Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Szok w ustawie medialnej: jeden z rządu, jeden z opozycji

W końcu PiS poszedł po rozum do głowy i znalazł rozwiązanie, które uniemożliwia badziewiu opozycyjnemu zakrzykiwanie partii rządzącej w mediach.

Szok w ustawie medialnej: jeden z rządu, jeden z opozycji
źródło: Internet


W programach (dyskusjach) telewizyjnych dotyczących polityki, gospodarki czy, mówiąc ogólnie, kształtujących opinię publiczną musi być zachowana zasada równowagi.

Jeśli prowadzący zaprasza do dyskusji jedną osobę z rządu, może zaprosić tylko jedną osobę reprezentującą opozycję.

Nie może być tak, że sfora paruprocentowców zakrzykuje przedstawiciela rządu. Tym bardziej, że jak się okazało ostatnio w Sejmie partie opozycyjne działają w zmowie i porozumieniu. Jasne jest także dla każdego, że mówią tym samym głosem i to samo.

Wyskakują na wizji jak pieski preriowe i popiskują i poszczekują dokładnie to samo.. Przy tym największym agresorem jest często osoba prowadząca program.

Wystarczy więc jeden  zakodowany "opozycjonista".

Ja wiem, że to nie prima aprilis i PiS-owi taki pomysł nie przyjdzie do głowy. Ale ja, gdym był członkiem sztabu strategów PiS (dolary przeciw orzechom, że sztabów strategów w tej partii nie ma - bo wystarcza jeden genialny strateg), to taką praktykę już od dawna bym stosował.

Nie pozwalałbym na udział przedstawiciela partii rządzącej w TV, jeśli nie byłoby równowagi głosów. Jeden z rządu, jeden z opozycji - obojętnie kto.

W sytuacji na dziś, kiedy to zaprasza się oszołomów z: PO, PSL, Nowoczerskiej, Kukiza, biedny reprezentant rządu jest zakrzykiwany, a wroga sfora ciągle wykrzykuje swe mantry.

Podobnie jest w Sejmie, gdzie opozycja nadużywa regulaminu i pod pozorem zgłoszenia "Kwestii Formalnej" lub "Zapytania" wygłasza tyrady polityczne nie mające nic wspólnego z omawianym meritum.

Obrady ciągną się godzinami i służą do uprawiania propagandy zamiast merytorycznej dyskusji.

A tu rozwiązanie jest proste. Sejm ustala czas dyskusji, powiedzmy - 2 godziny. Wówczas każdy klub poselski otrzymuje swój limit czasu na wypowiedzi w zależności od procentowego udziału w składzie Sejmu. Partia rządząca mająca 52% w Sejmie uzyskuje 65 minut i cała reszta proporcjonalne. O tym, kto i ile minut z czasu przypadającego na klub wykorzysta, decyduje szef klubu. Wyjdzie jakiś oszołom i blokuje mównicę, proszę bardzo - ale po upływie limitu czasu jego klubu usuwa się go i klub nie ma już wstępu na mównicę. Mogą sobie bzdury wygadywać, ale kosztem swojego czasu, a nie wszystkich innych posłów.

Wbrew pozorom sposób procedowania w Sejmie też podpada pod ustawę medialną, gdyż wszystko, co się tam dzieje ze względu na transmisje telewizyjną wykorzystywane jest jako okazja do medialnej propagandy.

To tylko przyczynek do dyskusji, zachęta, zaczyn. Uważam jednak, że taka dyskusja powinna się odbyć i powinno się przyjąć rozwiązania sprowadzające dziką propagandę do normalności.

 1e59355cc6bcee439d8cdc2e7507cb4a,0,0.png

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #dyskusje #media #ustawa

Nathanel

Nie_Co_Dziennik - https://www.mpolska24.pl/blog/nie-co-dziennik1111

Zwykły człowiek, jak wszyscy. Motto: Ja informuję, Ty decydujesz. Czytasz tego bloga na własną odpowiedzialność. Skargi i zażalenia nie będą przyjmowane. © Copyright by Nathanel. All rights reserved.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.