Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

PiS na drodze do zatracenia

Prawo i Sprawiedliwość zmierza prostą drogą do zatracenia, z której nie zamierza zawracać. Pytanie, czy pogrąży tylko siebie czy zdąży pociągnąć za sobą cały kraj.

"Uważaj czego sobie życzysz" przestrzega chińskie przysłowie, którego mądrość w pełni pojmuję dopiero teraz, przypominając sobie własne zapatrywania polityczne sprzed zaledwie kilku lat. Muszę przyznać, że w odróżnieniu od wielu osób interesujących się polityką, nigdy nie przeżyłem momentu utraty złudzeń co do istoty tej dziedziny, nigdy bowiem nie postrzegałem jej w kategoriach ideałów. Wręcz przeciwnie, to właśnie pragmatyzm, cynizm i wyrachowanie były cechami, które stanowiły dla mnie o największej atrakcyjności przedmiotu. Jedynym aksjomatem, który uznawałem, była szczerość intencji braci Kaczyńskich. Uważając ich otoczenie za wyjałowione nie tylko z polotu, lecz i ludzkiej przyzwoitości, w głęboki patriotyzm obu gotów byłem pokładać bezgraniczną wiarę (do dziś go zresztą nie neguję, tylko nieco inaczej postrzegam). Cóż mogę napisać na swoje usprawiedliwienie? Młodego człowieka nader łatwo zainspirować wizją kraju, gdzie kontestacji podlega niemal wszystko, a jeszcze łatwiej wmówić mu, iż dla rewolucji zwyczajnie nie ma dobrej alternatywy. Biało-czarna, uproszczona wizja świata, w którym wystarczy z determinacją dążyć do celu uświęcającego popełniane po drodze świństwa, trafiła i do mnie. Jako zadeklarowany zwolennik opozycyjnego PiS-u, czyniąc wyobrażenia hipotetycznej sytuacji po przejęciu władzy, zakładałem więc dokładnie ten sam scenariusz, jaki moja dawna partia realizuje obecnie.

I chociaż światopogląd w międzyczasie uległ radykalnemu przewartościowaniu, życzenia spełniły się niestety co do joty. Totalna opozycja zgodnie z planem zmieniła się w totalną władzę, która prze do przodu, bezwzględnie dławiąc przy tym wszelki opór ze strony dotychczasowych beneficjentów III RP. Na pozór wydaje się, że radykalne działania spotykają się z aprobatą zdecydowanej większości wyborców PiS, wiem jednak z doświadczenia, że jest to złudne wrażenie. Pamiętam, z jaką agresją sam reagowałem na liczne przejawy odstępstwa od partyjnej wykładni wśród sympatyków. Przed, w trakcie i po każdej z przegranych kampanii padały bowiem postulaty złagodzenia retoryki, otwarcia na wyborców umiarkowanych, na które lider uparcie pozostawał głuchy i wydawało się, że nic nie jest w stanie zmienić jego zdania. Uległ dopiero podczas ubiegłorocznych wyborów, a efekt przekroczył najśmielsze oczekiwania.  Elektorat partii rządzącej, wdzięczny Kaczyńskiemu za tamtą decyzję, naturalnie czuje się teraz w obowiązku bronić swoich reprezentantów przed zarzutami drugiej strony sporu, wciąż prezentując wobec nich dosyć jednolity front. Błędem jest jednak sądzić, że składa się wyłącznie z fanatyków, gotowych przyklasnąć wszystkiemu, co partia rządząca zechce wdrożyć. Jest mnogość ludzi, którzy PiS popierają, lecz buta i arogancja, lekceważenie demokratycznych zasad i antagonizowanie Polski z resztą Europy budzi ich dezaprobatę. Jeszcze milczą w poczuciu lojalności lub są zagłuszani przez propagandę, ale taki stan długo nie potrwa.

Niedźwiedzią przysługę wyświadcza rządzącym Jacek Kurski i jego media narodowe, które przekraczają akceptowalny dla inteligentnego widza poziom serwilizmu. Oponenci przyrównują serwisy informacyjne TVP do Dziennika Telewizyjnego, co nie jest wielką przesadą, zważywszy na siermiężność i tupet manipulacji stosowanych przez dziennikarzy z Woronicza. W czasach powszechnego dostępu do informacji taka jednostronność, w zależności od sympatii politycznych, śmieszy lub żenuje. Doniesienia o nadużyciach, wpadkach i zagęszczającej się atmosferze docierają do opinii publicznej z innych źródeł, wywołując dysonans poznawczy i pozbawiając złudzeń co do rzeczywistego charakteru "dobrej zmiany". Konsekwencją naruszenia trójpodziału władzy nie byłby może aż tak stanowczy sprzeciw społeczny, gdyby nie kwestie, które dodatkowo potęgują wrażenie, że sens rządów PiS istotnie sprowadza się głównie do próby zawłaszczenia całego państwa. Nie ma wszak dnia bez kolejnych przykładów nepotyzmu. Karuzela stanowisk kręci się, obdarowując nominacjami całe rodziny polityków i usłużnych im dziennikarzy. Ojcowie, matki, żony, ciotki i wujkowie - dla każdego z odpowiednimi koneksjami znajduje się wygodna posada. Kompetencje schodzą na dalszy plan, mnożą się za to eksperci od mediów społecznościowych. Słynny manifest Jarosława Kaczyńskiego, piętnującego hasłem TKM postawę rządu AWS, urasta w tym kontekście do rangi niebywałej hipokryzji.

Niepokój wywołuje również buńczuczne zachowanie polskich władz na arenie międzynarodowej. Tożsame z izolacjonizmem, choć PiS zdaje się tego nie rozumieć, podporządkowując sprawy zagraniczne polityce krajowej, od partnerów oczekując wyłącznie wsparcia finansowego, zasilania kapitałem, oraz zaprzestania przez nich prób ingerencji w kwestie wewnętrzne. Co oferuje w zamian? Nic. Relacje ze światem mają się bowiem opierać na moralnej krzywdzie, której Polska doznawała przez ostatnie stulecia ze strony współczesnych sojuszników. Z tego punktu widzenia powinnością Zachodu jest tylko pokorne zadośćuczynienie, a podejmowanie działań typu uruchomienie procedury badania praworządności, raport Komisji Weneckiej czy listy amerykańskich senatorów - bezczelnością. Według PiS członkostwo w Unii zobowiązuje nas jedynie do czerpania korzyści finansowych. Stopień integracji z resztą Europy wyrazić by można w doktrynie "pilnujcie własnego nosa". Rząd lekceważy krytyczne opinie i spadające ratingi, zapowiada kres dominacji obcego kapitału, a jednocześnie mami Polaków wizją cudu gospodarczego. Obiecuje bilion złotych na inwestycje, chociaż z braku miliardów program 500+ zmuszony jest ograniczać do co drugiego dziecka, a pozostałe obietnice wyborcze, czyli cofnięcie reformy emerytalnej i podwyższenie kwoty wolnej od podatku, odkłada w czasie. Trwają usilne prace nad sposobem, jak niepostrzeżenie sięgnąć do kieszeni podatników.

Prawo i Sprawiedliwość zmierza zatem prostą drogą do zatracenia, z której nie zamierza zawracać. Pytanie, czy pogrąży tylko siebie czy zdąży pociągnąć za sobą cały kraj. Osobiście pozostaję optymistą, widząc jak alergicznie na szkodliwe poczynania rządzących reaguje społeczeństwo obywatelskie oraz mając na uwadze umocowanie Polski w strukturach międzynarodowych organizacji, które dysponują środkami, żeby utemperować rozzuchwalonych patriotów. Tym, co utrzymuje mnie w nadziei na faktyczną dobrą zmianę, czyli odsunięcie PiS od władzy, jest także głęboka wiara w sumienie co mniej ortodoksyjnych wyborców tej partii. Oni również widzą, co się dzieje, również mają świadomość zagrożenia wiążącego się z kontynuowaniem awanturniczej polityki bez pomyślunku. W skali całego narodu partyjni funkcjonariusze uwłaszczeni w administracji publicznej stanowią garstkę. Ich lojalności prezes Kaczyński może być pewien. Miliony zwykłych "pisowców" jeszcze liczą na to, że poza gorzką satysfakcją z faktu, iż teraz nareszcie to "nasi" żerują na państwie, rządy Zjednoczonej Prawicy przyniosą im jakieś wymierne korzyści. Kiedy pozbędą się tych mrzonek, los PiS-u zostanie przypieczętowany. I tak jak oderwanie od realiów skończyło się dla Platformy bolesną nauczką, tak paranoiczna filozofia obecnie rządzących zaprowadzi ich na śmietnik historii. Co będzie najlepszym dowodem, że społeczeństwo demokratyczne wyszło już z fazy dojrzewania, a transformację ustrojową uznać możemy za dokonaną.
Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 3 skomentuj »

Czy ty naprawdę wierzysz w te brednie, które wypisujesz?

Czy ten komentarz to naprawdę szczyt Twoich możliwości?

Po przeczytaniu Pana tekstu nabrałem przekonania, że strona zmierza do bycia łagodnym transformerem GW. Wytłumaczę o co mi chodzi. Pan normalnie manipuluje ludźmi, ich umysłami. Przyznam, że psychologowie za tą manipulację wystawią Panu laurki. Pan nigdy nie popierał PiS z przekonania. To też wytłumaczę. Po pierwsze dlatego, że nikt przy zdrowych zmysłach nie poprze powolnego odsuwania dawnego układu od władzy. Po drugie każdy, kto widzi potrzebę zmian w Polsce wie, że to musi być zrobione i to szybko. Zanim jeszcze cokolwiek jest polskie. A tak w ogóle, to po czterech miesiącach ma Pan już dość PiSu. Ciekawe. Jest Pan jak młoda żona, która wszystko musi mieć na drugi dzień po ślubie. Ustawiłem tą stronę jako startową w jeden przeglądarce ale po tym tekście i po przeglądnięciu "obsady" zaraz to zmienię. A przeczytałem dzisiaj na tej stronie jeden bardzo ważny tekst.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.