Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Historia tajemniczej śmierci Stanisława Rajewskiego

Historia morderstwa Stanisława Rajewskiego, który został skatowany a jego oprawcy nie zostali nigdy znalezieni. Te tragiczne wspomnienia zbrodni zamieszczamy za zgodą jego syna, który postanowił to opisać, by pokazać jak działał aparat komunistyczny.

 Historia tajemniczej śmierci mojego TATY - Stanisława Rajewskiego

Postanowiłem opublikować historię morderstwa mojego taty, nie po to, żeby kogoś oskarżać, ale po to, żeby pokazać, jak działał aparat komunistyczny i jak działa ta sama Rzeczpospolita kolesiów, ale w nowym demokratycznym ubranku. To jest tragedia , która dotknęła moją rodzinę, ale podobnych tragedii jest więcej. Między innymi dlatego wystartowałem w wyborach, żeby Polska była Polską sprawiedliwą i żeby raz na zawsze skończyć z peerelowskimi układzikami. Mój start i moja wygrana nie podoba się wielu ludziom, z tak zwaną przeszłością. Nasiliły się ataki i naciski na moją osobę. Nasiliły się ataki i naciski na moją osobę, szykanowanie i poniżanie. Wielu ludzi, którzy wciąż mają krew mojego taty na rękach, chciało by, żeby powtórzyła się historia z 1983 roku-ale my młodzi, nie możemy się bać i dopuścić do tego!!! Nieważne do jakiej partii należymy-ważne, żebyśmy byli ludźmi i żebyśmy walczyli o lepsze jutro dla naszych dzieci!

Ostanie chwile z życia taty

20 stycznia 1983 roku o godzinie 17.00 , mój tata, Stanisław Rajewski (34 lata) pożegnał się z nami i udał się na spotkanie dostawców mleka z przedstawicielami mleczarni z Sieradza, które odbyło się na sali OSP w Gruszczycach.

Reszta historii jest już wielką niewiadomą i opiera się na zeznaniach świadków

Z relacji świadków wynika, że po spotkaniu tata udał się do kierownika punktu skupu do Wrzącej na małą „wódeczkę”. Po tym wszyscy rozjeżdżają się do domów. Około 21.15 tata idzie w kierunku przystanku PKS we Wrzącej z jedną z koleżanek z pracy. Czeka aż, odjedzie w kierunku Wojkowa. Sam dalej idzie w kierunku Gruszczyc. Nie wiadomo, co dzieje się w ciągu kolejnych minut. Dochodzi godzina 22.00. W pewnym momencie na drodze w Gruszczycach zatrzymuje się „Żuk”. Jest ciemno, ale będący w pobliżu mężczyzna widzi wysiadającego kierowcę. Rozpoznaje w nim pana X mieszkańca Saren. Ten ostatni otwiera burtę i wyrzuca na drogę” jakąś "paczkę”. Samochód rusza i dopiero, gdy przypadkowy świadek tego zdarzenia dochodzi do owej „paki”, dostrzega nieprzytomnego mężczyznę. Przygląda mu się i rozpoznaje w nim mojego tatę. Ponieważ boi się o swoje życie, oddala się. Tata leży nieprzytomny na drodze. Nadjeżdża samochód osobowy, który prowadzi jeden z mieszkańców Gruszczyc. Ponieważ, rozpoznaje mojego tatę, zawiadamia nas przyjeżdżając do domu. Mama jedzie na miejsce zdarzenia. Karetka zabiera tatę do sieradzkiego szpitala. Po jakimś czasie przewozi go do Łasku. Tata przez 7 tygodni nie odzyskuje przytomności. 10 marca 1983 roku umiera.

Śledztwo

Sekcja zwłok wykazuje, iż przyczyną śmierci taty było m.in. złamanie kości pokrywy i podstawy czaszki po stronie lewej, wylew krwawy nadoponowy i podogonowy, stłuczenie mózgu i pnia mózgu oraz pęknięcie nerek. Biegły sugeruje, że obrażenia powstały na skutek bicia tępym narzędziem z dużą siłą.

 

Tak wyglądał Stanisław Rajewski na krótko przed pobiciem.

Tak wyglądał Stanisław Rajewski po skatowaniu. Miał wtedy tylko 34 lata.

Policja prowadzi śledztwo. Ludzie sugerują, kto jest sprawca mordu. Z relacji świadków wynika, że tego wieczoru, gdy tata zginął, X wielokrotnie przemierzał drogę swoim samochodem wspólnie z jakimś mężczyzną ( nieoficjalnie z zeznań jednego ze świadków miał być to ówczesny szef błaszkowskiej milicji). Sprawę przejmuje jeden z funkcjonariuszy MO w Błaszkach. Jest przekonany, że tata został pobity. W tym kierunku prowadzi śledztwo. Jest jednak zaskoczony, że ludzie mówią co innego do ucha, a co innego do protokołu. Wyraźnie boją się zeznawać. Nie ukrywają, że nie chcą zadzierać z X, bo ma znajomości i może zaszkodzić. Gdy ów milicjant pojawia się z taką notatką u zastępcy komendanta rejonowego milicji w Sieradzu, przełożony każe mu zniszczyć ten dokument. Milicjant jednak nie niszczy notatki, lecz zostawia ją w aktach. Dopiero później orientuje się, że „wyparowała” w dziwny sposób. Śledztwo trwa kilka miesięcy. Ponieważ X upozorował wypadek samochodowy to prokurator w dziwny sposób chce spowodować, żeby odejść od podejrzenia pobicia, a skupić się na wypadku samochodowym. Jednak na miejscu zdarzenia nie ma szkła ani krwi. Dodatkowo kożuch taty był nienaruszony. Mama zabiera kożuch do domu. Parę dni później zjawia się po niego milicjant i zabiera go do ekspertyzy. Parę miesięcy później przywozi kożuch. Ale jest on już pozacierany, zniszczony, są na nim ślady hamowania samochodu. Mama nie przyjmuje go. Dowód znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Jak można się domyślić śledztwo nie przyniosło efektów i zostaje umorzone 27 czerwca 1983 roku. Wtedy nie mieliśmy już żadnych wątpliwości, kto stoi za tym mordem. Gdy mama zaczęła domagać się wznowienia śledztwa dostała anonim, w którym doradzano jej, by przestała zajmować się tą sprawą. Co więcej mój wuja-milicjant z Sieradza został poinformowany w gabinecie swojego szefa o umorzeniu sprawy i dodatkowo zastraszony, że jeśli będą jakieś skargi ze strony mojej mamy to zostanie ukarany.

Dlaczego musiał zginąć?

Już w listopadzie 1982 roku, a więc na kilka tygodni przed pobiciem, tata skierował pismo do Koła Łowieckiego nr 18 w Łodzi z zawiadomieniem o kłusownictwie pana X. Wielu sąsiadów denerwowało to, że X kłusuje po nocach, ale tylko tata odważył się wystąpić przeciwko temu. Tata miał powody by skarżyć się na X, bo jak któregoś dnia orał przy świetle księżyca, nagle padł strzał i koń poniósł. Tata nie puścił pługa i był wleczony przez dłuższy czas. Ponieważ proceder się powtarzał, tata udał się na posterunek milicji w Błaszkach i zawiadomił o kłusownictwie. Na drugi dzień , gdy odbierał mleko właśnie od żony X miał usłyszeć te słowa: „Ty szpiclu, wszystko wiem, chłopaki przyjechali i wszystko powiedzieli- my cię zgnoimy”. To właśnie wtedy tata zrozumiał, że nie ma co szukać sprawiedliwości na milicji i dlatego postanowił zawiadomić PZŁ, do którego wtedy należał X. Jeszcze dzień przed wypadkiem rozmawiał na ten temat z jednym z członków koła, który poradził mu napisanie pisma do Sądu Koleżeńskiego Rady Łowieckiej w Łodzi. Tata nie zdołał tego zrobić, ponieważ w dniu, w którym miał je dostarczyć-został zamordowany- a pismo znikło z jego kieszeni. X dobrze wiedział od swojego kolegi, że tata w tym dniu pojedzie z tym pismem do niego.

Dlaczego było tak trudno o sprawiedliwość?

X znany był z szerokich koneksji wśród wojewódzkich prominentów. Był członkiem ORMO. Z X bywali na polowaniach wojewodowie, prokuratorzy, szefowie sieradzkiej i błaszkowskiej milicji, oraz inne osobistości. X często gościł miejscowych notabli. Uchodził za człowieka z plecami. Zawsze potrafił się trzymać blisko władzy wcześniej komunistycznej a później solidarnościowej. Zawsze był za pan brat z milicją, policją i chętnie przyjmowany na salonach parafialnych. Ludzie bali się go, bo miał znajomości, pieniądze i broń. Gdy w 1993 usunięto go z koła łowieckiego, groził pozbawieniem życia jednemu z członków PZŁ. Ludzie w okolicy mówili także o innych dziwnych i niewyjaśnionych zbrodniach, których rzekomo sprawcą miał być X, ale atmosfera zastraszania spowodowała, że nikt nie odważył się głośno o tym powiedzieć.

Po wielu latach skończył się komunizm i przyszła „demokracja”

Po 13 latach od mordu X zostaje aresztowany pod zarzutem zastrzelenia 78-letniego mieszkańca wsi Cienia. W toku śledztwa pojawia się świadek z przed wielu lat, który widział moment wyrzucania taty przez X. 21 lutego 1996 roku przed Sądem Wojewódzkim rozpoczyna się proces X z udziałem dwóch świadków incognito. Na ławie oskarżonych zasiada również były wojewoda sieradzki. 20 czerwca 1997 roku po wielu procesach zapada wyrok. X zostaje skazany na 25 lat pozbawienia wolności i 10 lat utraty praw publicznych za zamordowanie ze szczególnym okrucieństwem Bronisława Z. i na 15 lat więzienia i 7 lat pozbawienia praw publicznych za zamordowanie mojego taty. Łączny wyrok to 25 lat pozbawienia wolności i 10 lat pozbawienia praw publicznych. Ale to nie koniec zabawy. Oskarżony odwołał się od wyroku do Sądu Apelacyjnego Łodzi. 2 marca 1998 roku ogłoszono wyrok. Utrzymana została kara za zabójstwo Bronisława Z., natomiast za mord na moim tacie sąd zmniejszył wymiar kary do 8 lat pozbawienia wolności i 3 lat pozbawienia praw publicznych. Łączna kara zastała jednak utrzymana. Oskarżony wniósł kasację od wyroku i 9 listopada 1999 roku został uniewinniony. Sprawa taty wróciła do ponownego rozpatrzenia i niespodziewanie X został uniewinniony. Mieliśmy jeszcze szansę odwołania się do Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu- jednak stwierdziliśmy, że szkoda na to pieniędzy, bo nie doczekamy się sprawiedliwości. Po śmierci taty dostawaliśmy rentę (obecnie jest to 470 zł), a na pobyt jednego mordercy w więzieniu miesięcznie państwo wydaje około 3000 zł. Czy to jest sprawiedliwe? Nie!!!. Życia taty już nikt nie wróci, więc, po co okradać biednych ludzi, żeby dogadzać mordercy w wiezieniu!

Jeśli nie X to kto???

Tylko Pan Bóg i mój tata znają odpowiedź na to pytanie- i niech tak zostanie.

Smutny finał

 Dziś X jest już w Domu Ojca. Zmarł w szpitalu w wyniku komplikacji pooperacyjnej. Jeśli rzeczywiście X pozbawił życia mojego tatę to teraz Pan Bóg już go sądzi i wiem, że tym razem nie uda się nikomu Boga przekupić. Modlę się za duszę X, aby Pan Bóg mu wybaczył jeśli to zrobił , tak jak ja mu wybaczyłem. Bardzo mi było trudno podejść do jego grobu i powiedzieć-WYBACZAM CI, ale cieszę się, że po 22 latach od śmierci taty zdobyłem się na odwagę i zrobiłem to. Dziś czuję się z tym lepiej, choć bardzo tęsknie za moim kochanym tatą i wiele bym dał, żeby żył!

Opr. Fiatowiec na podstawie materiałów Karola Rajewskiego.

Data:

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.