Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

To kto jest tym ksenofobem? I kto łamie prawo?

Merkel traktując migrantów jak uchodźców i zapraszając ich do Niemiec bez względu na to, gdzie w Europie wylądowali, złamała obowiązujące prawo. Ale to Polaków i Węgrów obsadzono w roli złych Europejczyków. UE nie jest społecznością zasad, jest społecznością gdzie decyduje siła. A część Polaków aspirujących do miana światłych, uśmiechniętych i nowoczesnych Europejczyków ochoczo podchwyciła zagraniczne obelgi na użytek wewnętrznej wojny klasowo politycznej, przeciw cebulastym wąsatym Januszom. No bo wiesz, wstyd przed Europą…

To kto jest tym ksenofobem? I kto łamie prawo?
źródło: Flickr CC

W temacie uchodźców prawo międzynarodowe i europejskie jest jasne jak słońce. Uchodźcą jest ten, kto w obawie o życie ucieka z państwa ogarniętego wojną. Regulacje unijne dalej precyzują temat uchodźców przesądzając, że to państwo unijne, które pierwsze zarejestruje uchodźcę odpowiada za niego.

Co zrobiła Merkel? Wielokrotnie złamała prawo. Migrantów potraktowała jak uchodźców. Bo ci, którzy z Turcji czy Libanu, przyjeżdżali do Europy, nie byli uchodźcami, lecz zwykłymi migrantami. I wszystkich zaprosiła do Niemiec (czyli de facto do strefy Schengen) bez względu na to, przez które państwo wjechali do Europy.

Po co Niemcy złamali prawo? Prawdopodobnie, by wpłynąć na wybory polityczne Greków. Latem ubiegłego roku, gdy fala migrantów właśnie wzbierała, Grecja przeżywała szereg wstrząsów politycznych przez narzucony z Berlina plan restrukturyzacji gospodarki:

– w lipcu Grecy w referendum odrzucili porozumienie z UE o restrukturyzacji gospodarki.

– w sierpniu korzystając z wygranego referendum po zaledwie kilku miesiącach rządzenia zrezygnował rząd, a nowe wybory ogłoszono na wrzesień.

Gdyby wówczas od Greków egzekwowano obowiązujące prawo, może by odrzucili plan restrukturyzacji gospodarki i wywołali poważny kryzys europejski, może negocjowaliby o miliardy potrzebne, by utrzymać uchodźców. A tak, Grecy migrantów wysłali dalej w Europę, a sami podkulili ogon i nowy grecki rząd pomimo wygranego referendum i kolejnych wygranych wyborów przystał na gospodarczy dyktat Berlina.

Niemcy zamiast przyznać, że złamali prawo, by wpłynąć na Greków i zaproponować naprawę prawa o migracjach, poszli w propagandę. Obecne prawo o przepływach ludzi jest skrojone na realia zimnej wojny. Niemożliwe były wówczas masowe migracje ludzi przez pilnie strzeżone granice, z drutem kolczastym, polami minowymi i pogranicznikami, którzy gotowi byli strzelać. W tamtych realiach Zachód od czasu do czasu przyjmował kilka tysięcy uchodźców ze wschodu, by pokazać jaki jest demokratyczny, a wschód pozbywał się najbardziej buntowniczych. Prawo o migracjach trzeba dziś zmienić. Ale zamiast zmiany zaproponowano nam manipulację symboliczną i przemoc polityczną.

Gdy Niemcy pojęli konsekwencje zaproszenie migrantów traktowanych przez nich jak uchodźców, zaproponowali plan – plan, który wbrew jego medialnemu przedstawieniu nie polega na sprawiedliwym podziale migrantów, ale jest tak naprawdę planem o przymusowym osiedleniu migrantów w państwach, do których migranci nie chcą trafić. Jego istotą jest, że państwa takie jak Polska, mają przez kilka lat przetrzymać określoną liczbę migrantów. Bez przymusu, w postaci na przykład drutu kolczastego, plan ten nie jest dla Polski wykonalny. Migranci chcą do bogatego zachodu, a nie do Polski. Z Polski właśnie wyjechało ponad 2 miliony rodzimych mieszkańców. Niby jak mamy zachęcić obcych, żeby się u nas osiedlili, skoro nie potrafimy utrzymać swoich?! Szansa, że będziemy mieli pożytek z migrantów, których będziemy zmuszeni trzymać na siłę, jest bliska zeru. Nawet jeśli tu zostaną, będą nam mieli za złe, że nie są w Niemczech.

Jakby tego było mało, Niemcy i reszta zachodnich mediów rozpętały ksenofobiczną histerię przeciw państwom wschodniej Europy, obsadzając Polaków i Węgrów w roli antyeuropejskich ksenofobów. Węgrzy kładą drut kolczasty na granicy? Antyeuropejscy ksenofobi! Nic to, że kilka miesięcy później UE strofuje Greków, że za słabo pilnują swojej granicy. Nic to, że dziś UE radzi jak wzmocnić granice. Podobnie było, gdy się okazało, że Polacy nie chcą w Polsce na siłę trzymać migrantów, którzy chcą do Niemiec czy Szwecji. Antyeuropejscy ksenofobi! A po za tym antysemici! …? Mogłeś nie zauważyć, ale latem zeszłego roku w części zagranicznych mediów wybuchła antypolska histeria ponieważ w upalny dzień w muzeum obozu oświęcimskiego ustawiono kurtynę wodną. A po angielsku kurtyna wodna to shower curtain. Tym, których wysyłano do gazu wmawiano, że zabierają im ubrania, bo idą pod prysznic. Więc chcąc ochłodzić turystów ponoć wykazaliśmy się brakiem wrażliwości lub wręcz antysemityzmem. Co prawda kilka tygodni później Niemcy w budynkach po obozie Dachau umieścili imigrantów. Tak, tak w KL Dachau! Ale według tej samej zagranicznej prasy to była konieczność i rozsądne gospodarowanie ograniczonymi zasobami.

Przy okazji zagraniczne media i rodzimi pożyteczni idioci wyciągają różne badania socjologiczne, by udowodnić, że Polacy i reszta tej wschodnioeuropejskiej dziczy to zapiekli ksenofobi. Faktem jest, że w badaniach, gdy pyta się różne nacje abstrakcyjnie o stosunek do obcych, uchodźców i imigrantów, to na wschodzie Europy deklarujemy mniejszą otwartość.

Jednak jest to efekt wieloletniej tresury zachodnich społeczeństw w politpoprawności. Oni już tak są wytresowani, że nawet ankieterowi gwarantującemu zachowanie poufności odpowiedzi opowiadają, jacy są tolerancji. Skąd to wiemy? Bo, gdy zamiast o abstrakcyjny stosunek do obcych pyta się o konkretne zachowania, na przykład, czy jesteś przeciw imigrantom jako twoim sąsiadom, okazuje się, że sytuacja się odwraca. Polacy wychodzą na całkiem otwartych ludzi. Przykładowo w najnowszym badaniu World Values Survey (Wave 6, 2010-2014) tylko 7,2% Polaków nie chce imigranta za sąsiada, ale aż 21,4% Niemców nie chce obcego za sąsiada:

ekonomiapolityczna005.jpg

Źródło: World Values Survey

No to, kto tu jest ksenofobem? Ty? Czy Hans? Dla Zachodu ty! Bo tak im w telewizorze powiedzieli. Tak im podpowiedzieli Polscy dziennikarze piszący w zagranicznych mediach. Bo tak sugerowała Merkel, gdy mówiła o tych państwach, które nie chcą „sprawiedliwie” i „europejsko” podzielić się zaproszonymi przez nią migrantami, których ona zwie uchodźcami.

Opinię Zachodu można by olać. Niech sobie mają nas za antysemitów i ksenofobów. Jakkolwiek byśmy się zachowywali i tak nam będą tę łatkę przyklejać, gdy będzie to dla nich wygodne. Co prawda to akurat we Francji podpalają synagogi i strzelają do wyznawców Mojżesza. Ale to my ponoć jesteśmy antysemitami i ksenofobami. Takimi kalumniami trochę urwą nam kapitału symbolicznego, trochę obniżą prestiż międzynarodowy, trochę przy okazji obetną przepływ kasy unijnej. Pal sześć.

Ale są jeszcze u nas pożyteczni idioci, którzy w pędzie do bycia nowoczesnymi, uśmiechniętymi, kulturalnymi Europejczykami ochoczo podłapali przekaz stamtąd, z lepszego świata, z zachodu i okładają cebulastych wąsatych Januszów powtarzanymi nieprawdami i półprawdami, a czasem się sami wyrywają do lepszego świata, by donieść, jaka tu rzekomo panuje ksenofobia. Wydaje im się, że jeśli wyzwą współplemieńców od czarnuchów, sami zrobią się bielsi.

Ostatnio nasi postępowi współplemieńcy wyciągają dane z Eurostatu, by pokazać jak niewielu uchodźców przyjmujemy:

Pozytywnie rozpatrzone wnioski uchodźców (kwartalnie)

ekonomiapolityczna006.jpg

Źródło: Eurostat, First instance decisions on applications by citizenship, age and sex Quarterly data (rounded) [migr_asydcfstq]

No i owszem za 2014, ostatni rok, za który mamy pełne dane dla Polski, my przyjęliśmy 720 uchodźców, a na przykład Niemcy 40,5 tysiąca. Przytaczający te dane rodzimi nienawistnicy pomijają, że to niskie przyjmowanie uchodźców miało miejsce za rządów światłej Platformy. A samo szermowanie powyższymi danymi jest kolejną manipulacją: uchodźcy czy migranci podający się za uchodźców są przyjmowani tam, gdzie chcą być przyjęci – jeśli jadą do Niemiec i stają przed bramą niemieckiego urzędu, to tam są przyjmowani. Jeśli nie chcą trafić do Polski, to trudno, żebyśmy ich przyjmowali w większej liczbie niż Niemcy. Ponadto te dane, które ostatnio stały się popularne w uśmiechniętych, nowoczesnych, kulturalnych mediach i internetach, pomijają informacje o wydanych pozwoleniach na pobyt dla osób z poza UE. Bo akurat w danych o pozwoleniach na pobyt zauważysz, że państwo w UE, które w ostatnich latach miało największy przyrost zezwoleń na pobyt dla osób z poza UE to Polska (czerwona linia na poniższym wykresie):

Pozwolenia na pobyt dla osób z poza UE

ekonomiapolityczna007.jpg

Źródło: Eurostat, First permits by reason, length of validity and citizenship [migr_resfirst]

I co ważniejsze, liczby cudzoziemców z pozwoleniem na pobyt są znacznie większe niż liczby przyjętych uchodźców. Okazuje się, że jesteśmy europejskim liderem otwartości. W ostatnim roku, za który Eurostat ma dane, najwięcej, bo 567 tys. pozwoleń na pobyt osób spoza UE, wydała Wlk. Brytania. Polska jest druga i wydała 355 tys. pozwoleń, a liczniejsze i bogatsze od nas Niemcy wydały zaledwie 237 tys.

Część naszych współplemieńców uważa, że jeśli zacznie krzyczeć o polskiej ciemnocie i ksenofobii, to staną się bardziej europejscy. Część na użytek debaty publicznej wyciąga obecnej władzy nazwanie imigrantów uchodźcami:

ekonomiapolityczna008.jpg

Mniej więcej te same środowiska klaskały, gdy Merkel migrantów nazywała uchodźcami i kazała nam ich przetrzymać pod przymusem w Polsce. Ale wtedy to uśmiechniętym i nowoczesnym nie przeszkadzało, bo było światłe i europejskie.

Niech dalej „prostują sobie włosy i wybielają cerę”, by stać się lepszymi Europejczykami. Może kiedyś pojmą, że nowoczesność nie polega na tym, że przyłącza się do chóru obelg i przeinaczeń adresowanych w kierunku własnej wspólnoty z zewnątrz. A polega na tym, że rozwiązujesz rodzime konflikty polityczne i gospodarcze, w sposób pozwalający uniknąć typowego dla peryferium zderzenia populizmu i elityzmu.

Data:
Kategoria: Świat
Tagi: #

Paweł Dobrowolski

Wirtualna szuflada - https://www.mpolska24.pl/blog/wirtualnaszuflada

Paweł Dobrowolski jest byłym Prezesem Zarządu Fundacji Obywatelskiego Rozwoju.

Jest absolwentem Wydziału Ekonomii Harvard University (Massachusetts, USA).

Był ekspertem Instytutu Sobieskiego. Członkiem Zarządu Polskiej Fundacji Rozwoju Oświaty.

Był pracownikiem Deutsche Morgan Grenfell i dyrektorem Warsaw Equity Holding oraz Trigon, pracował m. in. z prof. Sachsem.

Do jego zainteresowań naukowych należą: ekonomia polityczna reform, ekonomia instytucjonalna i behawioralna, ekonomia banku centralnego i polityka pieniężna, instytucje finansowe, wymiar sprawiedliwości, rynek radiowo-telewizyjny, prawo upadłościowe, fuzje i przejęcia, organizacja rynku (industrial organization), polityka antymonopolowa, fiskalne konsekwencje starzenia się społeczeństwa.

Od 1995 roku zajmuje się doradztwem gospodarczym. Zawodowo pomaga kupować i sprzedawać firmy,

Autor książki pt. „Podstawy Analizy Finansów Firm” wydanej nakładem Stowarzyszenia Księgowych w Polsce oraz kilkudziesięciu artykułów o bankowości centralnej, upadłości, mediach oraz gospodarce.
Pomysłodawca wprowadzenia w Polsce wysłuchania publicznego

Komentarze 1 skomentuj »

Nie oczekujmy racjonalnego myślenia od lewaków rządzących Europą. Lewactwo to ciężka i nieuleczalna choroba umysłowa połączona ze ślepotą.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.