"Super Express": - Dzisiaj upływa termin ultimatum Komisji Europejskiej wobec rządu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Po piątkowych gniewnych wystąpieniach pani premier i ministra Waszczykowskiego KE się przestraszy?
Ryszard Czarnecki: - Komisja Europejska musi zrozumieć, że ma inne priorytety. Za równo miesiąc odbędzie się referendum w sprawie pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Mamy też gigantyczny problem z imigrantami. A tymczasem unijni urzędnicy zachowują się, jakby tych dramatycznych wyzwań nie było. Wolą zajmować się sytuacją w Polsce.
- Jasne, ale po co to machanie szabelką? Nie można było spokojniej rozmawiać w zaciszu gabinetów?
- Rzecz w tym, że od dłuższego czasu ministrowie Waszczykowski i Szymański prowadzili bardzo grzeczne rozmowy w zaciszach gabinetów. Cierpliwie tłumaczyli jak chłop krowie na rowie i zupełnie to nie skutkowało. Jeżeli nie da się grzecznie, to widocznie rząd uznał, że przyszedł czas na twardsze stanowisko.
- Może rząd miał za słabe argumenty? I czy nie jest wyrazem słabości, że siłę argumentu zamienił argumentem siły?
- To nie my zaczęliśmy rozmawiać twardym językiem. Ciężką artylerię wyciągnęła Unia Europejska. Przypomnę choćby wypowiedzi wiceprzewodniczącego KE pana Timmermansa czy unijnego komisarza Günthera Oettingera. Proszę więc nie mówić, że to Polska zaostrzyła ton, bo został on zaostrzony przez Brukselę.
- Dużo więcej na sumieniu, jeśli chodzi o niszczenie demokracji, ma Viktor Orbán, ale dzięki swojej politycznej ekwilibrystyce potrafił złagodzić stanowisko unijnych instytucji. Może zabrakło wam przebiegłości i subtelności Orbána?
- Przypominam, że Węgry doczekały się trzech debat w PE, czterech rezolucji i ostrej krytyki KE.
- Ale Komisja nie uciekała się do przyjmowania opinii na temat praworządności na Węgrzech.
- Na przestrzeni ostatnich lat Węgry były czarnym Piotrusiem Europy.
- Teraz przyszliście wy, i to Polska stała się czarnym ludem Unii. W Budapeszcie pewnie się cieszą.
- Oni się nie cieszą, ponieważ doskonale wiedzą, że jeśli KE dziś atakuje jakieś państwo, to jutro może zaatakować inne. Oczywiście, nie lekceważę tego, co mówi KE, ale chciałbym powiedzieć: "Znaj proporcję, mocium panie". Niemniej nie ma innej możliwości niż dialog. Myślę, że wypowiedzi polskiego rządu służą temu, by przy rozmowach mieć lepszą pozycję negocjacyjną.
*wywiad dla „SE”