Wałęsa się prawda
Niespodziewane, publiczne objawienie się 17 lutego br. wdowy po zmarłym szefie komunistycznej bezpieki Czesławie Kiszczaku z pożółkłymi dokumentami z jego szafy na temat Lecha Wałęsy wywołało medialne trzęsienie ziemi. W zaledwie kwartał po śmierci swego męża Maria Kiszczak osobiście dostarczyła do Instytutu Pamięci Narodowej bombę, która wybuchła od razu, gdy tylko przekazała ją w obce ręce. Polska - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - zaczęła się polaryzować i dzielić. Polacy zawsze dalecy od anglosaskiej flegmy i zdystansowania rozpalili swe emocje do czerwoności, a "siły medialne" wszystkich opcji dolewając benzyny do i tak potężnego ognia poniosły żagiew pożaru daleko poza granice kraju.
W sumie nie ma się co dziwić, gdy przywódca strajku 1980 r. i 10-milionowej "Solidarności", laureat pokojowej Nagrody Nobla oraz symbol zmiany po upadku komunizmu w Polsce przełomu lat 80 i 90, a także pierwszy prezydent III Rzeczypospolitej zostaje - w świetle dokumentów z szafy Kiszczaka - zdemaskowany jako wieloletni współpracownik, a nawet konfident komunistycznej służby bezpieczeństwa PRL.
Nie wnikając w oceną wcześniejszych i obecnych denuncjacji, a także naukowych dysertacji na ten temat oraz szeregu dowodów "za" i "przeciw", trzeba stwierdzić jedną zasadniczą sprawę: nasza komunistyczna przeszłość nigdy nie została należycie, a nawet dostatecznie rozliczona. Przez ponad ćwierć wieku to prawdziwy temat tabu III Rzeczpospolitej. Nie przeprowadziliśmy dekomunizacji (choćby na wzór powojennej denazyfikacji), oceny systemu i jego twórców oraz kontynuatorów. Nie oceniliśmy w sposób jednoznaczny komunizmu i komunistów. W ślad za tym nie przeprowadziliśmy reprywatyzacji, a uwłaszczenie nomenklatury. Co gorsza zaczęliśmy wprowadzać podwójne standardy ocen moralnych, relatywizowanie prawdy, doszukiwanie się całej gamy szarości i światłocieni odchodząc od poszukiwania czerni i bieli. Wszystko było niedookreślone, nieostre, matowe i zamglone. Ten brak jednoznacznych ocen, brak położenia fundamentu prawdy na nowym gmachu III Rzeczpospolitej sprawił, iż budynek wciąż się chwiał, wciąż - mimo rozlicznych remontów i napraw - przechodził wstrząsy i z wolna zaczął zapadać się w mulistym podłożu fałszu, ćwierćprawd i półcieni.
Całymi latami rozmaite środowiska polityczne i opiniotwórcze związane m.in. z "Gazetą Wyborczą", a z czasem i TVN-em - które koniec końców dorobiły się miana "resortowych dzieci" - niestrudzenie tłumaczyły na różne sposoby i ustami rozmaicie wykreowanych nowych autorytetów i apostołów tej antyprawdy, iż w rzeczywistości prawdy nie ma. Są za to różne i rozliczne "prawdy" w zależności od punku widzenia, siedzenia, interesów czy stanu chwili. Tak rodziły się pojęcia "grubej kreski" i "mniejszego zła" osadzających w złoconych ramach III RP nowych herosów i tytanów "narodowej sprawy", których redaktor naczelny Adam Michnik nie wahał się nazwać "ludźmi honoru", tak właśnie określając czołowych przedstawicieli systemu komunistycznego z szefem bezpieki Czesławem Kiszczakiem na czele.
W takim klimacie utrzymywano system emerytalnych nagród dla aparatu postkomunistycznego oraz rozwijania biznesu hakowo-nomenklaturowego. Rozwijano system niesprawiedliwości społecznej, klientelizmu, a nawet poniżania ludzi wcześniej walczących z systemem komunistycznym. Państwo stało bezradnie wobec toczących się procesów w sprawie zamordowanych robotników grudnia 1970 roku, prześladowań 1976 czy zbrodni stanu wojennego. Państwo bezradnie patrzyło na niezniszczone materiały w prywatnych szafach oficerów służb specjalnych, którzy tworzyli swój system "państwa w państwie" z własnymi polisami na życie i bezpieczny oraz dostatni start w nowej rzeczywistości. Państwo stało się w końcu teoretycznym, gdyż zarządzały nimi nieformalne grupy interesów powiązane szemranymi interesami budowanymi na szantażu i kłamstwie.
Dziś widać jak na dłoni, że system wartości abstrahujący od prawdy prędzej czy później zawali się. Logika haków, teczek i skrytych ustaleń przy magdalenkowym stole, nie może być etosem wolnej Polski. Nieprzypadkowo po tylu latach zamiast nowego "pokolenia kolumbów" mamy "pokolenie lemingów". Czas na poważny rozrachunek z naszą najnowszą przeszłością. Oceńmy twórców i organizatorów systemu, nie koncentrujmy się tylko na ofiarach. Czas na narodowe pojednanie oparte na prawdzie i idźmy do przodu. Bądźmy dumni z Polski. Powrót do prawdy jest niezbędnym warunkiem budowania wolnej, suwerennej i silnej Polski. Prawda nie może się wałęsać. Ona musi być fundamentem ładu społecznego. Dobro narodu musi stać ponad porozumieniami, które uwikłały przed "okrągłym stołem" wielu jego uczestników. Prawda winna być szczególnie chronionym dobrem narodowym, dobrem państwowym.
Nie chodzi tu o zemstę czy krzywdzenie kogokolwiek, ale o uczciwość, bez której nie odbuduje się narodowej wspólnoty. Polacy muszą mieć zaufanie do siebie nawzajem, do swoich liderów i elit. Polacy muszą czuć, że mogą być z nich dumni. Naród polski wybaczy wiele, jeśli zobaczy uczciwość i prawdę. Polska nie raz w swojej historii już zmagała się z problemem zdrady i poszukiwania własnej tożsamości. Tak było w czasach upadku I Rzeczpospolitej, Księstwa Warszawskiego, Królestwa Kongresowego i Rzeczpospolitej Krakowskiej, tak było i w czasach poprzedzających odzyskanie niepodległości w 1918 r. Takim też okresem był PRL. To były zawsze trudne czasy. Dziś od oceny w prawdzie o PRL-u i tzw. "transformacji" do III RP też nie uciekniemy. Szafa Kiszczaka przypomniała nam o tym dobitnie, a to dopiero może być wierzchołek góry lodowej...
* * *
Post scriptum: Jan Paweł II wielokrotnie przypominał nam, iż prawda nas wyzwoli. Tak jak wyzwoliła apostoła Piotra, który po trzykroć zaparł się Jezusa. Na tej prawdzie zbudowano Kościół, a Piotr stał się jego opoką. Nie jest problemem, że upadamy, ale że nie powstajemy.
Arkadiusz Urban
Arkadiusz Urban - https://www.mpolska24.pl/blog/arkadiusz-urban1
Publicysta, historyk, działacz społeczny i samorządowy. Ekspert i doradca wielu instytucji m.in.: szef zespołu doradców w Rządowym Centrum Studiów Strategicznych, ekspert w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, doradca w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, burmistrz warszawskiej Pragi. Działacz opozycji antykomunistycznej i więzień polityczny PRL-u.
Ile razy politruki z Gazety Wyborczej wymyślą jakąś strategię obrony Wałęsy, ten się odzywa i po chwili cała linia jego obrońców rozsypuje się w proch. Co to Bolek ostatnio napisał? Aha, że przyszedł do niego oficer kontrwywiadu i ze łzami w oczach prosił o podpisanie jakiś kwitów. A że Lechu miał dobre serduszko, to podpisał.....:D
Od lat wiadomo, że z Wałęsą nie należy dyskutować - należy mu dać nieograniczony dostęp do mediów - ośmieszy się sam.