE" na wszystkie cztery propozycje w referendum przygotowane przez rząd kierowany przez postępowego tęczowego następcę Junckera:
pl.wikipedia.org/wiki/Referendum_w_Luksemburgu_w_2015_roku
Tolerancyjni przez dekady Luksemburczycy zauważyli po prostu, że ich kraj zaczyna wymykać im się spod kontroli i że ich tożsamość narodowa jest zagrożona przez szaleńcze elity urzędniczo-polityczne. Brzmi znajomo? Ale to było przez tzw. "kryzysem migracyjnym". W międzyczasie nielegalni migranci najechali także na mały Luksemburg i wzięli się m.in za intratny handel narkotykami:
monsieurb.neon24.pl/post/126957,wzbogacanie-przez-cpanie
Od tej pory dzielnica dworcowa miasta Luksemburg jest coraz bardziej niebezpieczna, dochodzi do napadów z użyciem noży, także na kobiety. W marcu niedaleko dworca tabun nielegalnych migrantów zaatakował w nocy interweniujący patrol policji, dwóch policjantów wylądowało w szpitalu, jeden z nich ze złamanym nosem.
W ramach wzbogacania Luksemburg dorobił się już swojego pierwszego islamisty (zdjęcie), Steve Douarte, który grozi z Syrii atakami na Europę.
Dochodzi też do coraz większych tarć z muzułmanami. Wczoraj gruchnęła wiadomość, że władze miasta Luksemburg zamknęły salę muzułmańskich modłów, którą Bośniacy zainstalowali sobie na parterze budynku mieszkalnego pod przykrywką tzw. "Centrum Islamskiego" (zdjęcie).
Mieszkańcy zaczęli skarżyć się na hałas i nieporządek. No, i proszę, zamiast oskarżyć mieszkańców o nietolerancję, rasizm, faszyzm i ksenofobię, władze miasta wydały decyzję o zamknięciu sali:
Skoro już tresowani od dekad w postępie Luksemburczycy zaczynają się stawiać, to wiosna ludów na kontynencie nie jest chyba daleko. Nie wiadomo, czego Juncker powinien się teraz więcej obawiać - buntu ludu w swoim rodzinnym Luksemburgu czy raczej marskości wątroby?
Juncker pije, a nadzieja Europy już się integruje w Luksemburgu
Jednym słowem: FASZYZM W LUKSEMBURGU!!!!! :D:D:D:D