W wyborach 2015 roku kandydat PiS-u Bogdan Paszkowski zdobywając 49,7% głosów zdeklasował rywali: na jego głównego kontrkandydata Mieczysława Bagińskiego z PSL-u głosowało wtedy 27,7% wyborców, a pozostała czwórka kandydatów uzyskała łącznie 22,6% głosów.
Cztery miesiące później, w wyborach uzupełniających, gdy w miejsce Bogdana Paszkowskiego (objął funkcję wojewody) kandydatką PiS-u została Anna Anders, Prawo i Sprawiedliwość zanotowało niewielki spadek poparcia (o 2,4 pkt.%) uzyskując 47,3% głosów. Ten wynik mógłby prezes Kaczyński zanotować po stronie ewidentnych sukcesów, gdyby nie rezultat ponownie kandydującego Mieczysława Bagińskiego z PSL-u, który zgromadził 41,0% głosów – co oznacza wzrost aż o 13,3 pkt.%. Czwórka kolejnych kandydatów odnotowała tym razem łączne poparcie na poziomie 11,7% głosów.
Jak widać, różnicę pomiędzy kandydatem PiS-u a Mieczysławem Bagińskim wynoszącą w październiku 2015 roku 22 pkt.% udało się po czterech miesiącach zniwelować do niewiele ponad 6 punktów.
Mieczysław Bagiński swój bardzo dobry wynik zawdzięcza między innymi temu, iż był wspólnym kandydatem nie tylko swojego rodzimego PSL-u, ale także Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej.
Kandydat PSL-u mógłby uzyskać jeszcze lepszy rezultat, gdyby zaangażowanie popierającej go opozycji było tak silne i spektakularne, jak miało to miejsce w przypadku poparcia PiS-u dla Anny Anders. Na Podlasie pojechał ją wspierać osobiście Jarosław Kaczyński, odbyło się tam także wyjazdowe posiedzenie klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Pod tym względem Platforma i Nowoczesna zdały co prawda egzamin politycznego rozsądku, gdyż nie wystawiły własnych kandydatów i formalnie poparły kandydata PSL-u, ale trudno powiedzieć, by w jakiś bardziej widoczny sposób uczestniczyły w jego kampanii.
Wybory z ostatniej niedzieli na Podlasiu to ważna lekcja dla dzisiejszej opozycji. Jej przekaz jest bardzo prosty: jeśli opozycja chce wygrać z PiS-em wybory w 2019 roku, musi iść razem, tworzyć w każdym okręgu wspólne listy i solidarnie się wspierać. Zwłaszcza jeśli miałaby nam grozić zmiana ordynacji i wybór części posłów w okręgach jednomandatowych. Ja zarówno Platformę jak i Nowoczesną gorąco do tego namawiam. Rywalizacja i wzajemne zwalczanie się to utrwalanie rządów PiS-u. Współpraca i wspólne listy to szansa na odsunięcie PiS-u od władzy.