Jak jednym słowem można podsumować dokonania Zyty Gilowskiej?
Zyta Gilowska to była wielka osobowość. Mówię to w czasie, gdy w polskiej polityce jest wiele osobliwości, a za mało osobowości. Pani premier Gilowska usiłowała przez wiele lat „ożenić” wolny rynek z wartościami chrześcijańskimi. W jakiejś mierze jej się to udało.
Jaki obraz byłej minister finansów zostanie w Pana pamięci?
Zawsze będę ją pamiętał jako osobę niesłychanie dowcipną, znakomitego mówcę, świetnego oratora. Zyta Gilowska potrafiła porwać ludzi.
Co jeszcze przychodzi na myśl, gdy myślimy o byłej wicepremier?
Była osobą o wielkiej charyzmie, pełną temperamentu, czasami pewnie niełatwą. O tym niewielu będzie mówić, ale przecież w rządzie Jarosława Kaczyńskiego czasem iskrzyło między ministrami. Zyta Gilowska brała w tym udział, a prezes Kaczyński pełnił wtedy rolę mediatora. Wcielanie różnych propozycji i programów przez panią profesor było wcale nie takie proste i nie wszyscy się z nią zgadzali.
Jak możemy opisać jej polityczną drogę?
Jej polityczna ewolucja była charakterystyczna dla niemałej części polskiej inteligencji, która zaczynała w Platformie Obywatelskiej i w ten czy inny sposób była związana z Donaldem Tuskiem, by po jakimś czasie uznać, że państwu polskiemu można służyć skuteczniej i efektywniej w Prawie i Sprawiedliwości. Tą samą drogą poszedł Zbigniew Religa, czyli jeden z ulubionych ministrów Jarosława Kaczyńskiego, choć jeszcze w 2005 roku popierał Donalda Tuska w wyborach prezydenckich. Tę samą drogę przeszła również była szefowa klubu parlamentarnego PiS Grażyna Gęsicka. Zyta Gilowska w tej drodze nie była więc sama.
I to właśnie w rządzie Prawa i Sprawiedliwości w latach 2005-2007 miały miejsce jej najważniejsze dokonania.
Warto powiedzieć, że to była postać, która jako dwukrotna minister finansów, a potem członek Rady Polityki Pieniężnej oraz ostatnio członek Narodowej Rady Rozwoju powołanej przez prezydenta Andrzeja Dudę miała istotny wpływ na świat finansów publicznych w Polsce w ostatnich piętnastu latach. Z jej nazwiskiem zawsze będzie związane będzie obniżenie podatków, które przygotował rząd prezesa Kaczyńskiego, a ona to pilotowała w 2007 roku. To jest coś, co nie przeminie. Choć czasem ta sentencja łacińska jest nadużywana, myślę, że w przypadku Zyty Gilowskiej pasuje idealnie – „Non omnis moriar”.
Jaka spuścizna zostanie po Zycie Gilowskiej?
Warto przy tym powiedzieć o czymś, o czym pewnie mało kto będzie mówił. Zyta Gilowska wychowała szereg młodych ludzi w ich drogach karier politycznych i ekonomicznych. Gdy była wicepremierem, byli to ludzie w okolicach trzydziestki, albo świeżo po trzydziestce, którzy uczyli się służby dla Rzeczypospolitej, terminując u jej boku. A teraz w obecnym czasie właśnie te osoby obejmują ważne stanowiska w spółkach Skarbu Państwa. Wracają niejako do głównego nurtu aktywności publicznej i myślę, że ich praca w pewnym sensie będzie hołdem złożonym pani profesor Zycie Gilowskiej.
Z tego wszystkiego wynika więc obraz Zyty Gilowskiej jako osoby pełnej honoru, konsekwentnej, nieprzejednanej, ale przy tym oddanej Polsce.
To była osoba, która potrafiła walczyć o swoje poglądy. Bywała często bezkompromisowa ponad średnią krajową. To jest dla mnie przykład wielkiej patriotki, która potrafiła świetnie poruszać się w świecie finansów publicznych i biznesu, zaprzeczając propagandzie mówiącej, że ludzie ze sfery finansów publicznych nie mogą mieć prawicowych poglądów. Mają je w USA i jak widać na przykładzie pani profesor Zyty Gilowskiej mogą je mieć i skutecznie działać.
*wywiad dla portalu Fronda.pl