Gorszej bzdury i to z ust duchownych nie słyszałem. Arcydebil (przepraszam - biskup) Michalik to przykład duchownego, dla którego normalnym jest fakt, że w środowisku duchownych jest coraz więcej księży pedofilów. Klecha swoimi słowami wywołał skandal, którego smród rozniósł się po całym świecie. Jego wypowiedź o dzieciach, które wciągają w pedofilię, odbija się szerokim echem we wszystkich mediach. Jeden z jego popleczników, ks. Kazimierz Sowa stwierdził:
"Wielu molestowań udałoby się uniknąć, gdyby relacje między rodzicami były zdrowe". I dodał, że nieraz dziecko, które poszukuje miłości, "zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga". Zastanawiam się, czy ci ludzie są przy zdrowych zmysłach. Takie słowa w ustach tak ważnego dostojnika kościelnego wprawiły w osłupienie opinię publiczną. Arcybiskupa nie próbował nawet bronić redaktor naczelny portalu Fronda.pl Tomasz Terlikowski. Słowa klechy w różowym wdzianku okazały się na tyle szokujące, że cały Episkopat zdecydował się nawet w trybie pilnym zwołać specjalną konferencję poświęconą tej wypowiedzi. Rzecznik Episkopatu abp. Józef Kloch próbował bronić abp. Michalika jego stylem, a wypowiedź nazwał "zwykłym lapsusem językowym". Abp. Michalik z kolei przepraszał za "nieporozumienie" i tłumaczył, że zamieszanie wynikło z sytuacji - został zatrzymany przez dziennikarzy, gdy myślał już o posiedzeniu Episkopatu. Boże - słyszysz i nie grzmisz! Jakim cudem tacy debile i wykolejeńcy zarządzają kościołem w Polsce? Jeśli dla dostojnika kościelnego za pedofilię odpowiadają dzieci, to ja przechodzę na buddyzm. Skandal, śmierdzący padliną. Okazuje się, że w tym zdemoralizowanym środowisku coraz więcej słyszy się o klechach mających dziwne upodobania seksualne. Nasi księża również mają w tym swój udział. Sam papież Franciszek odwołał podejrzanego o pedofilię nuncjusza z Dominikany abp. Józefa Wesołowskiego. Na listę poszukiwanych Interpol wpisał innego duchownego z Dominikany - ks. Wojciecha Gila. Proboszcza kościoła Świętego Antoniego z Padwy w Juncalito, na którego komputerze znaleziono kilkadziesiąt zdjęć pornograficznych, w maju uciekł z Dominikany i przez długi czas nie wiadomo było, gdzie przebywa. Okazało się, że skrył się w jednej z podkrakowskich miejscowości. W Polsce prawo jest po stronie kościoła, który skrzętnie ukrywa pedofili. Przykład? Sprawa proboszcza z warszawskiego Tarchomina, który pomimo wyroku sądu nie stracił stanowiska i nadal pracował z młodzieżą. Całą sprawę nagłośnili reporterzy TVN. Takich przykładów można wymieniać i wymieniać. Przykrym jest fakt, że ci, co głoszą hasła o moralności, przestrzeganiu Dekalogu, sami mają to głęboko w dupie. Kościół w Polsce przestał być świątynią. Stał się maszynką do robienia kasy, a przy tym zdemoralizowaną i gnijącą od środka. Przepraszam, jeśli moje słowa obraziły czyjeś uczucia religijne. Opisałem to, co widzę i słyszę. I zapewniam, mnie nie tak łatwo zamknąć usta.
Przemek Trenk