To w jaki sposób państwo polskie
i polskie władze podeszły do spraw wyjaśnienia przyczyn katastrofy, w której
śmierć ponieśli najwyżsi przedstawiciele Sejmu, Senatu, instytucji państwowych
z prezydentem RP wraz z małżonką na czele i całe dowództwo polskiej armii od początku
budziło podejrzenia o wolę szybkiego pogrzebania ciał Ofiar wraz imponderabiliami
okoliczności w jakiej zginęli.
Praktycznie kilka minut po
rozpadzie samolotu, słynnym smsem ujawnionym przez gen. Petelickiego przekazano
obowiązująca wersję: „ Gdy pokazałem moim znajomym z Platformy - w celu
uniknięcia możliwych przekłamań - raport Zespołu Ekspertów Niezależnych ("Rz" opublikowała go w tygodniku "Plus Minus" -czytaj więcej), który
skonsultowaliśmy z ekspertami amerykańskimi i brytyjskimi, jeden z tych
polityków pokazał mi wtedy tego SMS-a. Powiedział mi, że nie podejrzewał
wcześniej, iż mógł być tak bardzo manipulowany w sprawie śledztwa przez rząd -
stwierdził w rozmowie z "Super Expressem" twórca jednostki specjalnej
GROM. "Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli
we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego
skłonił" - mieli przeczytać wszyscy politycy PO tuż po katastrofie, jako
instrukcję do rozmów z mediami. Treść SMS-a Petelicki (zapewnia, że ma go w
swoim telefonie) ujawnił w wywiadzie, który ukazał się na stronach
internetowych tygodnika, „Wprost”, ale tego samego dnia zniknął. „
Jaką wagę przykładano do
ustaleń okoliczności w Rosji obrazują wspomnienia Edmunda Klicha: (..)Krytycznym dniem
był 15 kwietnia. O 11.30 zadzwoniłem do ministra Cezarego Grabarczyka i
poprosiłem o przysłanie dobrych tłumaczy. Po kilku godzinach pani Ewa Fischer
zadzwoniła do mnie i powiedziała, że znalazła nowego tłumacza, z którym
przyjedzie do Smoleńska wieczorem. Sprawa była pilna, bo następnego dnia
szliśmy na pierwsze przesłuchanie i potrzebowaliśmy dobrego fachowca. Dobrze,
czekamy do wieczora. O 20.00 znów dzwoni pani Ewa i mówi: "Panie Edmundzie, tłumacz nie przyjedzie, bo Ministerstwo
Infrastruktury nie chce za niego zapłacić". Dzwonię do ministra
Grabarczyka i mówię mu, o czym się właśnie dowiedziałem. A on do mnie z
pretensjami: że nie wiem, z kim rozmawiała pani Ewa w ministerstwie. "A
skąd mam wiedzieć? Powiedziała tylko, że z ministerstwa otrzymała taką
wiadomość. A czy osobiście z kimś rozmawiała, tego nie wiem. To pan jest w
Warszawie, niech pan to wyjaśnia" - odpowiedziałem. Ja jestem w Smoleńsku
i mam jeszcze dochodzić, kto w Warszawie żałuje paru złotych na tłumacza? Byłem
strasznie wkurzony i postawiłem sprawę bardzo ostro: "Panie ministrze,
bardzo proszę o przysłanie do Smoleńska czterech wykwalifikowanych tłumaczy,
pełnomocnika premiera, który będzie mi doradzać, wprowadzenia 24-godzinnego
dyżuru w ministerstwie i utrzymania łączności kryptograficznej. Bo jak nie, to
ja stąd zjeżdżam". Minister na to, że na moje miejsce w Smoleńsku ma dwóch
innych kandydatów. Odpowiadam w takim razie: "Panie ministrze, to
świetnie, bo nie zamierzam tu świecić oczami w tak ważnej sprawie. Proszę bardzo,
niech pan mnie zmienia. Ja panu jeszcze kwiaty w podzięce przyniosę".
(...) Pytał pan wcześniej, czy nie przesadzałem z ostrożnością, z tym, że
zdeponowałem swoje notatki w ambasadzie itd. Dziś może się komuś wydawać, że
tak, ale wtedy sytuacja była naprawdę napięta. Ledwo wylądowałem w Warszawie i
od razu mnie wzywają do ministra. Wojsko miało mnie na oku. To wtedy doszło do
rozmowy z ministrem Bogdanem Klichem, którą Pan nagrał. Po co Pan to zrobił?
Wiem, jak to wygląda: mały urzędnik przychodzi do ministra z dyktafonem i
nagrywa go z ukrycia. Gdybym patrzył na to z boku, pewnie sam byłbym
zniesmaczony, ale ja tej dyskusji nie chciałem upubliczniać. Nagrałem ją w
akcie desperacji. Podczas pierwszej rozmowy telefonicznej minister Klich mówił
mi, żeby drążyć temat odpowiedzialności Rosjan, sugerował też, że może
zablokować publikację mojego raportu, jeśli coś mu się w nim nie spodoba.
Odebrałem to jako naciski i spodziewałem się kolejnych. Dlatego wolałem się
zabezpieczyć, ale, przysięgam, nie zamierzałem tego upubliczniać. Chyba że w
sądzie. Zresztą z tego nagrania jasno wynika, że minister od początku był
ukierunkowany na wersję, według której winni są piloci.”
Polskę w Moskwie reprezentowali minister
Ewa Kopacz i minister Arabski. Byli jedynymi reprezentantami rządu na miejscu zdolnymi
do wzięcia udziału w rozmowach z najwyższymi przedstawicielami Rosji , gdzie ukonstytuowano
natychmiast komisję pod kierownictwem Putina.
Dzisiaj wiemy też, że prokuratorzy i śledczy oddelegowani do śledztwa w
Smoleńsku przez ponad 6 godzin czekali zamknięci w hangarze na lotnisku na
pojawienie się przedstawicieli polskiego Attachatu z Moskwy bez możliwości wejścia
na teren katastrofy.
O braku pieniędzy, tłumaczy itp. nie wspominając.
Nie przeprowadzono identyfikacji i sekcji ciał Ofiar w Polsce. Efekt- konieczność
ekshumacji. Tych kilka przeprowadzonych ekshumacji wykazało błędne pochówki
oraz skandaliczne bezczeszczenie zwłok Ofiar.
Nie uczyniono
nic dla rzetelnego badania okoliczności, zostawiając to Rosjanom. Razem z
łaskawie przekazanymi czarnymi skrzynkami i wrakiem Tupolewa. Taką decyzję przypieczętowali
polscy prokuratorzy podpisując protokół w Moskwie. Wrak i skrzynki pozostają w Rosji
do chwili zakończenia postepowania sądowego! To dlatego dzisiaj Rosjanie mogą odrzucać
każdą prośbę o zwrot dowodów.
Postawę polskich władz wobec śledztwa
smoleńskiego i rzetelności w wyjaśnianiu katastrofy pieczętuje stosunek do uwag
polskich prokuratorów do raportu MAK.
Wysłano je bez tłumaczenia na język angielski, co skutecznie uniemożliwiło właściwą ocenę jakości raportu Anodiny przez międzynarodowych ekspertów instytucji awiacyjnych. Polski rząd w tym zakresie zastąpiło Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010. Niestety, wymowa zastrzeżeń polskich prokuratorów w kilka miesięcy po opublikowaniu raportu MAK –nie miała już kluczowego znaczenia dla utrwalonego obrazu wydarzeń.
Świadomie nie
przedstawiam w uzasadnieniu mojej satysfakcji z powstania nowej komisji zastrzeżeń
różnych ekspertów pracujących na rzez Zespołu parlamentarnego Antoniego
Macierewicza. A jest ich mnóstwo. Tych kilka przykładów obrazuje jedno: skala zaniechań
ówczesnej ekipy rządzącej i haniebnego braku woli wyjaśnienia przyczyn i okoliczności
tej wielkiej, narodowej tragedii był ogromna.
Zapewne niemniejsza będzie skala hejtu wobec prób dojścia do prawdy przez
nowopowołaną Komisję. Bo jedno jest
pewne: bez względu na ustalenia dotyczące przyczyn rozpadu samolotu nad
Smoleńskiem nikt nie może mieć wątpliwości co do odpowiedzialności za
zaniechania urzędników i ich władz z poprzedniej ekipy. Bronić się wiec będą na
różne sposoby i „do krwi ostatniej”.
http://www.rp.pl/artykul/642925-Tajny-SMS-w-PO--Petelicki-mam-ten-SMS.html
http://www.polskatimes.pl/artykul/558447,moja-czarna-skrzynka-smolenskie-zapiski-edmunda-klicha-fragment,id,t.html
http://przemekwojciechowski.blogspot.com/2012/10/skrepowane-rece-polskich-sledczych.html
Witam, abym nie był złym prorokiem ale uważam że ta komisja skompromituje się sama, od siebie poproszę nagranie z Jak'a, całe kompletne od wylotu z Warszawy aż do powrotu do Warszawy, zwłaszcza fragment rozmów pilotów w Smoleńsku, przesłuchanie kolesi robiących kopię czarnych skrzynek i pytanie kto wydał polecenie zrobienia kopi tak złej jakości, zrobienie kolejnej kopi czarnych skrzynek w najlepszej możliwej jakości i opublikowanie w internecie, tak aby Instytut Akustyki nie miał wymówki