Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Nowe prawdy w miejsce starych, czyli bajka o zniewolonej Polsce

Walka z mitem założycielskim III RP, która w ostatniej dekadzie przerodziła się w prawdziwą obsesję Jarosława Kaczyńskiego, nie wynika tylko z troski o dziedzictwo swoje oraz brata. Szarganie legend, próba utrwalenia w świadomości Polaków nowej, prostszej i nieskomplikowanej wersji historii jest koniecznością każdej władzy, która poza ideologią nic więcej nie ma do zaoferowaniu społeczeństwu. Sto dni rządów "dobrej zmiany" unaoczniło merytoryczną pustkę rządu i prezydenta, którzy nie potrafią choćby nawiązać do tak krytykowanej sprawności poprzedników w dzierżeniu sterów państwa. Tego stanu rzeczy na dłuższą metę nie da się ukrywać przed ogółem wyborców, potrzeba obiektywnej przyczyny niepowodzeń. Ukryta w esbeckich teczkach "prawda" ma wyzwolić nie tylko naród od "kłamstwa", lecz w głównej mierze rządzących - od przymusu tłumaczenia się z własnej nieudolności.

Nowe prawdy w miejsce starych, czyli bajka o zniewolonej Polsce
oświadczenie o odmowie współpracy J.Kaczyńskiego z SB
źródło: szafa Kiszczaka
Polityka jest dziedziną o niebo w większym stopniu skomplikowania niż czarno-biała konstrukcja bajek, w których dobro ostatecznie zawsze zwycięża ze złem, gdzie nie ma miejsca na relatywizację czynów i zachowań ludzkich, gdyż wszystko jest proste i jasne już na pierwszy rzut oka. Gdyby jednak interpretować polityczną historię Polski ostatnich kilkudziesięciu lat właśnie przez pryzmat prostej opowiastki (wciąż jeszcze bez happy endu), kraj nasz jawiłby się jako kraina ciemności, miejsce ciemiężenia skrzywdzonego wojną i okresem sowieckiej okupacji narodu, karmionego kłamstwem przez kastę uprzywilejowanych, która wyrosła na spiskowym porozumieniu w Magdalence. Każdy, kto afirmuje obecną rzeczywistość miałby w tej bajce status postaci złej do szpiku kości, zaś każdy kontestujący byłby dążącym do prawdy. Można by więc spotkać tu zarówno skrzywdzonych bojowników w słusznej sprawie - zmarginalizowanych i cierpiących niedostatek opozycjonistów, jak i mnogość zimnych drani, uosabianych przez beneficjentów przemiany ustrojowej, którzy dla korzyści materialnych lub przez słabość charakteru (pod wpływem szantażu) zaprzedali się siłom nieprawości. Mielibyśmy także nielicznych tragicznie poległych bohaterów oraz przede wszystkim niezłomnego przywódcę, zbawcę nie rezygnującego z nierównej walki pomimo przeciwności losu. Jednym słowem wszystko, co potrzeba, by trafić do emocji odbiorców wierzących w prostotę wszechświata.

Taką właśnie opowieść z mchu i paproci snuje dziś przed ciemnym ludem propaganda partii rządzącej. Teczki, tajni współpracownicy, agentura, układy itp. wątki zazębiają się w spójną treść, w której zgrzyt stanowić może jednak sam główny narrator obozu Zjednoczonej Prawicy, nawet wśród zawierzających mu święcie wyznawców w pełni zasłużenie cieszący się wszak opinią cynicznego gracza, który w poczuciu wyższej konieczności gotów jest uświęcić każdą niegodziwość. Jarosław Kaczyński zwykł swego czasu wygłaszać poglądy pragmatyczne do bólu, ze współczesną mitologią PiS-u nie mające wiele wspólnego. Nikczemny Wałęsa był dlań u zarania III RP postacią co prawda ze skazami na życiorysie, na tyle jednak wartościową, że wraz z bratem czuł się w obowiązku dopomóc jego elekcji do najwyższego urzędu w państwie. Dopóty obaj trwali wiernie u jego boku, póki on sam nie pozbył się ich ze swego otoczenia. Wtedy to legendarny lider "Solidarności" nagle przeobraził się w "Bolka" - kluczowy element wykluwającej się w bólach spiskowej układanki. Sam mityczny układ na dobre zaistniał dla braci Kaczyńskich dopiero po tym, jak przestali być zaliczani w poczet jego członków, czyli po klęsce wyborczej AWS w roku 2001. Wcześniej śp. Lech Kaczyński nie tylko bagatelizował znaczenie porozumień magdalenkowych, w których przyszło mu aktywnie uczestniczyć, nie miał także oporów przed powrotem z politycznego niebytu dzięki pomocy zdradzieckich elit, z taką zajadłością mieszanych później z błotem.

Walka z mitem założycielskim III RP, która w ostatniej dekadzie przerodziła się w prawdziwą obsesję Jarosława Kaczyńskiego, nie wynika tylko z troski o dziedzictwo swoje oraz brata. Szarganie legend, próba utrwalenia w świadomości Polaków nowej, prostszej i nieskomplikowanej wersji historii jest koniecznością każdej władzy, która poza ideologią  nic więcej nie ma do zaoferowaniu społeczeństwu. Sto dni rządów "dobrej zmiany" unaoczniło merytoryczną pustkę rządu i prezydenta, którzy nie potrafią choćby nawiązać do tak krytykowanej sprawności poprzedników w dzierżeniu sterów państwa. Tego stanu rzeczy na dłuższą metę nie da się ukrywać przed ogółem wyborców, potrzeba obiektywnej przyczyny niepowodzeń. Ukryta w esbeckich teczkach "prawda" ma wyzwolić nie tylko naród od "kłamstwa", lecz w głównej mierze rządzących - od przymusu tłumaczenia się z własnej nieudolności. Alternatywę bajkowych sił zła kreuje PiS z myślą o tych, którzy nie rozumieją złożoności biegu dziejów, będąc w swojej percepcji ograniczonymi bardziej niż daltonista, nie rozróżniający wprawdzie kolorów, ale świadomy różnorodności odcieni. Nie bez powodu przekaz ten trafia przeważnie do młodzieży, typowy w tym wieku radykalizm sprzyja bowiem aprobacie prostej wizji świata. Zaspokaja ona oczekiwania także roszczeniowego sortu Polaków, który miast zaakceptować fakt wolności, przyjąć boski dar wolnej woli, upatruje niepowodzeń życia osobistego w czynnikach zewnętrznych.

Jarosław Kaczyński liczy na to, że padające na podatny grunt materiały z szafy Kiszczaka zaowocują delegitymizacją ostatniego ćwierćwiecza w powszechnym odczuciu opinii publicznej, co pozwoli na budowę mitu założycielskiego IV Rzeczypospolitej. Pozbawiona w ten sposób moralnych podstaw opozycja nie zagrozi panowaniu prawicy, choćby miało doprowadzić nawet do zapaści gospodarczej państwa. Jeśli ziszczą się te zamierzenia, martyrologicznym bohaterem "Solidarności" dla przyszłych pokoleń będzie Lech Kaczyński, organizator strajków sierpniowych w Stoczni, zamordowany w Smoleńsku przez sprzymierzone siły zła, pomszczony przez brata, który odniósł ostateczne nad nimi zwycięstwo. Ponieważ jednak prawda jak wolność - nie jest dana raz na zawsze, pretekstów do walki o nią nie zabraknie, póki ostatni świstek z archiwów nie zaświadczy o niegodziwości szwarccharakterów i heroizmie bohatera, którego jasności duszy nie zdołały zgasić mroki najciemniejszych czasów.

Kontekstem historycznym tej mitomańskiej legendy - np. rangą postaci tak nieznaczącej dla komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, że zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego, w dzień po masakrze górników w kopalni "Wujek" pozwolono jej na pisemną deklarację dezaprobaty wobec władzy - nikt wtedy nie będzie zawracał sobie głowy. Wszak nie o kontekst, lecz o morał chodzi w bajkach.
Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 1 skomentuj »

Po czym rozpoznać, że rozmawiamy z id.iotą?
Po "argumentach" jakich używa nie mając argumentów. Oto przykłady.
1/ Jesteś za młody, by wypowiadać się o tych sprawach;
2/ A gdzie ty byłeś kiedy on walczył???
3/ Ciekawe co jest w teczce Kaczyńskiego!
4/ Jesteś pisiorem!
5/ Katolicy też mordowali na krucjatach;
6/ Terroryści nie mają nic wspólnego z prawdziwym islamem;
7/ Polacy w Anglii też rozrabiają i gwałcą kobiety;
8/ Większość muzułmanów to tacy sami ludzie jak my!
9/ Trzeba być tolerancyjnym, a prawda leży zawsze po środku;
10/ Faszyści to skrajna prawica;
11/ Nie widzę różnicy między wyznawcą Rydzyka a wyznawcą Allaha;
12/ A ten was Jareczek to lepszy?
13/ Ciemnota chce nas cofnąć do średniowiecza.
14/ Jesteś sfrustrowanym nieudacznikiem, który niczego nie osiągnął;
15/ Masz zryty, moherowy beret.
16/ Kaczyński jest opętany nienawiścią.
17/ Jesteś typowym, owładniętym nienawiścią katolem!

Taki zestaw "argumentów" upewnia nas, że mamy do czynienia z du.rniem, kończymy rozmowę i ignorujemy go :)
A swoją drogą to rozczulający są te ludziki, które są przekonane, że jeśli naplują na "Kaczora" to automatycznie awansują do tej lepszej części narodu, do elity, do tych nowoczesnych, postępowych, europejskich...... :D

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.