Z okien mojego biura w Parlamencie Europejskim w Brukseli widać Plac Luksemburski. Jest słonecznie, jutro i pojutrze, 5 i 6 maja są w Królestwie Belgii dni wolne od pracy – a więc tłum pracowników PE, asystentów i stażystów już od godzin południowych 4 maja w środę przesiaduje w kilkunastu restauracjach i kawiarenkach na placu, z którego tak samo blisko jak do gmachu europarlamentu jest do Dworca Luksemburskiego. Ludzie grzeją się w słońcu – a to rzecz rzadka w Brukseli, bo stolica Belgii ma największą ilość dni deszczowych w Europie spośród wszystkich metropolii (ponad 200, więcej nawet niż deszczowy Londyn).
To jest na zewnątrz mojego biura. A co wewnątrz? Wszystko to, co ważne lub związane z jakimiś wspomnieniami. Jest więc krzyż namalowany przed dwoma laty przez warszawską artystkę. Ale też obrazek „Our Lady of Kozielsk” czyli Matki Boskiej Kozielskiej, a obok obrazek Madonny, czyli Matki Boskiej Częstochowskiej (inni mają inną Madonnę, piosenkarkę - każdy ma taką Madonnę na jaką zasłużył...).
Jest też Piłsudski, zdjęcie Prezydenta RP i Pierwszej Damy (oczywiście śp. Prezydenta Kaczyńskiego i jego żony Marii), jest też cegiełka na budowę pomnika Naszego Prezydenta w Siedlcach. Jest też kącik osobisty: zdjęcie mojego najmłodszego synka, namalowane przez niego serce i kolorowanka ze smokiem (bez św. Jerzego!). A poza tym moja karykatura zrobiona przez artystę z Rumunii, szereg identyfikatorów z różnych obserwacji wyborów (np. Burkina Faso, Uganda), międzynarodowych konferencji, kongresów partyjnych, itd. Jest też oprawiona w ramki mapa dawnej wielkiej Rzeczpospolitej, fotografia polskiej szkoły w Grodnie, zdjęcie z wyprawy do bazy lotniczej na Tajwanie, witraż z białym orłem autorstwa z kolei ormiańskiej artystki, suweniry upamiętniające wizyty w parlamentach w Tadżykistanie, irackim Kurdystanie, Armenii i Izraelu. A także prezent od ukraińskiego deputowanego – krawat bordo z napisem: „God stop Putin”(„Boże, zatrzymaj Putina”), talerz sprezentowany przez tureckiego ministra sportu (najmłodszego członka rządu), suweniry upamiętniające pobyty w Kazachstanie, Kirgistanie, Egipcie, ale też medale: od komendanta sił zbrojnych Gujany Francuskiej oraz z okazji dziesięciolecia IPN. Jest też cenna grafika Jana Lebensteina, którą kiedyś kupiłem od pisarza Marka Nowakowskiego, moja fotografia z piłkarskim pucharem Anglii (a może jego kopią?), który w ramach promocji zawędrował do europarlamentu. I koszulka z podpisami piłkarzy ręcznych Vive Kielce (w ciągu ostatnich 4 lat trzykrotnie w pierwszej czwórce w Europie!), w tym bramkarza Sławomira Szmala.
A oprócz tego, dwa suweniry związane z Iranem i malowanka na drzewie rodem z Surinamu. Jest też duża flaga Albanii – dwugłowy czarny orzeł, który jednak nie kojarzy się źle, w przeciwieństwie do tego rosyjskiego - zabrana z lokalu komisji wyborczej, w którym monitorowałem liczenie głosów jako przedstawiciel europarlamentu. Plus flaga Korei Południowej przywieziona z nieszczęsnych dla Biało-Czerwonych mistrzostw świata w Azji w 2002 roku, trzy różne szaliki reprezentacji Polski, szalik w biało-czerwonych barwach z napisem „Wilno – Lwów”, ale też szaliki sześciu ukraińskich klubów oraz reprezentacji tego kraju -prezenty od ukraińskich polityków i stażystów w PE. Wreszcie barwy klubów żużlowych z Wrocławia i Leszna, koszykarskiego z Pruszkowa, piłki ręcznej z Kielc, dwa z Euro 2012, a także klubów z Warszawy (dwóch klubów...), Poznania, Wrocławia, Łodzi, Lubina, Bydgoszczy, Olsztyna, Lublina, Krakowa (też dwa kluby...), Gdańska (i Gdyni!), Białegostoku, Wodzisławia, Elbląga, Grodziska Wielkopolskiego, Drezdenka. Każdy z nich albo jest związany z jakimś meczem (meczami), który(e) widziałem albo jest prezentem od przyjaciół znających moje sportowe pasje.
To jest miejsce mojej pracy i spotkań z politykami oraz dyplomatami różnych państw.