Wolny rynek i kapitalizm
Te 2 pojęcia, są w dyskursie politycznym, czy medialnym używane zamiennie, jak gdyby posiadały status synonimu. Jest to oczywistym błędem, o czym za chwilę. Zabawne jest, również to, że wolnorynkowymi opisywane są zjawiska, mające czasami nikły związek ze słownikowo rozumianym wolnym rynkiem.
Wolnym Rynkiem możemy nazywać system wymiany gospodarczej, którego naczelną zasadą jest, to iż transakcje są zawierane w sposób wolny, na uzgodnionej przez strony (bez ingerencji zewnętrznej, w tym zwłaszcza rządowej) cenie.
Kapitalizmem znowu nazywamy system, w którym istotą jest zdobywanie i użytkowanie w ramach wymiany gospodarczej kapitału (zasobów pieniężnych i niepieniężnych).
W tym miejscu warto napisać, że idealny wolny rynek, jak i jego przeciwieństwo rynek w pełni regulowany, de facto nigdy nie istniały. Nawet w pełnych idei laissez faire krajach anglosaskich stan doskonałego wolnego rynku się nie objawił, podobnie z przypadkiem odwrotnym, komunizm zakładał, całkowitą kontrolę państwa nad każdym aspektem życia gospodarczego, ale nawet krajach rządzonych przez dyktatury partii komunistycznych, takie doskonałe regulacje pojawić się nie mogły. Stany idealne w świecie realnym nie występują…, już wykonanie jakiejś odpłatnej usługi w kraju komunistycznym burzyło ideę, podobnie, z przykładami odwrotnymi XIX Anglii….
Wypadałoby w tym miejscu skupić się na tym, co odróżnia obydwa typy systemowe i jakie z tego płyną konsekwencje. Założenia wolnego rynku skupiają się na indywidualnych potrzebach każdego z nas, to my sami mamy lepiej wiedzieć, co dla nas jest ważne, potrzebne, jednocześnie te założenia negatywnie kwalifikują znajomość rzeczy, umiejętność oceny całościowej sytuacji, przez jakiegokolwiek osobnika, który może wiedzieć lepiej niż reszta co jest im jako całości potrzebne. Koniecznym wydaje się wtrącić, że istotnie, zdarzają się sytuacje, kiedy człowiek piastujący ważną funkcję wręcz powinien zareagować, na jakieś sytuacje i wtrącić się w wolnorynkowe transakcje. Podam prosty przykład, jeżeli z punktu widzenia państwa istotnym by było, sprowokowanie intensyfikacji w zakresie technologii związanych z obronnością, to jakieś preferencje, a jednocześnie obostrzenia związane z wypływem technologii do wrogów państwa, wydają się oczywistą potrzebą, czymś z czym może walczyć chyba jedynie anarcho-kapitalista (negujący potrzebę istnienia państwowości i władztwa tegoż, nad ludźmi i obrotem gospodarczym). Istotnym problemem w tej materii jest to, aby decyzje podejmowane przez „bardzo ważnego polityka”, wypływały z istotnie przemyślanych i obiektywnych pobudek, a nie stanowiły produktu lobbingu tej czy innej proweniencji. Oczywistym w tym miejscu jest dodanie również, iż jako ludzie omylni w sprawach państwa również możemy się mylić („bardzo ważny polityk” jest również omylny). Wydaje się, że umiarkowana w formie i treści, dawkowana ingerencja w wolny obrót gospodarczy może być z jak największą korzyścią dla ogółu. Oczywiście problemem zawsze będzie czynnik ludzki.. Dobrym przykładem jest New Deal, który de facto wydłużył kryzys (jest ku temu mnóstwo przesłanek), nadmierny etatyzm okazał się hamulcem rozwoju...
W dniu dzisiejszym wg. dziennikarzy i polityków (niemal 100%) mamy w Polsce wolny rynek, chociaż wg. obiektywnych kryteriów należy do silnie regulowanych, często dużo silniej niż w większości krajów OECD.
Na koniec nieco elementu wartościującego, czy powinniśmy uważać, że dążenie do zysku, jest rzeczą chwalebną, a bogacenie się najważniejszym z celów rozwojowych każdego z nas? Takie podejście może wynikać z agresywnie libertariańskiego podejścia, czy wręcz skupienia się na egoizmie (Ayn Rand może być intelektualnie interesująca, lecz niewiele ponad to…). Uważam, iż system jest jedynie narzędziem i nie może być celem samym w sobie, a jego wykorzystanie na zasadach, jakie nasza cywilizacja sobie wypracowała, jest w stanie zapewnić odpowiedni poziom społeczny i materialny.
W czym różny jest kapitalizm od wolnego rynku? Kapitalizm niejako automatycznie stawia na piedestale pieniądz i nim zarządzających. Kapitalizm do swego powstania potrzebował wolnego rynku, jako pojęcie znacznie szersze, jak wspomniałem może zawierać wolny rynek, jako swoją część. Kapitalizm jaki występuje w dzisiejszej dobie jest deklaratywnie wolnorynkowy, jednocześnie, w sferze realnej działający w kapitalizmie, są wysoce niechętni wolnemu rynkowi. Lobbing ichni skupia się na ograniczeniach konkurencyjnych.
Nieuchronną wadą, jaką objawia dzisiaj kapitalizm jest bezosobowość kapitalizmu. XIX wieczni konserwatyści wielokrotnie podejmowali się krytyki kapitalizmu, niejednokrotnie przewidując wynaturzenia, z jakimi mamy dzisiaj do czynienia. O ile wolny rynek zapewnia efektywność gospodarowania, to kapitalizm, może taką zapewniać, podobnie jak stagnację, zwłaszcza w przypadku silnej monopolizacji wielkich kapitałów oraz regulacji utrudniających obrót rynkowy. Nie jest tajemnicą, że opłacani przez wielkich kapitalistów lobbyści pracują ustawicznie nad wprowadzeniem mnóstwa regulacji, które mają za zadanie zapewnienie niezmienności zajętych uprzednio pozycji. W tej sytuacji nie dziwi wieloletni lobbing za TTIP. Co jest straszne i zabawne w tej sprawie, to, że w samym wolnym handlu w dużym uproszczeniu niczego złego nie ma. Natomiast uprzywilejowanie patentowe wielkich koncernów oraz uzgodnienia arbitrażowe, dalsze ograniczenia prywatności, etc., nie wspominając o tajności samych negocjacji i treści uzgadnianych dokumentów… Nie bez kozery pojawiają się komentarze, iż TTIP to ACTA na sterydach…
Bezdyskusyjnym jest to, że kapitał nie posiadający konkretnego właściciela, nie posiada personalnej odpowiedzialności, efektów swego działania. Wspomniana krytyka konserwatystów, zasadzała się między innymi na tejże dehumanizacji i prymatu pieniądza i braku odpowiedzialności. Dzisiaj kiedy połowa systemu bankowego jest na krawędzi zapaści, nikt nie chce tego wiązać z problemami systemowymi i ich źródłami. Gdyby nie były możliwe piętrowe konstrukcje osobo-prawne, gdyby nie istniały instrumenty pozamaterialne w obrocie (prawa do praw niepewnych i przyszłych), nie istniały by zagrożenia jakie da się już dostrzec „nieubranym okiem”. Oczywiście w jakimś elemencie byłby niższy wzrost PKB, z drugiej strony czy musi on być fetyszem? Czego możemy być niemal pewni? Niezależnie od nadchodzących wielkich przetasowań w gospodarce, wielcy kapitaliści niewiele na tym stracą, zapłaci natomiast za to mały i średni biznes, a w końcowym efekcie zwykli ludzie…
Ktoś w tym miejscu mógłby się zapytać, tyle słów, aby zakończyć krytyką kapitalizmu? Jeszcze jeden kryptosocjalista? W pewnym zakresie tekst ten stanowi krytykę wynaturzeń kapitalizmu, kluczem jest rozmyta własność, której jestem rzeczywiście przeciwnikiem, podobnie jak innych wirtualności niematerialnych. W samych stosunkach gospodarczych formacji kapitalizmu nie widzę dalekoidących zagrożeń, chociaż nie da się ukryć, że proces „kręcenia psem przez ogon” da się zauważyć. Najsilniej widoczne jest to w zakresie ochrony patentowej oraz w systemie finansowym. Tu proszę zwrócić uwagę, że te branże należą do najsilniej regulowanych. Gdzie oczywista szkodliwość skutków nadmiernych regulacji jest łatwo dostrzegalna (a lobbyści wielkiego kapitału, mają oczywiście kolejne „złote recepty” w postaci jeszcze bardziej intensywnych regulacji, niestety jak w przypadku picia wódki, jeszcze więcej wódki nie powoduje wytrzeźwienia, tak i w tym przypadku, logicznych konsekwencji nie jest trudno się domyślać). Wypadałoby, aby w tym miejscu czytelnik zapytał, czy istnieje ideał, pod którym by się autor podpisał? Autor może napisać jedynie, że nic o tym nie wie, chociaż sam tekst pewne wskazówki zawiera…
"Założenia wolnego rynku skupiają się na indywidualnych potrzebach każdego z nas, to my sami mamy lepiej wiedzieć, co dla nas jest ważne, potrzebne"
Szkoda, że szanowny Autor pominął najistotniejsze założenie wolnego rynku czyli wolność - wolność rozumianą jako brak fizycznej przemocy ze strony innych ludzi. Czyli wolny rynek uosabia pozbawione przemocy interakcje międzyludzkie.
To, co szanowny Autor wymienił, to jedynie rodzaj utylitarystycznego uzasadnienia tak rozumianej wolności.
Pomijając kwestię wolności szanowny Autor uważa że wolnego rynku nie można stosować w sferach dotyczących właśnie przemocy - co jest o tyle nieadekwatne iż sfera przemocy wyklucza wolność a zatem także wolny rynek.
Szanowny Panie, też kiedyś byłem programistą...
Pańskie rozszerzające wykładnie terminu, rozumiem, lecz z oczywistych względów zgodzić się z nimi nie mogę, gdyż czysto algorytmicznie wykraczają poza strukturę konceptu o nazwie "wolny rynek" i tyczą się jego możliwych, a nie koniecznych cech, podejście jakie Pan zaprezentował, prostym przykładem mogą być dzisiejsze Chiny, de nomine komunistyczne, w praktyce wolnorynkowe dużo bardziej niż liberalna Europa, chociaż w wielu aspektach ta wolnorynkowość wynika z programowego nie egzekwowania przepisów (jakie istnieją, Chińczycy są nad wyraz praktyczni). Natomiast proszę mi wybaczyć konstatacja, iż przemoc wyklucza wolny rynek jest subtelnie rzecz nazywając nadużyciem. Rozumiem, z czego może wynikać wywiedzenie zaprezentowanego poglądu, lecz przynajmniej z mego punktu widzenia, jest on mocno ułomny. Tak przy okazji, jakieś zarzuty od strony merytorycznej?