Politykę historyczną robi się na każdym poziomie. Dbać o to powinien nie tylko rząd czy oficjalne agendy czy instytucje państwowe. Również, a może szczególnie szkoła. Kiedyś były szef „Kedywu” czyli Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej pułkownik Józef Rybicki, odpowiedzialny za zamachy na przedstawicieli okupacyjnych władz niemieckich , wykolejanie pociągów czy sabotaż powiedział, że w szkołach II Rzeczypospolitej - a sam był nauczycielem - nie uczono patriotyzmu, bo nim się oddychało...
Ostatnio znaczący, wpływowy i doświadczony (68 lat) polityk niemiecki z rządzącej w RFN koalicji podzielił się ze mną, trochę bezrefleksyjnie, wspomnieniem z dzieciństwa: koniec lat 1950, prowincjonalna niemiecka „podstawówka”. Nauczyciel pyta: „jaki jest najwyższa niemiecka góra?”. Las rąk, chóralna, prawidłowa odpowiedź. Belfer kręci głową. Uczniowie zdziwieni. Profesor wreszcie mówi: „Zapamiętajcie na zawsze: najwyższy niemiecki szczyt to Kilimandżaro! To przecież kiedyś, przez prawie 40 lat, były nasze tereny!”. Rzecz się dzieje paręnaście ledwie lat po wywołanej przez Niemców II wojnie światowej...
Wyciągnijmy z tego wnioski. Róbmy politykę historyczną na każdym szczeblu.
*Komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (27.02.2016)