W obu religiach
Różnice kulturowe wykształcone przez wielowiekową tradycję kultywowaną w krajach
z dominująca większością poszczególnych religii oraz przesłania wynikające z interpretacji boskich przykazań przez przywódców religijnych doprowadziły w dużej mierze do
zaostrzenia podziałów i radykalizacji poglądów. Oraz szukania w świętych księgach
podstaw do agresji wobec drugiego człowieka.
Miałam możliwość oglądania wzajemnej koegzystencji różnych wyznawców w Afryce czy Azji. W ich naturalnych środowiskach. Żyli spokojnie, dopóki radykalni mułłowie i cwani wyznawcy najważniejszego bożka - mamony - nie zasiali nienawiści pomiędzy nimi. Dzisiaj tych enklaw koegzystencji nie ma. W Semarangu wyznawcy trzech religii nie śpią pod jednym dachem w miejscu wspólnej dla ich religii świątyni. Nie ma spokoju w Kościele katolickim w Ukundzie, a wiosce w Msambweni mieszkają sami muzułmanie. Katolickich sąsiadów albo zabito albo uciekli. Kościół w Jos w Nigerii był areną zamachów samobójczych. W obu Kościołach słyszałam wspaniałe Alleluja podczas uroczystości Wielkiej Nocy. Trwają regularne wojny pomiędzy wyznawcami różnych odłamów islamu.
Wszędzie, gdzie literalnie interpretuje się zapisy Koranu, trwa przemoc. Szyici i sunnici wybijają się wzajemnie. Dla obu odłamów nie do zaakceptowania jest państwo Izrael. Dla obu także nieakceptowalny jest hedonistyczny świat Zachodu.
Opisywałam kiedyś
moją rozmowę z niemieckim taksówkarzem. Turkiem z pochodzenia. Po studiach w
Niemczech. Jeździł taksówką - nie chciał pracować ze swoimi współobywatelami z Niemiec,
bo musiałby na co dzień mieć styczność z ich – jak mi powiedział - niezgodnymi z wpajanymi mu przez rodziców i wiarę zasadami. Jego dzieci są chowane tak samo jak on - pośród
licznej tureckiej społeczności. Zgodnie z wymogami Koranu. Padły zarzuty pod
adresem Europejczyków: pijaństwa, nieskromności kobiet, idiotycznych małżeństw
jednej płci itp. Określił to jako ”niezgodne z naturą i zasadami przyzwoitości”.
Pomyślałam wtedy- wystarczy jakiś ortodoksyjny przywódca duchowy i ten człowiek
w imię swojej wiary jest zdolny do wdrażania przemocą swoich zasad.
Wojna radykalnych muzułmanów z Zachodem
trwa od lat. Na różnych frontach. Jednym z frontów są zamachy terrorystyczne na
całym świecie, z przewagą miejsc odwiedzanych przez turystów z Zachodu.
Indonezja, Tunezja, Mali, Egipt, Turcja. Od lat też terroryści islamscy sieją grozę
w Europie. Wielka Brytania, Hiszpania, Francja i teraz Belgia. Drugi front, z
pozoru pokojowy, to „zawłaszczanie świata przez macicę” wszędzie tam, gdzie
duże są diaspory muzułmańskie. Od kilku lat otwarto trzeci, najbardziej
spektakularny front - bezpośredni najazd milionów muzułmanów na Europę.
A co czyni Europa?
W odpowiedzi na kolejne fronty inwazji
serwuje hasła: islam jest religią pokoju, nie damy odebrać sobie wolności,
wszyscy mają równe prawa w Europie, „je
suis Charlie”, „je suis Bruxelles”. Pokażmy, że nie jesteśmy tchórzami. Zapalmy
światełka w barwach flagi państwa dotkniętego atakiem terrorystycznym, zróbmy
marsz pokoju. W stacjach telewizyjnych będą pokazywani pokojowi muzułmanie,
potępiający ataki agresji. I gromkie wołanie o odwadze Europy.
A pani Merkel zaprosi kolejne setki tysięcy wyznawców Mahometa, z zaleceniem wdrażania wedle unijnych dyrektyw społeczeństwa „multki-kulti”. Zapominając, że UE skutecznie różnymi dyrektywami i interpretacjami swoich orzeczeń zdemolowała najważniejszy oręż Europy: własną tożsamość kulturową i jej chrześcijańskie korzenie. A tylko siła własnej tradycji krajów UE i warunek jej poszanowania dla przybyszów mogła być zaporą przed Armagedonem, jaki nam dzisiaj fundują terroryści islamscy.
Europa dalej głośno nie artykułuje źródła przemocy; mimo, że są nim terroryści muzułmańscy, określa się ich mianem „terrorystów”. Podobnie, jak poprawność polityczna ogłupiałych przywódców (interesami i mamoną) doprowadziła, że za koszmar ludobójstwa II wojny światowej odpowiadają jacyś beznarodowi „faszyści”.
Europa wysyła sprzeczne sygnały: utożsamia się z jednej strony z obrazoburczym tygodnikiem Charlie Hebdo, a z drugiej buduje meczety dla wyznawców Allacha, w których produkcję takich Charlie Hebdo się potępia. Europa przemilcza fakty mordowania chrześcijan na całym świecie. Mówiąc: nie damy się zastraszyć- nakazuje obywatelom zamykanie się w domach, zamyka szkoły, urzędy, wstrzymuje komunikację i zamyka granice. Tworzy listy miejsc niebezpiecznych dla turystyki dla swoich obywateli.
I może planuje
kolejny marsz potępienia aktów przemocy …
Arabia Saudyjska funduje meczety w
Europie. Niech wyda zezwolenie na budowę jednego Kościoła chrześcijańskiego. Widzieliście
kiedyś masowy marsz muzułmanów potępiający
akty terroru swoich współwyznawców? Dopóki go nie zobaczę, dopóty będę gorzko śmiać
się z konwulsyjnych podrygów przywódców europejskich.
P.S. Nie może zbraknąć jeszcze jednej refleksji. Otóż znakomita większość muzułmanów
europejskich żyje w warunkach ekonomicznych na pograniczu biedy. Często w kolejnym
już pokoleniu. Tego trendu się nie da odwrócić. Z wielu względów. Nic dziwnego,
że wśród zamachowców mamy drugie i trzecie pokolenia imigrantów. Nowa fala zagrożenie
ekstremizmem tylko multiplikuje.
http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/dzihadysci-panstwa-islamskiego-opublikowali-nowa-mape-swiata-w-2020
https://www.youtube.com/watch?v=fiipFsOVzyo
http://www.wykop.pl/link/2327858/muzulmanie-ciesza-sie-z-ataku-w-paryzu/
Znalazłem kiedyś taki zgrabny wpis na jakimś forum: Muzułmanin radykalny to ten, który obetnie ci głowę. Muzułmanin umiarkowany to ten, który chce żeby to zrobił ten radykalny.
Czas zagłębiania się w koran i zastanawiania się nad zawartymi tam treściami już minął.
Teraz jest WOJNA!