Wiecie, czym jest gambit? To otwarcie potyczki szachowej, w
której poświęca się kilka swoich "bierek" w zamian za uzyskanie dużo
lepszej pozycji do dalszego ataku.
Prezes PiS dobrze wie, że jego partia i jego podwładni, Beata Szydło i Andrzej
Duda, łamią Konstytucję. Że osiągnął cel, jakim było sparaliżowanie TK i że taki
stan chce zachować. Jest jednak świadom, że sytuacja wymknęła się trochę
spod kontroli i dziś na sprawę Trybunału Konstytucyjnego zwrócili uwagę nie
tylko szefowie organów UE czy Rady Europy, ale także sojusznicy zza oceanu, z prezydentem Barackiem Obamą na czele. Doskonale zdaje sobie sprawę, że tylko
poprzez grę na czas, tylko poprzez udawanie woli kompromisu, może stan
bezprawności i kryzysu konstytucyjnego przedłużyć. Wie też, że jego partia
traci społeczne poparcie i coraz trudniej będzie prowadzić swoją ofensywną
politykę polegającą na ciągłym podgrzewaniu temperatury sporu. Wie też, że dziś
walczyć musi już nie tylko ze stale tracącą poparcie Platformą Obywatelską, ale
i z Nowoczesną Ryszarda Petru, która jako jedyna partia od wyborów zanotowała
wzrost poparcia społecznego. Niebagatelny wzrost, bo przypomnę, że 25
października miała nieco ponad 7% poparcia, dziś wg sondaży ma w okolicach 20%,
co oznacza wzrost o niemal 200%. Nowoczesna także jako jedyna przedstawiła
propozycję wyjścia z pata konstytucyjnego, która jest nie tylko zgodna z
obowiązującym prawem i Konstytucją, ale i wypełnia znamiona kompromisu. Taka
propozycja ze strony lidera Nowoczesnej nie była Kaczyńskiemu na rękę,
zwłaszcza gdy Andrzej Duda w USA ma w perspektywie rozmowy na ten temat, a szefostwo
Rady Europy i Komisji Europejskiej lada moment wizytuje w Polsce. Coraz
trudniejsze stawało się przekonywanie wszystkich, że jedynie PiS chce wyjść z
tego kryzysu, a opozycja nie chce współpracować. Co gorsza pojawiła się
propozycja Nowoczesnej, by opozycja w kwestii kompromisowej propozycji
pracowała razem i taką wspólną propozycję przedstawiła. To było już bardzo nie
na rękę. Co więc zrobił?
Postawił gambit. Zaproponował rozmowy z opozycją parlamentarną i pozaparlamentarną. Zaproszenie przyjęli wszyscy, co z jego punktu widzenia było bardzo niewygodne. Co gorsza, szef Nowoczesnej przyszedł i położył na stole swoją propozycję. Poświęcił więc swoją „bierkę”. Okazał wolę. Tylko to wystarczyło, by Andrzej Duda mógł opowiadać o rozmowach z opozycją, by Beata Szydło mówiła o woli kompromisu. Tak naprawdę nic więcej nie musiał robić, propaganda TVPiS zrobiłaby swoje. Oczywiście propozycja była blefem i o tym wiedzieli wszyscy. Zbyt długo Jarosław Kaczyński jest w polskiej polityce. Blef nie był skierowany na użytek polskiej opinii publicznej, blef miał pełnić określoną funkcję w tej rozgrywce. Niestety dla niego ktoś powiedział „sprawdzam” i pojawił się problem, jednak szczęśliwie dla niego pojawiło się także „światełko w tunelu”. Oto Grzegorz Schetyna bezpardonowo zaatakował tego, który to „sprawdzam” powiedział. Nie tylko Grzegorz Schetyna. Wszyscy politycy PO i pozostałych klubów opozycyjnych. A skoro światełko zaświeciło, to Kaczyński zrobił to, co potrafi najlepiej. Podsycił spór.
Przez kolejne dni prezes PiS ustami swoich polityków i dziennikarzy zaczął chwalić Ryszarda Petru. Zaczął podsycać wrażenie, że Nowoczesna toleruje łamanie prawa przez PiS, że być może jest jakieś drugie dno, jakaś „prawda”. Bardzo skutecznie zresztą, bo lada moment temat podchwycili dziennikarze, tak na co dzień Kaczyńskiego krytykujący. Zupełnie bezmyślnie zaczęli atakować tego jedynego polityka, który na spotkaniu z prezesem PiS powiedział „sprawdzam” i dzięki któremu blef byłby widoczny gołym okiem. Byłby, bo już nie będzie. Dzięki gambitowi Kaczyńskiego to opozycja dziś dzieli się coraz bardziej, pojawiają się oskarżenia o zdradę „słusznej sprawy”, o rezygnację z walki o publikację wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Dziś bardziej atakowane jest „sprawdzam” niż sam blef. Panowie Lis, Władyka, Schetyna, pani Kolenda Zaleska i szereg innych komentatorów politycznych w mediach i w sieci realizują zaplanowany plan Kaczyńskiego, w ramach którego tracą wszyscy tylko nie PiS.
Naprawdę nie przypuszczałem, że przyjdzie mu to tak łatwo.