Polska należy chyba do nielicznych krajów, w których w okresie rozliczania podatków nie odbywa się poważna dyskusja na temat wykorzystywania... tfu - co ja mówię - marnotrawienia ciężko zapracowanych pieniędzy. Wystarczy tylko wspomnieć płace politruków TVP ciągle obłaskawianych z naszych podatków. Tak, podatków, bowiem tzw. abonament jako obowiązkowa danina dla tyrana jest także podatkiem. I miłościwie nam panujący PiS knuje, jak tu obłożyć obowiązkowym 10-złotowym haraczem wszystkich od kołyski do trumny.
Nie przypominam sobie żadnego poważniejszego omówienia systemu podatków bądź też ich rozdzielnictwa, który by się ukazał na jakimkolwiek portalu. A przecież wszędzie mamy specjalistów ekonomicznych i zakładki.
Obowiązuje zasada: płaczesz, milczysz i płacisz.
W społeczeństwach obywatelskich odbywają się w sezonie podatkowym - przed jego inauguracją i po - żarliwe dyskusje. To, że nic z nich specjalnego nie wynika, to zupełnie inna sprawa. Bowiem pieniądze przekazane fiskusowi są jak smakołyk, który wpadł do muszli klozetowej - stracone bezpowrotnie.
Być może na taki stan rzeczy ma jakiś wpływ pamięć o okresie, gdy w Polsce podatków (tych od dochodów osobistych) formalnie nie płaciło się i ambiwalentny stosunek do nich w podświadomości pozostał. Ale też procent obywateli, którzy o tym pamiętają, nie już wcale tak wysoki.
Tak czy inaczej nie wygląda na to, że szanujemy nasze własne podatki. Jak więc można się spodziewać szacunku dla nich od władzy? Robi ona wszystko, co może, aby nam to uświadomić. Podkręca istniejące, wprowadza nowe, a do tego jeszcze dręczy nas podatkami ukrytymi. Na nic to się nie zdaje. Płacimy bez szemrania, zadowoleni że Urząd Skarbowy nie zainteresował się naszym PIT-em.
Jest taki koczkodan, który nazywa się Lady Gaga. Nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewałby się od takiego czupiradła logicznego myślenia. Tak?… Nie! Błąd.
Na jednym z koncertów dyskutowała ze swoimi wielbicielami o podatkach. Bowiem nawet jeśli ktoś ma dość dużo pieniędzy (a może właśnie ci, co mają dużo pieniędzy, to dlatego, że są do nich bardzo przyzwyczajeni) niezbyt lubi wypisywać dla urzędu podatkowego czek z kilkoma zerami. Czeku może i nie trzeba podpisywać osobiście, ale rozliczenie tak i wtedy widać, jak ma wyglądać ten cholerny czek.
Lady Gaga had to get drunk to sign off on her taxes this year because she was required to pay such a huge sum to the Internal Revenue Service.
Biedna kobitka musiała się uchlać, bo na trzeźwo nie mogła przeboleć takiej starty. Musiało ją to dość mocno zaboleć, bo chytra na pieniądze nawet nie kupiła własnego domu. „Po co płacić podatki za posiadanie czegoś, czego się nie używa”. W domu by nie mieszkała, bowiem jak cyganka jest ciągle w drodze.
Jak wielu z nas, podchodzi do podatków z taką troską. Jednym z jej głównych zmartwień w związku z podatkami nie była ostatecznie horrendalna suma do zapłacenia (nieroby tylko na nie czekają), ale świadomość, że władza już ma multum pomysłów, jak jej szmal zmarnotrawić.
Kiedy zaczniemy myśleć tak, jak ten internauta, który w komentarzu na temat podatków zauważa:
„A billion here, a billion there. When will the people start to care?” Miliard tu (macie, Grecy), miliard tam (bardzo proszę, Turcy), kiedy ludzie zaczną o to dbać? Jak nie będzie ich na nic stać?
Pomyślcie!