Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Polski lipiec, amerykański listopad – czyli „dzieje się historia”

Polski lipiec, amerykański listopad – czyli „dzieje się historia”
źródło: (Pixabay)

W geopolityce światowej A.D. 2016 dwa najważniejsze wydarzenia z polskiej perspektywy to – poza naszym kontredansem z Komisją Europejską ‒ lipcowy szczyt Paktu Północnoatlantyckiego i listopadowe wybory prezydenckie w USA. Prawdę mówiąc, to pierwsze wydarzenie jest bardziej przewidywalne. Nie dlatego, że będzie za miesiąc, ale dlatego, że mniej więcej wiadomo, przynajmniej w zarysie, czego się można po nim spodziewać.

Kolejka niespodzianek

Natomiast wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych to, o paradoksie, coraz większa niewiadoma. Przed rokiem wszyscy zakładali, że kandydatem Demokratów będzie Hilary Rodham Clinton, choć mało kto przypuszczał, że tyle krwi może napsuć jej antyestablishmentowy, krytykujący elity (niczym Trump!) socjalista z korzeniami z Polski – Bernie Sanders. Ale już dosłownie konia z rzędem temu, kto wytypowałby Donalda Trumpa jako republikańskiego kandydata na 46. prezydenta USA. Nikt by też nie przypuszczał, że jego głównym kontrkandydatem będzie nie Jeb Bush czy Marco Rubio, nie Scott Walker (prowadzący nawet przez pewien czas w prezydenckim wyścigu ) czy Chris Christie, tylko ultrakonserwatywny Ted Cruz, znienawidzony przez elitę partii symbolizowanej przez słonia (w przeciwieństwie do osła Demokratów)

Amerykańska kampania pokazuje, że tak naprawdę Stany Zjednoczone Ameryki Północnej są integralną częścią świata. Może i najważniejszą, ale całkowicie podatną na te same prądy i tendencje, które mają miejsce na całym globie. Chodzi o narastający powszechnie, a spektakularnie widoczny w Europie, polityczny ruch sprzeciwu wobec establishmentu. Nawet jeśli wyborczy kapitał zbija na tym facet, który przez lata był częścią amerykańskiej biznesowo-politycznej elity – jak właśnie Trump.

Nowy związek pod nosem Kremla

Co do szczytu NATO ‒ wiadomo, że będzie swoistym politycznym i psychologicznym breaking point. Moje ostatnie wizyty na Ukrainie i w Gruzji jeszcze mocniej unaoczniły mi, jak bardzo ów szczyt NATO oczekiwany jest z nadzieją przez kraje Partnerstwa Wschodniego, które w ostatnich parunastu miesiącach ratyfikowały układ stowarzyszeniowy z Unią Europejską. Amerykańsko-brytyjska (?) obecność militarna w Polsce, faktycznie stała, bo przecież rotacje, nawet częste, będą sprowadzały się do permanentnego w praktyce przebywania żołnierzy NATO w Polsce czy niemiecka (?) w krajach bałtyckich, oznacza zwiększenie bezpieczeństwa naszego i naszych północno-wschodnich sąsiadów. Wiązanie „krajów Zachodu” z nami poprzez trwałą obecność ich żołnierzy w sposób naturalny oddala ryzyko ataku Rosji na ich zachodnich sąsiadów - członków NATO. Gdyby w wyniku takiej agresji zginęli żołnierze państw Paktu Północnoatlantyckiego, siłą rzeczy zachodni członkowie Paktu byliby bardziej skłonni do „adekwatnej odpowiedzi” będącej czymś więcej niż notą dyplomatyczną. I na tym polega wartość warszawskiego szczytu NATO.

Kiedyś funkcjonował Układ Warszawski, czyli związek państw bloku sowieckiego. Związek, który miał charakter militarny, a który powołano do życia w naszej stolicy w 1955 roku. Szczyt NATO w Warszawie w lipcu 2016 będzie miał, być może, jeszcze większe znaczenie niż Układ Warszawski, który przetrwał 36 lat. W praktyce politycznej rozszerza bowiem on strefę NATO bardziej na wschód, pokazując państwom powstałym na gruzach ZSRS, że Rosja nie ma już takiej siły przeciwdziałania, a NATO robi geopolityczne psikusy pod nosem Kremla.

Europa środkowo-wschodnia, północno-wschodnia i wschodnia nie otrzyma w lipcu prezentu od NATO w postaci kilku dywizji. Ale nawet zdecydowanie większa obecność wojskowa wojsk Paktu jest czytelnym zerwaniem ze świstkiem papieru, jaki Rosjanie już wcześniej uczynili z umowy NATO ‒ Federacja Rosyjska. Tak, wojska Paktu Północnoatlantyckiego nie miały stacjonować w nowych krajach członkowskich NATO, ale umowa ta nie przewidywała również ani agresji Rosji na Gruzję w 2008, ani na Ukrainę w 2015? To czytelne „pożegnanie ze złudzeniami” wobec Kremla ze strony natowskiej. Lepiej późno niż wcale. Szczyt w Warszawie przygotuje grunt pod przyszłe decyzje o kolejnym rozszerzeniu Paktu o bardziej „kontrowersyjne” kraje niż Czarnogóra. Tym bardziej więc nowy „Pakt Warszawski” będzie przełomowy, choć jego znaczenie docenimy dopiero zapewne z perspektywy lat. Miejmy świadomość, że na naszych oczach i z naszym, polskim, udziałem tworzy się historia.

Rześki powiew demokracji

Wybory w USA zawsze są „historyczne”, choć prawdę mówiąc, w tym roku ocierają się w jakiejś mierze o farsę. Chyba jeszcze nigdy w ostatnich paru dekadach kandydaci dwóch głównych partii politycznych nie mieli aż tak olbrzymiego elektoratu negatywnego i aż tak mało szacunku we własnym społeczeństwie. Tym niemniej jednak będziemy mieli nowego prezydenta USA, demokracji stanie się zadość i pozostaje mieć tylko nadzieję, że przyszły lokator Białego Domu będzie zdecydowanie bardziej racjonalny (mówiąc prostym językiem: nie będzie plótł bzdur) niż w kampanii – mowa o Trumpie – lub też nie pozwoli bredzić własnemu mężowi – mowa o Clinton.

Oby okazało się, że amerykański system polityczny sprawdzi się „otorbiając” nowo wybranego prezydenta sprawną administracją (ale może też np. lobby militarnym...), która zmniejszy szanse na publiczne opowiadane geopolitycznych czy politycznych dyrdymałów przez prezydenta najsilniejszego państwa świata lub jego najbliższych.

O ile szczyt NATO będzie dla Polski geopolitycznym sukcesem, o tyle wybory prezydenckie pozostają niewiadomą. Z dwóch „L” zapewne radośniejszy będzie dla nas lipiec niż listopad.

*tekst ukazał się w dziale Świat tygodnika „Gazeta Polska” (08.06.2016)

Data:
Kategoria: Świat

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.