Rzeczywistość często przekracza fikcję. Kilka tygodni po wejściu na ekrany Gwiezdnych Wojen VII przed nami rozgrywa się powtórka z wcześniejszych epizodów tej serii. Kanclerz Palpatine (zdjęcie), wielce zatroskany o demokrację i o jedność imperium, grzmi w parlamencie galaktyki w Strasburgu dokładnie jak z filmowego skryptu Gwiezdnych Wojen (cytat):
"Nie pozwolę aby Republika, która przetrwała tysiąc lat, rozpadła się na dwoje ..Z ciężkim sercem muszę się zgodzić na to rozwiązanie. Kocham demokrację, kocham Republikę. Powierzoną mi władzę oddam Senatowi, kiedy tylko kryzys się zakończy. Moją pierwszą decyzją w nowej sytuacji jest stworzenie Wielkiej Armii Republiki w celu pokonania separatystów".
Historia kołem się toczy. Imperialna arogancja powraca co jakiś czas. Całe szczęście, że mamy młodego Luke Skywalkera i że wbrew temu co kadzi nam ten klon z rogami w Brukseli, to my jesteśmy po jasnej stronie mocy.