Komisja Europejska wszczęła procedurę objęcia Polski nadzorem. Czy to standardowe działanie?
Ryszard Czarnecki: To jest procedura absolutnie nowa. Stwierdzenie, że jest ona standardowa jest słuszne. Z drugiej strony jest na tyle nowa, że jeszcze jej nie używano. Wpisano ją do zakresu działań Komisji Europejskiej w marcu 2014 r. Był to efekt tego, że KE uświadomiła sobie, iż nie ma dostatecznego formalno-prawnego instrumentu nacisku na Węgry, które wtedy chciała postawić do kąta. Co dalej? To pierwsza z trzech faz procedury. Komisja będzie się teraz przyglądać sytuacji i ją badać. W drugiej fazie, o ile KE nadal będzie zainteresowana politycznym nadzorem nad naszym krajem, Polska będzie musiała odpowiedzieć na szereg pytań, które Komisja zada. Tyle od strony formalno-prawnej. Jeśli chodzi o kwestie merytoryczne, nie bądźmy dziećmi. Skoro politycy KE – nie nazywam ich urzędnikami, bo przypominam wypowiedź Jeana-Claude'a Junckera, który uznał tę Komisję za najbardziej polityczną w historii EWG i UE; jest tam kilku byłych premierów, wicepremierów, członków rządów, posłów i europosłów, nie ma tam technokratów – skoro ci politycy ewidentnie szukali kija na Polskę, to nie za jakiś brak praworządności czy spory o Trybunał Konstytucyjny. W sąsiednich Niemczech przecież cały czas iskrzy na linii rząd – TK. Nie chodzi o wolność mediów, bo w sąsiednich Niemczech media nie są wolne i gdy trzeba ukryć fakty brutalnych napaści i gwałtów na Niemkach ze strony imigrantów, prywatne i publiczne media zgodnie milczą; były szef tamtejszego MSW nazwał to swoistym kartelem milczenia. W przypadku Polski chodzi o kwestie ekonomiczne. Histeryczne ataki prasy niemieckiej czy francuskiej, albo polityków z tych krajów urzędujących w strukturach UE czy funkcjonujących na arenie międzynarodowej wynikają z tego, że nowy polski rząd naruszył interesy zachodnich korporacji. Zrobił to, bo uznał, że więcej pieniędzy powinno być w polskim budżecie, czyli u Polaków. Stąd podatek bankowy, czyli wpływ 4 mld zł do budżetu, oczywiście kosztem zachodnich banków, których w Polsce jest większość. Stąd podatek od supermarketów, znowu – jest to strata dla zachodnich, głównie francuskich i niemieckich sieci wielkopowierzchniowych. I wreszcie kwestia ostatnia, utrudnienie wypływu pieniędzy na zewnątrz. Według rankingów międzynarodowych, Polska jest w czołówce państw, w których występuje transfer pieniędzy za granicę. W klasyfikacji krajów, do których te pieniądze wyciekają z Polski na pierwszym miejscu są Niemcy. To są prawdziwe przyczyny frontalnego ataku na Polskę.
Co dalej? Będzie wojna, aż ktoś ustąpi, czy da się wypracować jakiś kompromis?
Mamy w Europie sytuację dynamiczną. Milion migrantów zameldowało się w ciągu roku tylko w Niemczech, a w innych krajach kolejne kilkaset tysięcy. Półtora miliona można się spodziewać w tym roku. Pytanie, co jest dla Europy ważniejsze: inwazja imigrantów, głównie islamskich, zmieniająca zmienia strukturę społeczną, kulturową, cywilizacyjną i religijną Europy, czy też jakieś potyczki z Polską. Z tych najbardziej cieszy się Putin, któremu na Nowy Rok Komisja Europejska daje najlepszy z możliwych prezentów.
*Rozmawiał
Jakub Jałowiczor