Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Wielkopolscy ułani z... Wilna i Polesia

(...) prześmiewcza, wizja naszej historii i polskiego czynu zbrojnego uderzyła też w ułanów opisywanych przeze mnie na łamach „Gazety Polskiej Codziennie” już od lipca 2015 roku. Przecież niemiecka propaganda z początków II Wojny Światowej upowszechniała, jako przykład głupoty Polaków, rzekomą szarżę naszych ułanów na ich czołgi. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca! Warto o tym wiedzieć, bo często bezwiednie nawet polscy patrioci powtarzają antypolskie stereotypy wymyślane przez wrogów naszej Ojczyzny.

Wielkopolscy ułani z... Wilna i Polesia
odznaka 26 PU
źródło: zbiory własne

„Poszli nasi w bój bez broni” ‒ pisał Wincenty Pol i te słowa stały się dla ludzi bezmyślnych lub obdarzonych złą wolą dowodem (!) na to, że Polacy w swojej historii lekkomyślnie chwytali za broń. Budowano nawet na tym tezę o bezsensie polskich powstań. Jakby jeden wiersz mógł zastąpić pogłębione historyczne analizy. Ale podobna, prześmiewcza, wizja naszej historii i polskiego czynu zbrojnego uderzyła też w ułanów opisywanych przeze mnie na łamach „Gazety Polskiej Codziennie” już od lipca 2015 roku. Przecież niemiecka propaganda z początków II Wojny Światowej upowszechniała, jako przykład głupoty Polaków, rzekomą szarżę naszych ułanów na ich czołgi. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca! Warto o tym wiedzieć, bo często bezwiednie nawet polscy patrioci powtarzają antypolskie stereotypy wymyślane przez wrogów naszej Ojczyzny.

Poprzednio, coraz bardziej zachęcany przez Czytelników i wspierany przez Państwa rożnymi informacjami i ciekawostkami, pisałem już pięciokrotnie o polskich ułanach na łamach „GPC” (27.07.2015, 18.08.2015, 14.09.2015, 30.11.2015, 21.12.2015). Ułańską epopeję zakończyłem na 25 PU Wielkopolskich stacjonujących, o paradoksie, na Polesiu (a wcześniej w… Wilnie).

My, pieruńskie Poznaniaki, Ordnung też nie byle jaki”.

26 Pułk Ułanów im. Hetmana Jana Karola Chodkiewicza stacjonował też na Kresach Wschodnich, jak zresztą większość z naszych jednostek. Józef Piłsudski spodziewał się przez lata napaści raczej ze strony Rosji niż Niemiec. 26 PU stacjonował w Baranowiczach na terenie, mój Boże, dzisiejszej Białorusi. Szwadron Zapasowy był w Łukowie. Jego podstawową żurawiejką była: „Gdzie koń chudy, ułan tłusty ‒ To jest pułk dwudziesty szósty”. Jego szlak bojowy w wojnie z Sowietami to walki na rzeką Drwęcą, pod Brodnicą (zdobycie miasta), potyczki na Białorusi, marsz ma Mir, bitwa pod Cyrynem, starcie nad Niemnem i marsz na Mińsk, ale też udział w oswobodzeniu Pomorza. I śpiewał: „My, pieruńskie Poznaniaki, Ordnung też nie byle jaki”.

W Kampanii Wrześniowej 1939 pułk zapisał się walką pod Cegłowem, a 20 września 1939 gen. Władysław Anders wydal rozkaz rozformowania brygady, w skład której wchodził 26 PU. Część ułanów zagarnęli Rosjanie, część przedostała się na Węgry, w tym dowódca pułku, pułkownik Ludwik Schweizer z dwoma oficerami i trzema ułanami. Potem pułk formalnie reaktywowano w ramach AK. Brał udział m. in. w akcji „Burza” w 1944 roku.

Niezależnie od jego skomplikowanych ‒ jak wielu innych pułków ‒ losów, żurawiejki zostały: „O sztandarach spod Brodnicy – Wszystko tam w Poznaniu krzyczy”. Jak to żurawiejki, były i bardzo dumne, jak ta: „Nigdy w tyle, zawsze w przedzie ‒ To dwudziesty szósty idzie”. Ale też autoironiczne: „Mina tępa i łeb pusty – To jest pułk dwudziesty szósty” lub też: „Choć hetmana mają w herbie – coś klekocze im się we łbie”.

Do bitwy, tańca i... różańca

Ułani to, jak wiadomo, ludek zabawowy, ale też wierzący ‒ w myśl znanego polskiego powiedzenia, żeśmy „ludzie pobożni, ale grzeszni”. Stąd na sztandarze 26 PU Wielkopolskich naszyte były relikwie Św. Teresy. Proporzec pułku był trójkolorowy: u góry różowy, u dołu biały, przedzielony wąskim granatowym pasem. A w słynnej, cytowanej przeze mnie wielokrotnie w tym cyklu, odręcznie pisanej książeczce J. Malewskiego „Żurawiejki” (1964) na rysunku przedstawiającym miejsca 26 PU widać karego rumaka uginającego się pod rzeczywiście tłustym, krępym, przysadzistym, ale wyprostowanym jak struna ułanie, który oddaje honory wojskowe szablą podniesioną do góry. Pułk nosił imię wielkiego polskiego wodza Karola Chodkiewicza dopiero od jesieni 1936 roku, gdy specjalnym rozkazem nadał je 26 PU Minister Spraw Wojskowych gen. dywizji Tadeusz Kasprzycki. Składał się z ochotniczego pułku kawalerii, który ‒ co za przypadek ‒ równo w 510 rocznicę bitwy pod Grunwaldem zaczął tworzyć rotmistrz Ignacy Mielżyński. Potrzeba była wielka, bo bolszewicy zbliżali się do wrót stolicy Rzeczpospolitej. Początkowo pułk miał być tworzony w Bydgoszczy, ale pułkownik Mielżyńki uzyskał zgodę od naczelnego dowództwa, aby stało się to w Poznaniu. Tak powstał I Ochotniczy Pułk Jazdy Wielkopolskiej nr 215. Powstał w atmosferze wielkiego entuzjazmu, bo pragmatyczni, ale jakże patriotyczni mieszkańcy Wielkopolski też chcieli bronić Warszawy. Już po dwóch tygodniach pułk miał ponad 400 ochotników, głównie ziemian i drobnych gospodarzy, ale także… pracowników akademickich! Zwłaszcza ziemianie przychodzili z „własnymi końmi i rzędem”. By zostać ochotnikiem trzeba było mieć albo za sobą służbę w armii niemieckiej, albo mieć od 16 do 18 lat. Jak za czasów I Rzeczpospolitej często bywało, służył tu ojciec z synem. Pułk narzekał na brak instruktorów i na … brak komend po polsku. Oto bowiem ochotników szkolili oficerowie dawnej niemieckiej armii – Polacy, jednak nie znający komend polskiego regulaminu. Ułani mundury mieli, brakowało broni, a karabiny dostali dopiero, gdy wyjeżdżali na front (szkolili się na tych pożyczonych z 15 PU!). Nie odebrali lanc, ponieważ nie było już czasu, aby nauczy się nimi władać: po miesiącu od sformowania pułku wielkopolscy ułani poszli w bój. Nadmierna (!) liczba ochotników wymusiła niejako utworzenie szwadronu w składzie dwóch plutonów konnych i dwóch pieszych.

Rozpisałem się tyle o ochotniczym charakterze tegoż 26 PU, gdy powstawał do wojny z najeźdźcą ze Wschodu, bo tak naprawdę te i inne jednostki Jazdy Polskiej były sponsorowane przez ówczesne społeczeństwo obywatelskie. Może tym należy tłumaczyć fenomen żywotności tradycji ułańskiej w naszym kraju. Ci dzielni patrioci na rączych rumakach to krew z krwi, sól z soli Polski.


*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (25.01.2016)

Data:
Kategoria: Polska

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.